Siedziała w pustym legowisku wojowników. Nie miała ochoty na czyjekolwiek towarzystwo, więc to, że klanowicze sami z siebie omijali ją szerokim łukiem było jej jak najbardziej na łapę. Raporty z patroli też woleli składać Wróblowi, który czuł się dzięki temu ważniejszy. Ponownie - było jej to jak najbardziej na łapę.
Gdzieś obok rozległ się hałas. Borsuczy Krok udała, że go nie usłyszała. Była w tym świetna. Hałas nasilił się, rozpoznała kroki Sarniego Ogona (powinna być w kociarni), ale nawet nie otworzyła oczu.
Nie zrobiła tego nawet, gdy rzeczona kocica stanęła przed nią. Pachniała strachem i oczekiwaniem.
- Borsuczy Kroku?! - miauknęła żałośnie. - Przepraszam, że cię niepokoję, ale to naprawdę ważne!
Z gardła burej wydobyło się niezadowolone warknięcio-westchnięcie. Otworzyła ślepia, mierząc królową zimnym wzrokiem.
- Wróblowa Gwiazda chętnie ci pomoże. Albo Potrójny Krok.
- A-ale… - Jej zielone ślepia zasnuła mgiełka łez.
- Idź do nich - burknęła nieporuszona.
- N-nie mogłam go znaleźć - miauknęła rozpaczliwie. - Borsuczy Kroku! Błagam!
Biała przywarła do boku zastępczyni, szlochając. Borsuk natychmiast spięła wszystkie mięśnie i odsunęła się z odrazą. Nienawidziła być dotykana.
- Borsuczy Kroku, błagam! Chodzi o Dębową Pierś! B-Byliśmy na polowaniu i-i...
Wojowniczka wyglądała żałośnie. Zalana łzami i zasmarkana, z pyskiem wykrzywionym płaczem. To musiało być dla niej naprawdę ważne, skoro przyszła zawracać dupę Borsuk i nie miała skrupułów robić z siebie przedstawienia. Zastępczyni westchnęła.
- Prowadź. Miejmy to już za sobą.
Wojowniczka wymamrotała parę słów wdzięczności i natychmiast wybiegła z legowiska. Borsuczy Krok niechętnie podążyła za nią.
- Co się stało? - spytała, gdy wyszły poza obóz.
- P-polowaliśmy, i wtedy… coś… było wielkie, nie m-mieliśmy szans… Dębowa Pierś...
- Nie znam się na ziołach - burknęła.
- N-nie! Nie o to chodzi. On jest ranny, a ja nie mam siły sama go przenieść. P-pomyślałam…
Targanie rannego olbrzyma do obozu, cudownie. Borsuk lepiej nie mogła trafić.
- Gdzie jest?
- Jeszcze kawałek, b-byliśmy dosyć daleko… Ponoć w tamtym miejscu jest dużo zwierzyny…
Zastępczyni rozejrzała się uważnie. Przeszły już spory kawałek od obozu, a kocura wciąż nie było widać. Nie wyczuwała też krwi, ani niczego podobnego. Już miała zadać kolejne pytanie, kiedy Sarni Ogon wskazała jej pyskiem miejsce niedaleko Wysokiej Ścieżki.
- T-tam…
- Nic tu nie ma - warknęła, robiąc krok do przodu.
- Jest, tam - odparła Sarni Ogon.
Borsuczy Krok nie była przygotowana na atak. Biała uderzyła w nią od strony wybitej niedawno łapy. Zastępczyni zdążyła tylko syknąć, gdy straciła grunt pod łapami. Spadała. Dopiero gdy wśród liści i gałęzi z trzaskiem wybijanego barku uderzyła o grunt, zrozumiała, że wpadła do zamaskowanego wcześniej dołu.
Pułapka.
Sarni Ogon przyglądała jej się z góry.
- Och, przepraszam - miauknęła, uśmiechając się. - To nic osobistego.
Bura podniosła się, krzywiąc pysk. Znów wybiła bark. Nie bolał jeszcze, ale to była kwestia uderzeń serca. Jeśli miała coś wymyślić to teraz, póki jest w stanie ustać na łapach.
- Czego chcesz? - warknęła, zadzierając łeb w stronę wojowniczki.
- Od ciebie niczego. - Biała uśmiechnęła się słodko. - Zresztą, co mogłabyś mi dać? Jesteś tylko grubą, leniwą siostrą lidera. Gdyby nie on, już dawno wyleciałabyś z klanu. Jesteś… moją przynętą.
Przez jej łapę przewędrował kordon mrówek. Drętwiała. Zaraz odezwą się pierwsze głosy bólu.
- Przynętą? - warknęła. - Wystarczyło poprosić. Dogadałybyśmy się.
Sarni Ogon się zaśmiała.
- Z tobą? Nie rozśmieszaj mnie. Potrzebuję tylko, żebyś tu siedziała i nigdzie się nie ruszała. Tyle chyba będziesz w stanie dla mnie zrobić, co?
O nie. Borsuczy Krok była wściekła. Cofnęła się parę kroków, wzięła rozbieg i wczepiła się pazurami w ścianę dołu. Przeniosła ciężar na drugą łapę i… ból przeszył jej ciało, sprawiając, że prawie warknęła. Straciła równowagę i boleśnie spadła na grzbiet.
Towarzyszył jej śmiech białej kotki, stojącej trzy lisie długości nad nią.
- Tylko się nie połam. Martwa mi się nie przydasz - miauknęła. - No i nie wysłuchasz mojego planu. Nie uwierzę, że cię to nie interesuje. Chcesz posłuchać?
Borsucz Krok spojrzała na nią z nienawiścią. Milczała. I kalkulowała.
- Nie słyszę - miauknęła słodko Sarna.
Bura nie wierzyła, w to, co się działo.
- Nie to nie, ale żebyś później nie żałowała. A moim zdaniem będziesz. Słyszałam, że całkiem lubisz Jastrzębi Podmuch…
Borsuczy Krok prawie warknęła. Powstrzymała się w ostatniej chwili, ale wojowniczka i tak zauważyła jej pełne wściekłości spojrzenie.
- Czyli się nie myliłam. Ale skoro nie chcesz… - Biały łeb zniknął znad krawędzi dołu.
- Zaczekaj - warknęła zastępczyni. Bezskutecznie. - Czekaj!
- Jednak zmieniłaś zdanie? - Uśmiechnięta Sarna pojawiła się na tle nieba. - Trochę za późno. Chociaż jeśli ładnie poprosisz…
Bura obnażyła kły, zaciskając szczęki. Łapa ćmiła tępym bólem, nie pozwalając jej się skupić. Mierzyły się spojrzeniami.
Borsuk spuściła wzrok.
- Proszę - burknęła.
- Co mówisz? Nie słyszałam, musisz głośniej.
- Proszę! - warknęła.
Sarna zacmokała niezadowolona.
- Mama cię nie nauczyła, że jak się czegoś chce, to trzeba być miłym? Masz ostatnią szansę, później po prostu sobie pójdę.
Łapa paliła ją żywym ogniem.
Powoli docierało do niej, że nie ma szans. Dała się podejść. Nie miała pojęcia jaki był motyw wojowniczki, nie miała pojęcia, co planowała.
Nie była w stanie wydostać się stąd sama.
Borsuczy Krok była zdana na łaskę Sarniego Ogona.
Zamknęła ślepia.
- Proszę - miauknęła, najmilej jak umiała.
- No, od razu lepiej - usłyszała uśmiech w jej głosie. - Jastrzębi Podmuch wszystko mi opowiedziała.
Ciemne ślepia Borsuczego Kroku zgasły.
- Mówiła, że to co stało się mojemu bratu to twoja wina. Pociągnęłam ją trochę za język i stwierdziła, że ty rozpuściłaś plotkę, że tu się poluje się najlepiej i że zepchnęłaś na niego głaz. Powiedziała nawet, że zniknięcie Szczurzej Łapy to też twoja sprawka. I że prawie zabiłaś jej siostrę. Nienawidzi cię za to, wiesz?
Biała delektowała się każdym słowem. Widok zastępczyni, tej zarozumiałej i gardzącej wszystkimi zastępczyni, w dole, u jej stóp, był najpiękniejszym, co mogła sobie wyobrazić.
- Mówiła, że zrobi wszystko, żeby cię zniszczyć. Naprawić błąd, który popełniła wysyłając tu mojego brata. A ja mam zamiar jej pomóc. - Uśmiechnęła się szeroko. - Tak, żeby każdego dnia żałowała, że się urodziła.
- Wierzysz jej?
Sarni Ogon obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem.
- Przecenia cię. Jesteś nic nie wartym śmieciem. Ale to już nie moja sprawa. - Wzruszyła łapami. - A, i nie radzę próbować ucieczki. Będę cały czas obok. Jeśli nie chcesz sobie zaszkodzić… Sobie ani jej - dodała ciszej, znikając z pola widzenia Borsuk.
Dopiero gdy odeszła, Borsuczy Krok osunęła się na ziemię.
Jednym z przekleństw wysokiej inteligencji był brak złudzeń.
Borsuk też już ich nie miała.
Zauważą, że jej nie ma, dopiero, kiedy rano nie wyznaczy patroli. Za szukanie zabiorą się gdy każe im to Wróbel. Nikomu poza nim nie będzie specjalnie zależało na tym, żeby ją znaleźć. Nikomu.
Jastrzębi Podmuch jej nienawidzi.
Strach w jej oczach. Odraza, gdy przyszła pomówić o siostrze.
Tylko Wróbel będzie jej szukał. Nikt więcej.
Dlaczego w ogóle ją to obchodziło? Był liderem. Wystarczy.
Nie wydostanie się stąd sama. Była zdana na łaskę klanu. Albo Sarniego Ogona.
Była żałosna.
Sarni Ogon odetchnęła, wracając do obozu. Faktycznie była świetną aktorką.
Oby umiejętności nie zawiodły jej też jutro.
Gdy księżyc pokonał połowę swojej drogi, zaczął padać deszcz, zmywając z lasu wszystkie ślady po Borsuk.
Tak Borsuk w końcu
OdpowiedzUsuńBye byeee nie będę tęsknić <3
Nieeee! Mama! Nieeeee! Wyjdz z tej nory i zdziel Sarni Ogon po pysku! Wierzę w Ciebie! Nie umieraj ;-;
OdpowiedzUsuń