W zaciekłym szale biegli za szyszką, traktując ją jako jedyny cel, prowadzący do zwycięstwa. Z boku inne koty mogły uznać ich gonitwę za wspólną, uroczą zabawę rodzeństwa. Rzeczywistość jednak wyglądała z grubsza inaczej. Traktowali to jak walkę. Bitwa o dominację i o honor. Poza tym stawką był dowód na to, iż jedno z nich jest o wiele lepsze od drugiego. Nie mogli się w końcu stawiać na równi, to byłaby oznaka bycia miękkim. Skała syknęła, kiedy brat podstawił jej łapę i poleciała do przodu, upadając na swój głupi pysk. Kątem oka widziała, jak kładzie kończynę na zabawce. Posłał jej zwycięskie spojrzenie, na które tylko warknęła i zerwała się do góry, otrzepując futro z piachu.
- Moje - miauknął zadowolony - Telas mi słusys jako dobla siostla. - oświadczył. - Inacej wsadze ci syske do pyska, aby ce nią "nakalmić".
Napuszyła się, kolejny raz sprawiając wrażenie dwukrotnie szerszej. Jak on śmiał zwracać się do niej tym tonem? Wciąż nie rozumiała, dlaczego nikt nie spostrzegł jego prawdziwej osobowości. Nawet Borsuczy Krok miała o nich mniemanie jak cała reszta. „Jastrząb dobry, Skała bebe”. Poczuła buzujący nadmiar energii w środku. Ona się tak bawić nie będzie.
- Ti popaliani kupią badilu! – wyrzuciła agresywnie, ale starała się to powiedzieć na tyle cicho, by jej słowa nie doszły do uszu dorosłych kotek, kręcących się przy swoich malcach – Udłuś się tią siszką, bio jia nie biedę się śłuchiać tiakiego paciana jiak ti! – dodała ostrzej. Na pysku brata zawitało drwiące rozbawienie, ale ona już po tych kilku razach stwierdziła, że nie powinna reagować, choć łapy same ciągnęły ją do przodu, w celu mocnego przywalenia nimi po mordce burasa. Czarna wiedziała, że dzień jest jej słabszą porą na „polowanie”. Za to w nocy ona i jej zdolność do bycia wręcz niewidzialną, miały sporą przewagę. Odsunęła się, mierząc Jastrzębia srogim wzrokiem. Postanowiła udać, iż olewa swą porażkę, zaczynając znowu biegać po żłóbku. W środku natomiast układała plan zemsty. Tak bowiem teraz wyglądać będzie ich relacja. Nieustanne zaczepki z jej strony doprowadziły do wybuchu siostrzano-braterskiej wojny kociąt(czołgów).
Nie była dobra w wymyślaniu sprytnych planów. Póki co, przez ten prawie księżyc życia, wszystko załatwiała siłą i ostrymi, jak na małego smroda, wyzwiskami. Przez resztę dnia ganiała jak głupia od kąta do kąta i ćwiczyła swoją wytrzymałość. Teraz jednak miała ważniejszą misję do wykonania. Co rusz zwalniała przy wyjściu i przypatrywała się, jak niebo staje się ciemniejsze. Poczuła drżenie ekscytacji na grzbiecie, nie mogąc się doczekać swojej zemsty. Od razu położyła się przy matce i jakby nigdy nic zmrużyła oczy, okazując chęć do snu. A gdy tylko nastała noc, zerwała się i bezszelestnie doczłapała do przejścia. Rozglądała się po ziemi, aż w końcu zauważyła brązową kałużę. Wzięła w pyszczek liść, a następnie nasunęła łapą na niego błoto. Wróciła z tym do środka i jak najlżej potrafiła – ozdobiła swojego kochanego brata. Kiedy drgnął, zastygła w bezruchu, z obawą, iż się zbudzi. Na jej szczęście tylko się wiercił. Dowód swej zbrodni odstawiła przed żłobek, a brudną kończynę wytarła w trawę. Następnie z niewinnym wyrazem pyszczka, wróciła do środka i położyła się spać w bezpiecznej odległości od Jastrzębia. Nie zamierzała w końcu ubrudzić swojego czarnego i czystego futerka, kiedy to leżał obok niej taki brudas.
< Jastrząb? : D>
O nie, Borsuk go nie będzie myła xD
OdpowiedzUsuń