Położył łapę na twardej skale. Dawno tu nie był. Spojrzał na rozciągające się po prawej stronie tereny Klanu Klifu.
— Ale śmierdzi. — stwierdził Zbożowa Łapa, zaciągając się powietrzem.
Lider spojrzał na dawnego Lizaczka. Sam powiedział Jesionowemu Wichru, że wycieczka dobrze mu zrobi, ale zaczynał wątpić w swoją decyzję.
— A co myślałeś? Że będzie kwiatkami pachnieć. — mruknęła Zbożowy Kłos.
Jej uczennica Chrobotkowa Łapa podążała za mentorką rozglądając się bacznie i z zaciekawieniem. Nic też dziwnego, jeszcze wcześniej nie opuszczała rodzinnych terenów. Oderwał wzrok od wnuczki. Za bardzo przypominała mu syna, którego nie chciał pamiętać. Za tą trójką dumnie kroczył Ognista Łapa. Kocur przez ostatni księżyc nie psocił. Nawet prawie się nie narzucał. To zdecydowanie było podejrzane. Dlatego też wolał go mieć na oku. Wkrótce dotarli na górę. Aroniowa Gwiazda spojrzał na dwójkę uczniów i wojowniczkę.
— Macie być grzeczni, szczególnie ty Lizaczku i Ognista Łapo — warknął na kocury. — Jeśli Zbożowy Kłos będzie się skarżyć na was to będziecie zamiatać obóz ogonami. Jasne?
Uczniowie kiwnęli łbami, rozglądając się po nowym terenie. Zbożowy Kłos usiadła niedaleko wejścia do jaskini. Lider widząc, że jak na razie wszystko jest pod kontrolą wkroczył do groty. Mrok otoczył go z każdej strony. Kamień był przygaszony. Lider zbliżył się do niego i polizał go. Metaliczny smak pojawił się na jego języku. Aronia skrzywił się. Nie przepadał za tym smakiem. Położył się na zimnej posadzce i zmrużył ślipia. Magiczna teleportacja nastąpiła w parę uderzeń serca. Otworzył ślipia na polanie. Rozejrzał się. Panowała tu noc. Lecz na niebie nie było gwiazd. Odwrócił się za siebie, by ujrzeć burą sylwetkę. Pstrągowa Gwiazda przygląda mu się zniecierpliwiona.
— Czego? — mruknęła.
Aroniowa Gwiazda otworzył niepewnie pysk. Teraz gdy kotka wiedziała kto był ojcem kociąt Lśniącej Róży zdawała się być o wiele straszniejsza. Gdyby miał kogoś podejrzewać, że maczał łapy w jego dość szybkim traceniu żyć to jego podejrzenia padły by na własną poprzedniczkę. Jej wcześniej obojętne ślipia teraz wypełniał gniew. Słabszy od tego z dnia jego przyjęcia żyć, lecz nadal błyszczący w pomarańczowych ślipiach.
— No mów.
— E... no więc. Chciałem zapytać... — nagły ból na jego ogonie sprawił, że się skrzywił.
Pstrągowa Gwiazda zmarszczyła brwi. Jej ogon uderzył o ziemię.
— Powinieneś pierw zadbać o swój autorytet. — stwierdziła chłodno. — Ten młodzik pozwala sobie na zbyt wiele.
Aroniowa Gwiazda nie musiał zgadywać o kogo chodzi. Wbił gniewnie pazury w ziemię. Wypatroszy go. Gdyby tylko wizja rozmyła się, otworzył ślipia. Ognistej Łapy już tu nie było. Może i dla niego lepiej. Jęki i krzyki dochodzące na zewnątrz dowodziły, że Zbożowy Kłos się nim już zajęła. Kocur westchnął ciężko. Nie potrzebowali katastrofy jako kary, Ognista Łapa samym swoim bytem nadrabiał wszystko. Wyszedł cały zjeżony.
— Coś ty sobie myślał?! — wrzasnął na czarnego.
Ten skulony nic nie odpowiedział wyjątkowo. Najwidoczniej Zbożowy Kłos już dobrze mu wbiła do łba, dlaczego to był zły pomysł.
— Jeszcze jedna akcja, a wylatujesz z klanu. Nie mam do ciebie już cierpliwości. — warknął na kocura. — I trafiasz do żłobka. Może tam przybędzie ci rozumu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz