Jabłuszko był przerażony prawdą.
- J-jak to lizać? - zapytał niepewnie, ze strachem wpatrując się w już-nie-Lizaczka. Opisywane przez Rzeczną Bryzę zgromadzenia wydawały się podniosłym i wyjątkowym wydarzeniem, lecz historia Zbożowej Łapy była przerażająca. W tej chwili Jabłuszko już nie wiedział, w co wierzyć - być może matka ukryła niektóre fakty, nie chcąc straszyć syna. Liliowy rzucił niepewne spojrzenie na szylkretową. Przyjazny uśmiech spełzł z pyska karmicielki, a na jego miejscu pojawiła się wściekłość.
- Co ty wygadujesz?! - wysyczała kotka, jeżąc półdługie futro. Jabłuszko wbił spojrzenie w ucznia, ciekawy jego odpowiedzi. Bury kocur spojrzał lekceważąco na karmicielkę i strzepnął ogonem.
- Niech młody dowie się prawdy, po co go okłamywać? - mruknął pretensjonalnie i odwrócił się na pięcie. Jabłuszko nagle poczuł rozlewające się po jego całym ciele ciepło. Teraz zdał sobie sprawę, że uczeń po prostu jako jedyny nie potraktował go jak głupiego dzieciaka, a Rzeczna Bryza po prostu chciała go chronić. Kociak szybko dodał zgromadzenia do listy rzeczy, których należy się wystrzegać - zaraz obok treningu z psychopatyczną Puszystym Futrem, przed którą również przestrzegał go bury kocur.
W sumie Zbożowa Łapa nauczył go więcej, niż ktokolwiek inny. Jabłuszko szczerze żałował, że prawdomówny kocur prawdopodobnie nie zostanie jego mentorem (jego późne mianowanie MUSIAŁO być wynikiem diabelskich knowań Puszystego Futra, ot co).
Kociak podniósł się i, nie zważając na sprzeciwy Rzecznej Bryzy, pognał za uczniem. Skoro nie będzie jego mentorem, może teraz go coś nauczy!
- L-lizaczku! - zawołał drżącym głosem, podbiegając do burego. - To z-znaczy, Zbożowa Łapo - poprawił się szybko. Kocur rzucił mu pełne zmęczenia i zirytowania spojrzenie, pod którego naporem Jabłuszko zgarbił się.
- Czego chcesz? - warknął uczeń, a point wbił wzrok w ziemię, nagle zdając sobie sprawę, że podchodzenie z prośbą do zmęczonego Zbożowej Łapy mogło nie być najlepszym pomysłem.
- Ja… Ja p-pomyślałem… - nie mógł się wysłowić kociak, czując coraz większe zawstydzenie sobą. Ogon ucznia zadrgał w geście zirytowania.
- Co takiego sobie pomyślałeś? - zapytał, jakby modląc się, żeby młodszy jak najszybciej się od niego odczepił.
- Cóż… - zaczął kociak, przestępując z łapy na łapę. Jak najlepiej ubrać w słowa swoją prośbę, aby uczeń go nie odrzucił? Wziął głęboki oddech i (wciąż unikając kontaktu wzrokowego) kontynuował. - P-pomyślałem sobie, że m-mógłbyś mnie nauczyć podstaw p-polowania.
< Zbożowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz