Orzeszka pod pretekstem wołania przez mamę odeszła od Jabłuszka.
- Mamo mogę pozbierać kwiaty? - spytała kotka. Jeśli nie chciała znowu być zamknięta, to musiała spytać o pozwolenie.
- No dobrze, możesz wyjść. Tylko nie odchodź za daleko.
- Tak idę tylko do tej kępki obok wejścia... - skłamała.
Czekoladowa wyszła z kociarni. Skierowała się w stronę miejsca o którym wcześniej wspomniała. Miała nadzieję że nie spotka tam Kurki. Kocurek często przesiadywał tam rankiem, wybierając najpiękniejsze jaskry. Oprócz tych kwiatów rosły tam też bławatki i stokrotki. Na szczęście nie zastała tam brata. Usiadła obok roślinek i zaczęła wybierać te najładniejsze.
***
Po chwili miała już pokaźny bukiecik. Jednak czegoś jej w nim brakowało. Rozejrzała się po obozie. Nagle zauważyła krzew dzikiej róży po drugiej stronie. To było to czego szukała. Zajrzała do żłobka, by sprawdzić czy mama jej nie pilnuje. Potem odłożyła kwiatki przy wejściu i szybko pomknęła po różę. Zerwała ją i wróciła po bukiet. Dołączyła czerwony kwiat do reszty.
- Teraz mogę iść. - Mruknęła zadowolona z siebie.
Wzięła roślinki i weszła do kociarni. Na szczęście Jabłuszko poszedł spać i nie mógł jej widzieć. Szylkretka podeszła do swojego posłania i położyła pod nim kwiaty.
- Jak będzie miał mianowanie na ucznia to mu je dam... - pomyślała.
Potem wyszła jeszcze na zewnątrz. Musiała posprzątać po sobie, bo zdeptała kilka roślinek łapkami. A gdy ta kupa futra zwana Kurką dowiedziała by się że grzebała tych jaskrach, to byłoby źle. I wtedy kotka usłyszała znajomy głos.
- Co. Ty. Robisz. W. Moich. Jaskrach!? Cały czas się widziałem!
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz