Westchnął, sortując zioła. Ostatnio powoli postanowił wziąć się za nie, bo ten syf zaczął mu bardzo przeszkadzać. Chyba powinien również wyjść i uzupełnić zapasy. Przez tą całą sytuację brakowało mu kilku składników, które mogłyby pomóc pobratymcom w trudnych, chorobowych czasach. Jednak po kilku uderzeniach serca, zapał go opuścił, a on ponownie legł na mech. Leżał tak i leżał, nie wiedząc jak podnieść się z dołka, kiedy usłyszał nadejście siostrzenicy.
- Trójka? - zapytała przestrzeń. - Zobacz, złapałam dla ciebie obiad. Świeży i pyszny! - miauknęła. Usiadła obok, podając mu pierzastą piszczkę. - Powiesz mi w końcu, co ci na duszy leży?
Spojrzał na sikorkę i uśmiechnął się. Było to bardzo miłe. Od razu wziął się za posiłek, napełniając burczący brzuch. Przez ten dziwny stan, w którym był mało co jadał. Powinien chyba lepiej pilnować diety. Sam dobrze wiedział jakie mogły być niekorzyści z tego płynące... jednak... miał problemy z apetytem. Nawet miód jakoś mu nie pomagał.
Dopiero kiedy ptak był w jego żołądku, postanowił odpowiedzieć kotce na zadane przez nią pytanie.
- Naprawdę chcesz słuchać? - miauknął krzywiąc pysk, nie wierząc zbytnio w dobre serce Płonącej Łapy.
Wiele razy udowodniła mu jakim jest cholerstwem... Ale jednak... Jako jedyna przychodziła. Pytała. Dawała jeść. Czyżby jednak się co do niej mylił i istniała w niej ukryta troska i dobroć?
- Oczywiście! Wyglądasz strasznie... znaczy ponuro. A jak się wygadasz to poczujesz się lżej... chyba.
Może miała rację? Westchnął.
- Jak wiesz... Fasolowa Łodyga puściła się w krzaki. Od dawna kpiła z kodeksu medyka. Starałem się jej wytłumaczyć po co są te zasady. Myślałem nawet, że mi się to udało... A ona... Ona się zakochała, zrobił jej się brzuch i teraz ma kociaki. Wiesz pewnie, że to moja ciocia, ale ja ją uczyłem o ziołach od małego. W jej oczach widziałem siebie. Tą ciekawość, chęć poznania tajników leczenia. A ona... Ona nie umiała przestrzegać jednej zasady! Na co jej te kocięta? Widzisz, że siedzi przez nie ciągle w żłobku! Co z tego, że ten jej fagas pomaga! Dzieci powinny mieć oboje rodziców, a nie... Na dodatek... Klan Gwiazdy ją spali. Jak Strzyżykową Pręgę. Zabiję ją, bo zdradziła. Zdradziła ich, mnie... Cały klan. Z SAMOTNIKIEM CHOLERNYM! - Pociągnął nosem. - Zostawiła mnie... - miauknął ze smutkiem. - Teraz jestem ponownie jedynym medykiem... Nie mam przyjaciół, nie mam na kogo liczyć, na kim polegać, nikt mi nie pomoże... Zostałem... Sam. - Nie wiedział kiedy przylepił się do futra uczennicy i obsmarkał je swoimi gilami. Teraz nawet przestało się liczyć dla niego dbanie o wygląd. Stracił po prostu chęci do tego wszystkiego. Trudno mu było w przypadku Strzyżykowej Pręgi. Była jego przyjaciółką... Ale umarła. Miał wtedy obok Fasolkę. Mógł skupić się na niej... A teraz? Teraz był sam. Bez ucznia, bez przyjaciół, bez rodziców. Miał tylko dziadka, który grzał tyłek w starszyźnie i pewnie niedługo również odejdzie. A on... pogrąży się w ciemności własnych myśli, w jaskini z pająkami. Niczym zapomniany relikt z przeszłości.
<Płonąca Łapo?>
P-Przecież masz mnie :cc
OdpowiedzUsuńW końcu godna towarzyszka dla niego
OdpowiedzUsuń