— A czego na przykład? — zapytał liliowy, spoglądając brązowymi ślipiami na młodszą koleżankę.
— O tego! Ja też tak chcę. — zapiszczała koteczka, podskakując radośnie. Kolec poruszył wąsami rozbawiony, po czym pacnął szyszkę, by ta potoczyła się dalej od nich.
— Dobra, to teraz słuchaj. Po pierwsze, musisz być cicho. Czyli żadne piski, dreptanie w miejscu, podskakiwanie nie wchodzą w grę, bo mysz cię usłyszy. — zaczął kocur, widząc podekscytowanie kotki. Fasolka słysząc to, od razu się uspokoiła i grzecznie czekała na kolejne polecenia.
— No to teraz pozycja łowiecka. Głowa nisko. Niżej jeszcze. — tłumaczył Kolczasta Łapa, widząc jak pointka próbuje naśladować jego wcześniejszą pozycję. — Lepiej. — skwitował krótko liliowy.
— Teraz co? — dopytała Fasolka, nieidealnie, ale wystarczająco dobrze odwzorowując pozycję łowiecką.
— Musisz stawiać łapki bardzo, bardzo cicho. I uważnie. Żeby nie nadepnąć na jakiś patyczek, bo wtedy z polowania nici. — powiedział Kolec, pokazując ponownie sposób na takie poruszanie się. Młoda szybko w miarę opanowała lekkie poruszanie się, po czym z kolegą u boku zaczęła się skradać. Powolutku, koczek za kroczkiem do celu, jakim była niewielka, chropowata szyszka.
— To teraz powoli, powoli... zaraz będziesz musiała na nią skoczyć. — miauknął cicho Kolec, wczuwając się w udawane polowanie i w rolę mentora. — Zepnij mięśnie i... teraz, atakuj!
Fasolka za radą terminatora wyskoczyła i wylądowała na swojej ofierze. Ucieszona kotka uśmiechnęła się szeroko, mrucząc ze szczęścia.
— Udało się! — zawołała radośnie. — Dziękuję.
— Nie ma sprawy. — mruknął Kolec, próbując ukryć zadowolenie. — Już naprawdę muszę i-
— Kolczasta Łapo! Co się tak ociągasz tam? Już zacząłem wypuszczać korzenie czekając na ciebie. — zawołał zniecierpliwiony Leśny Świt, wychylając się z wejścia do obozu. Skoro mentor Kolca pofatygował się do obozu, widocznie trochę przegięli z naginaniem czasu na zabawy i nauki.
— Przepraszam. — miauknęła Fasolka, opuszczając łepek. — Nie chciałam ci robić kłopotów...
— Yh... no nie szkodzi. — mruknął w końcu Kolec, powoli oddalając się w stronę wyczekującego go wojownika. — Do zobaczenia.
— Pa pa!
***
Fasolka już kolejny tydzień chodziła... a raczej męczyła Trójkę o coraz więcej informacji o medykowaniu. Młoda miała wrażenie, że z każdym dniem cętkowanemu coraz mniej przeszkadza jej obecność, ale z drugiej strony - kto go tam wie. Może po prostu udaje, żeby Strzyżykowa Pręga lub Miedziana Iskra mu tego nie wygarniały. Córka Iglastej Gwiazdy jednak doceniała to, że chociaż czegoś ją uczy. Kotka coraz częściej zastanawiała się nad słowami mamy. Może... może powinna iść drogą medyka? Tyle radości dawała jej nauka z Potrójnym Krokiem, a same rośliny, choroby i sposoby na ich leczenie niezwykle ją fascynowały. Młoda właśnie jadła wróble z Kolcem, rozmawiając sobie o jego treningu i jej zabawach w żłobku. Kocur właśnie opowiadał, jak Leśny Świt kazał mu recytować cały Kodeks Wojownika, żeby mieć pewność, że ten się go nauczył na pamięć. Kotka zaśmiała się cicho.
— Wiesz, jestem ciekawy, kogo dostaniesz na mentora. — miauknął Kolczasta Łapa, obracając głowę w stronę pręgowanej pointki.
— Jeszcze... jeszcze się nie zastanawiałam. Ale na pewno będzie czaderski. Przynajmniej taką mam nadzieję. — odpowiedziała szybko, może nawet trochę nerwowo koteczka. Trochę bała się powiedzieć koledze, że jest możliwość, że nie będą chodzić razem na treningi. W końcu pamiętała, jak oboje na to czekali. Nie chciała, żeby Kolcowi zrobiło się przykro...
< Kolczasta Łapo? >
Fasolko kochana wiesz ze cie ciągnie do ziolek
OdpowiedzUsuń