przed przyniesieniem Nocy do klanu
Wyszedł, niosąc w pysku zawinięte w jakieś stare pajęczyny owady. Skierował swoje kroki ku legowisku medyków. Z wyuczeniem poruszał się po klanie, więc marsz poszedł szybko i zwięźle.
- Jak się czujesz? - usłyszał głos Potrójnego Kroku. Przez chwilę Świtająca Maska zdziwił się troską, bijącą od kuzyna. Czyżby po lynxie było widać efekty nocnego zrzucania z siebie pająków i wzbudził tym litość w kamiennym sercu medyka? Potem przypomniał sobie, że trójnogi podał mu zbyt dużą ilość ziół w mięsie, przez co morskooki przymilał się jak pszczoła do kwiatu do własnego kuzyna. Wzdrygnął się na tę myśl. Fuj, oni razem ze sobą? Nigdy w życiu! Trójka za bardzo walił ziołami i charakterem predzej oczarowałby jakiegoś masochistę.
Wojownik przewrócił oczami i wszedł do legowiska medyków. Machnął ogonem na powitanie Fasolkowej Łapie i położył pajęczynę z małymi czarnymi kropkami na bok, w tym samym miejscu co zawsze. Odetchnął z ulgą. Nareszcie nie musiał iść ze świadomością noszenia dziesiątki maluchów w swoim własnym pysku. Przegryzł leżący z boku rumianek, wzmocnić siebie na resztę dnia. Pamiętał z gadaniny Potrójnego Kroku, że te białe kwiatki działały cuda i oczyszczały umysł.
- Jest tak źle, że zjadłeś rumianek? - zapytał się z drwiną kuzyn lynxa, gdy płowy wyszedł z kącika medyków.
- Hm, nie, moja wymyślona partnerka kazała mi to zjeść. Wiesz... Świeższy oddech - odpowiedział płowy. Wolał brnąć w to, że wyobraził sobie ukochaną i oszalał, niż wybierać obiekt zauroczenia. Żadna kotka z klanu wilka nie podobała mu się w takim stopniu jak czarna medyczka z klanu burzy. Brak kontynuowania tego tematu ochroniłby związek jego i żółtookiej. Poczuł niemałą ulgę i przy okazji rozbawienie.
Potrójny Krok trzepnął łapą kuzyna w głowę.
- To nie jest zabawne! Masz halucynacje! Powinieneś odbyć przymusową kwarantannę! - oburzył się Potrójny Krok.
Świtająca Maska potarł głowę, mrucząc niespokojnie. Wrrr, co za typ kocura. Nie można zażartować, bo zaraz Pan Największy-Medyk-I-Największa-Piękność oburzy się i potraktuje pazurem.
- Wyluzuj, po prostu chciałem się wzmocnić. Źle sypiam przez te pająki. Tkacz się mnoży i nie może przestać! - narzekał na owada wojownik.
- Nie śmiej mi narzekać na mojego pająka. To cud dla naszego klanu. Sam go przyniosłeś, więc klan gwiazd z jakiegoś powodu ci na to pozwolił. Maluchy widocznie cię lubią, bo do Fasolkowej Krzywizny już tak nie lgną. Proszę, proszę... Pajęczy tatuś - prychnął Potrójny Krok.
Świtająca Maska zamilkł. Niejako Trójka uderzył w dwie drażliwe rzeczy: wiarę w klan gwiezdnych kotków i ojcostwo. Lynx odruchowo chciał rzucić informację dotyczącą braku dowodów na istnienie klanu gwiazd, ale w porę ugryzł się w język. Liliowy wydziedziczyłby kuzyna i do końca życia omijałby go szerokim łukiem. Natomiast bycie ojcem... Uwaga dotycząca niańczenia pająków miała być czymś w stylu żartu, ale płowy był świadomy, że kilka kilometrów od obozu jego dzieci żyją w ciele Konwalii. Został już tatą, dawcą życia bękartów.
- Coś nie tak? Znowu widzisz swoją kochankę? - zapytał się Potrójny Krok. Oj, ten przeprowadziłby na lynxie eksperymenty naukowe, gdyby tylko mógł.
- Ja... - Świt zająkał się. Przestał czuć się pewnie, jak zaledwie kilka minut wcześniej. Powietrze stało się cięższe. - Muszę iść na dłuższe posiedzenie w krzakach - odparł szybko i pobiegł w swoją stronę, zostawiając kuzyna z uśmiechem drwiny na pysku.
po wypędzeniu Strzyżykowej Pręgi z legowiska
Świtająca Maska usłyszał z plotek o wkurzeniu i furii Potrójnego Kroku, spowodowanej zajściem w ciążę jego bliskiej przyjaciółki, Strzyżykowej Pręgi. Nigdy nie przepadał za czekoladową. Emanowała od niej dziwna aura, w jej towarzystwie czuł się strasznie niezręcznie. Nagle zaszła w ciążę i została wygoniona z legowiska.
Poszedł do kuzyna.
- Wchodzę - rzucił od wejścia, żeby zakomunikować swoje przybycie.
Lilowy leżał z boku, sam ze sobą. Spuszczoną głowę położył na przednich łapach. Uszy położył po sobie, chociaż nie wydawał się być we wrogim nastroju. Nie wydał żadnego dźwięku, prócz beznamiętnego oddychania.
Płowy nie poznał własnego kuzyna. To nie mógł być ten sam kocur. Nie, nie, nie. Niemożliwe. On... Posmutniał? Zielonooki odczuwał jakieś inne emocje prócz drwiny i pogardy?
Świtająca Maska chciał rzucić jakąś ciętą uwagę, ale skryte głęboko w nim sumienie odezwało się. Przypomniał sobie zmartwiony wyraz pyska Leszczynowej Bryzy, troskliwe spojrzenie Leśnego Świtu, gdy nowy wojownik odbywał swoje nocne czuwanie, a Świt jako kocię przyprawił mu dodatkową robotę. Ujrzał we własnych myślach uśmiechniętego Wróblowe Serce, który przecież tak niedawno był mniejszy od pniaka drzewa. Nie wiedział, dlaczego o tym wszystkim pomyślał. Po prostu... Chciał pomóc Trójce. Okazać pomocną łapę i wesprzeć. Tak po prostu. Widok cierpiącego kota przyprawił płowego o zwykłą litość.
Przewrócił oczami. Świetnie, z tym litowaniem się daleko nie zajdzie. Kuzyn pozna jego słabą stronę i wykorzysta to przy późniejszej okazji. A jak komuś rozgada...
Lynx usiadł tuż przy liliowym. Medyk spojrzał z nutą zniecierpliwienia na kuzyna. Zapewne planował wygonić nieproszonego gościa, ale morskooki nie zamierzał nigdzie sie ruszać.
- Wiesz co... Przyjaźnie to cholernie zdradziecka sprawa. Doskonale cię rozumiem. Nie patrz się tak na mnie. Jestem młodszy, ale swoje już wiem. Po prostu... Oddaj się swoim roślinkom, klanowi gwiazd czy tej... Krzywiźnie czy jak tam ta twoja uczennica się nazywa. Jeśli za bardzo skupisz się na Strzyżykowej Prędze, to zobaczysz gwiezdne kotki szybciej niż myślisz. No cóż... No ponoć niektórzy umierają z powodu zbytniego przejmowania się. Mówiłem coś o tym gapieniu się! Nie uśmiechaj się tak, co za krzywy uśmiech... Eh... Co ja mówiłem... Aaaaa, tak... Skup myśli i na czym innym. Postaw sobie jakiś cel podążaj ku niemu, bo z tym zmartwieniem masz więcej zmarszczek na pysku niż Iglasta Gwiazda - miauczał pierwsze, co mu wpadło do głowy. Świtająca Maska sam nie czuł zażyłej przyjaźni z nikim z klanu. Wprawdzie ktoś tam go lubił, ale tylko w towarzystwie Konwaliowego Serca nie czuł samotności i poczucia wyobcowania. Może... Kiedyś uciekłby do klanu burzy i tam kontynuował swoje życie? - Wiem, od czego możesz zacząć. Ogarnij Tkaczową. Jej bachory łażą mi po ogonie i nie dają spać.
<Potrójny Kroku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz