Zajęcza Stopa grzebała coś w ziołach, Konwalia znowu zniknęła gdzieś w kociarni, a Jeżowa Ścieżka spacerował z Mokrą Gwiazdą. Niczyja więc uwaga nie była skupiona na niej, a ona zaczynała się nudzić. Początkowo to, że trójka medyków się nią opiekowała, było przyjemne. W końcu cała atencja skupiona była na niej i na jej dobru. I tak powinno być zawsze. Powinna być w centrum uwagi. Kiedy jednak dawali jej spokój, odkrywała, że w leżu medyków nie ma dla niej n i c do roboty, a ona sama zdążyła przeczyścić już swoje futro dziesiątki razy. Jasne, dawno nie wyglądało tak cudownie, ale co z tego, skoro w okolicy nie było nikogo, kto by je podziwiał? Westchnęła, wyciągając łapy przed siebie i obserwując, jak ich paluszki rozszerzają się, a pazury wysuwają i chowają. Nie miała już nawet pytań, aby zadawać Zajęczej Stopie. Jeszcze kilka takich dni, a oszaleje. Cóż, przynajmniej czuła się coraz lepiej. Czasami ją pobolewało, ale mogła normalnie jeść. Właściwie, była już zdolna do treningów, ale lubiła, jak Mokry się tak o nią martwił, więc raz po raz narzekała Jeżowej Ścieżce, jak to źle się czuje. Miło było wiedzieć, że komuś na tobie zależy.
– Dobrerek, Kuleczko. – Będąc wpatrzona we własne łapy, nie zauważyła duszyczki, która wkroczyła do pomieszczenia. Cóż, ta pewnie poczułaby się urażona za nazwanie jej byle "Duszyczką", w końcu był to Narcyzowy Pył we własnej osobie. Miodek podniosła wzrok, aby skrzyżować spojrzenia z żółtymi oczami kocura. W pysku dzierżył on wcześniej polną mysz, którą teraz ułożył przed jej łapami.
– Rozmawialiśmy już na temat tej "Kuleczki"... – syknęła kocica. Wbrew jej reakcji, bardzo się cieszyła z pojawienia się kolegi. Towarzystwo Narcyzowego Pyłu było lepsze, niż żadne towarzystwo, w końcu kocur nie działał jej na nerwy tak bardzo, jak inni. Cóż, może się trochę pośmieje...
– Oj, no nie bądź taka! Wiem, że to lubisz. – Puścił do niej oczko. Kocica w odpowiedzi wywróciła swoimi niebieskimi oczętami. – W każdym razie pomyślałem, że chętnie wrzucisz coś na ząb i zaczerpniesz lekcji z Narcyzologii u samego mistrza, wspaniałego mnie. – Tutaj wypiął z dumą pierś.
– Czegóż ja się mogłam spodziewać... – mruknęła jedynie, po czym spojrzała na mysz. – Jesteś pewny, że nic mi po niej nie będzie? Ostatnio taka skurczymysz nieźle mnie urządziła... – Z niechęcią spojrzała na bok, przypominając sobie potworny ból, jakiego doswiadczyła parę wschodów słońca temu. Mimo wszystko, nie chciałaby do tego wracać.
Narcyz roześmiał się serdecznie.
– Jeśli tak bardzo się boisz, to mogę tego skosztować przed tobą, taki jestem pewny, że wszystko z tym dobrze! – odparł z szerokim uśmiechem. Miód odpowiedziała mu tym samym. Skoro był gotów poręczyć swoim "cudownym" tyłkiem za jakość owego produktu, to chyba nie miała się czego obawiać. – Ładniej ci tak – stwierdził kocur, siadając naprzeciw kotki. Ta natychmiastowo się zreflektowała, wracając do swojej zwykłej, nadąsanej miny.
– Mi zawsze jest ładnie – poprawiła go, po chwili wgryzając się w posiłek. Tymczasem Narcyz otworzył usta, aby zacząć jej nawijać o sobie.
– Tak więc wydała mnie na świat cudowna zastępczyni klanu, znana jako Błękitna Cętka – zaczął swoją opowieść, uśmiechając się przy tym. Och, czy ten uśmiech kiedykolwiek schodził z jego pyska?
– Błękitna Cętka? Nigdy o niej nie słyszałam... – przerwała mu kocica. W gruncie rzeczy poznanie jego historii było ciekawsze, niż wpatrywanie się w przestrzeń, a skoro już miała ją zgłębiać, zamierzała to zrobić porządnie. O tak, Miodowa Łapa nie robiła niczego na pół gwizdka.
– Nie żyje od wielu księżyców – odpowiedział, a uśmiech na chwilę uciekł z jego pyska. Miodowa Łapa spuściła wzrok na mysz, którą jadła.
– Och, przykro mi...
– I słusznie. Była wspaniała. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że podobnie cudowna, co ja. Niestety, odeszła. Zostałem jednak ja, moja siostra Chaber i mój brat, Hiacynt. Lekcje na wojownika rozpocząłem pod okiem Oślego Ucha. Poznałaś go już. Jest on dość... cichy. W każdym razie... – Opowiadał. Mówił jeszcze długo po tym, jak skończyła posiłek, ale nie przeszkadzało jej to. W gruncie rzeczy, całkiem dobrze się go słuchało, mimo iż co chwila podkreślał, jaki to on nie jest wybitny i ilu nie ma zalet. W gruncie rzeczy i tak wiedziała, że czeka go rewanż i to ona opowie mu następnym razem trochę o sobie, a to napędzało jej chęci. W końcu, ktoś kto chciałby posłuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz