Uśmiech na pyszczku czekoladowego kocura, stał się jeszcze większy. Lubił zawierać nowe znajomości, nawet jeśli nie zawsze był pewny siebie, a zwykle kierował się spokojem i nieśmiałością. Cieszył się, że mimo młodego wieku (no dobrze, trochę już jest staruszkiem) ma tylu lojalnych oraz wspaniałych przyjaciół, na których mógł polegać. Czas oczywiście pokaże, czy te znajomości przetrwają, ale na razie zamierzał się cieszyć każdą, nawet taką najmniejszą relacją.
— Chętnie zostanę twoim przyjacielem. — miauknął asystent medyka. Nawet nie musiał się zastanawiać nad tą decyzją, bo przez te kilka księżyców, zdążył już polubić wojownika. Wróżył mu dobrą przyszłość. Jeżowa Ścieżka uświadomił też sobie, że nie miał żadnych wrogów i czuł się spełniony, że jego życie zmierza w tak dobrym kierunku. — Nie musisz mi się odwdzięczać. Cieszę się, że mogę ci służyć radą. Zawsze możesz do mnie przyjść, gdy będziesz mnie potrzebował.
— Dziękuję, Jeżowa Ścieżko. Zapamiętam. — miauknął syn Koniczynki.
Siedzieli jeszcze dłuższy czas na grzbiecie porzuconego potwora. Cicha zagościła między dwójką kocurów, ale zdawało się to im kompletnie nie przeszkadzać. Każdy z nich mógł błądzić we własnych myślach, które może czasami wydawały się zbyt odległe, ale dostęp do nich mieli tylko oni.
Później przyjaciele wrócili do obozu.
***
Pora Nowych Liści zagościła na dobre w Klanie Burzy. Wojownicy z radością przyjmowali ciepłe promienie słońca, ocierające się o ich futra, natomiast zapachy zwierzyny kusiły do polowania. Dalej jednak musieli uważać, gdyż zagrożenie kolejnym zatruciem, wisiało dalej w powietrzu. Medycy starali się więc o jak największe zapasy ziół, tak na wszelki wypadek. Odejście na pewien czas Konwaliowego Serca, sprawiło jednak, że Zajęcza Stopa i Jeżowa Ścieżka, sami musieli wybierać się w teren, zbierając trochę mniej roślin, gdyż tylko tyle zdołali unieść we dwójkę. Znowu czuli się jak za dawnych czasów, gdy byli mentorką i uczniem, przemierzającymi z pasją ścieżkę.
Czasami myślami wracali do snu, zesłanego im przez Klan Gwiazdy. Konwaliowe Serce już wtedy wyruszyła z Cętkowanym Kwiatem, więc - jak sądzili - nie mogła zjawić się na miejscu spotkań. Musieli sami odgadnąć znaczenie drugiego fragmentu snu. Pierwszy był jasny, że ktoś ma złamać kodeks i Jeżyk upierał się, że nie ma co wyciągać pochopnych wniosków, bo każdy medyk doskonale rozumie znaczenie kodeksu. A co jeśli zdradziła Słodki Język, dokładnie tak jak myślał?
Asystent medyka przeciągnął się przed swoim legowiskiem. Zajęcza Stopa wybrała się do Mokrej Gwiazdy na jego prośbę. Minęło trochę czasu od ucieczki Słonika i Melodyjki. Jeżyk tęsknił za szylketką, a mimo wszystko czuł lekki żal, że się nie pożegnała.
Czekoladowy kocur rozejrzał się po centrum. Wojownicy odpoczywali, dzieląc się językami, natomiast kocięta bawiły się przed żłobkiem. Jeżowa Ścieżka utkwił spojrzenie błękitnych ślepi w swoim bratanku, Dreszczu, zanim usłyszał dźwięk kroków. Zdziwiony spojrzał na Orlikowy Szept. Biały kocur podszedł do niego z dwiema myszami. Czekoladowy przyglądał się w ciszy, jak wojownik siada obok niego, jednego z gryzoni kładąc mu przed łapami.
— Pomyślałem, że może zjemy razem posiłek?
— Akurat zgłodniałem. — zaśmiał się Jeżowa Ścieżka. Faktycznie w brzuchu mu burczało, a kocur nie lubił, gdy czuł uczucie głodu. Pochylił się, uważnie obwąchując i oglądając zwierzynę. Musieli uważać co jedzą. Zwierzyna w części terenu, dalej była zatruta. Gdy nie dojrzał ani nie wyczuł nic złego, zjadł kilka kęsów. Mięso było świeże i smaczne. Orlik musiał wrócić dopiero z polowania. To miłe, że o nim pomyślał.
— Robiłeś dzisiaj coś ciekawego?
Jeżyk skinął głową, biorąc kolejny kęs zwierzyny.
— Sblawdzalencymamywsytkieziola. — miauknął z pełnym pyskiem.
Orlikowy Szept zaśmiał się cicho.
— Wybacz, Jeżowa Ścieżko, ale nic nie zrozumiałem poza "ziołami".
Syn Brzozowego Szeptu dokończył swoją mysz, zanim uśmiechnął się szeroko. Puchatym ogonem otulił łapy. Obserwował chwilę jak Orlikowy Szept bierze kęs swojej myszy.
— Sprawdzałem czy mamy wszystkie zioła. W Porze Nowych Liści jest o nie łatwiej, ale mimo wszystko trzeba mieć się na baczności, żeby żadnych nie zabrakło. Kto wie, kiedy mogą się najbardziej przydać.
— Rozumiem.
— Tęsknisz za Cętkowanym Kwiatem i Konwaliowym Sercem, co? — Jeżyk bez trudu odgadł, gdzie zmierzyły myśli syna Koniczynki, gdy ten spojrzał tęsknie na wyjście z obozu. Jego kara minęła, mógł go opuszczać kiedy chciał, ale jaka to przyjemność, gdy na spacer chodziło się samotnie albo jedynie z patrolem? Może gdyby Orlikowy Szept miał ucznia byłoby inaczej, jednak na razie Mokra Gwiazda nic nie wspominał o tym, by biały kocur miał kogoś dostać "pod swoje skrzydła".
— Brakuje mi ich. Martwię się, czy są bezpieczne. Obóz wydaję się taki pusty bez nich. — westchnął wojownik.
— Zajmą się tą znajomą i wrócą. Znowu będziesz miał przy sobie swoją partnerkę i naszą przyjaciółkę. Tak poza tym jak ci się układa z Cętkowanym Kwiatem? Myśleliście już o... — nie dane mu było dokończyć. W tej chwili dojrzał Tańczącą Zorzę przytulającego uśmiechniętą Rzeczny Nurt. Siostra wyglądała na szczęśliwą. Niemal zdawało mu się, że słyszał jej mruczenie i głos, gdy mówiła coś wojownikowi podekscytowana. Taniec nie był już tym małym szkrabem, jego siostrzyczka również dorosła. Jeżyk poczuł jak sierść zaczyna mu się jeżyć z podenerwowania. Wiedział, że kiedyś jego siostry zaczną szukać miłości, ale nie sądził, że tak szybko. Niczym prawdziwy troskliwy brat, zmrużył oczy, gotowy do odbycia poważnej rozmowy z być może przyszłym szwagrem. Zanim jednak podszedł, dwójka kotów wymknęła się z obozu, pozostawiając czekoladowego zdezorientowanego.
— Widziałeś ich? Moja siostra i on? Oni razem? przecież Rzeczny Nurt jest jeszcze taka młoda! a jeśli ją skrzywdzi? zostawi? albo nie odwzajemni uczuć? kiedy niby się do siebie zbliżyli? czemu tego wcześniej nie zauważyłem? nie mogę uwierzyć. Moja malutka siostra... ma partnera? — miauczał brat Rzeki. Nawet nie spojrzał na Orlika, zbyt zajęty obserwowaniem wyjścia. Czy to możliwe, że ich rodzina się wkrótce powiększy?
Czekoladowy kocur rozejrzał się po centrum. Wojownicy odpoczywali, dzieląc się językami, natomiast kocięta bawiły się przed żłobkiem. Jeżowa Ścieżka utkwił spojrzenie błękitnych ślepi w swoim bratanku, Dreszczu, zanim usłyszał dźwięk kroków. Zdziwiony spojrzał na Orlikowy Szept. Biały kocur podszedł do niego z dwiema myszami. Czekoladowy przyglądał się w ciszy, jak wojownik siada obok niego, jednego z gryzoni kładąc mu przed łapami.
— Pomyślałem, że może zjemy razem posiłek?
— Akurat zgłodniałem. — zaśmiał się Jeżowa Ścieżka. Faktycznie w brzuchu mu burczało, a kocur nie lubił, gdy czuł uczucie głodu. Pochylił się, uważnie obwąchując i oglądając zwierzynę. Musieli uważać co jedzą. Zwierzyna w części terenu, dalej była zatruta. Gdy nie dojrzał ani nie wyczuł nic złego, zjadł kilka kęsów. Mięso było świeże i smaczne. Orlik musiał wrócić dopiero z polowania. To miłe, że o nim pomyślał.
— Robiłeś dzisiaj coś ciekawego?
Jeżyk skinął głową, biorąc kolejny kęs zwierzyny.
— Sblawdzalencymamywsytkieziola. — miauknął z pełnym pyskiem.
Orlikowy Szept zaśmiał się cicho.
— Wybacz, Jeżowa Ścieżko, ale nic nie zrozumiałem poza "ziołami".
Syn Brzozowego Szeptu dokończył swoją mysz, zanim uśmiechnął się szeroko. Puchatym ogonem otulił łapy. Obserwował chwilę jak Orlikowy Szept bierze kęs swojej myszy.
— Sprawdzałem czy mamy wszystkie zioła. W Porze Nowych Liści jest o nie łatwiej, ale mimo wszystko trzeba mieć się na baczności, żeby żadnych nie zabrakło. Kto wie, kiedy mogą się najbardziej przydać.
— Rozumiem.
— Tęsknisz za Cętkowanym Kwiatem i Konwaliowym Sercem, co? — Jeżyk bez trudu odgadł, gdzie zmierzyły myśli syna Koniczynki, gdy ten spojrzał tęsknie na wyjście z obozu. Jego kara minęła, mógł go opuszczać kiedy chciał, ale jaka to przyjemność, gdy na spacer chodziło się samotnie albo jedynie z patrolem? Może gdyby Orlikowy Szept miał ucznia byłoby inaczej, jednak na razie Mokra Gwiazda nic nie wspominał o tym, by biały kocur miał kogoś dostać "pod swoje skrzydła".
— Brakuje mi ich. Martwię się, czy są bezpieczne. Obóz wydaję się taki pusty bez nich. — westchnął wojownik.
— Zajmą się tą znajomą i wrócą. Znowu będziesz miał przy sobie swoją partnerkę i naszą przyjaciółkę. Tak poza tym jak ci się układa z Cętkowanym Kwiatem? Myśleliście już o... — nie dane mu było dokończyć. W tej chwili dojrzał Tańczącą Zorzę przytulającego uśmiechniętą Rzeczny Nurt. Siostra wyglądała na szczęśliwą. Niemal zdawało mu się, że słyszał jej mruczenie i głos, gdy mówiła coś wojownikowi podekscytowana. Taniec nie był już tym małym szkrabem, jego siostrzyczka również dorosła. Jeżyk poczuł jak sierść zaczyna mu się jeżyć z podenerwowania. Wiedział, że kiedyś jego siostry zaczną szukać miłości, ale nie sądził, że tak szybko. Niczym prawdziwy troskliwy brat, zmrużył oczy, gotowy do odbycia poważnej rozmowy z być może przyszłym szwagrem. Zanim jednak podszedł, dwójka kotów wymknęła się z obozu, pozostawiając czekoladowego zdezorientowanego.
— Widziałeś ich? Moja siostra i on? Oni razem? przecież Rzeczny Nurt jest jeszcze taka młoda! a jeśli ją skrzywdzi? zostawi? albo nie odwzajemni uczuć? kiedy niby się do siebie zbliżyli? czemu tego wcześniej nie zauważyłem? nie mogę uwierzyć. Moja malutka siostra... ma partnera? — miauczał brat Rzeki. Nawet nie spojrzał na Orlika, zbyt zajęty obserwowaniem wyjścia. Czy to możliwe, że ich rodzina się wkrótce powiększy?
<Orliku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz