Po czasie zrezygnowany wojownik przestał się szarpać, teraz już tylko bezwładnie zwisał w łapach młodego Dwunożnego. Nieśli go w stronę farmy. Po co? Nie wiedział i chyba nie chciał wiedzieć. W myślach zdążył już pożegnać się ze wszystkimi bliskimi mu kotami, przeprosić za to, że był taki beznadziejny oraz posłać modlitwę do Klanu Gwiazdy, żeby jak już miał umierać, niech przynajmniej dokonał tego szybko i bezboleśnie. Potwornie bał się tych dziwnych stworzeń, które jak gdyby nigdy nic go porwały. Jaką to miało siłę! Nieważne jakby próbował, nie mógł wyrwać się z uścisku tych łysych łap. A podrapać Dwunożnego nie był w stanie, za bardzo sparaliżował go strach. No cóż, a więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to koniec Jaskrowego Pyłu, niemądrego i słabego wojownika Klanu Nocy.
Trójka wrogich postaci, które go uprowadziły, radośnie gawędziły, a właściwie to wykrzykiwały coś między sobą, jednakże on nie rozumiał ich dziwnego języka. Bardziej skupił się na tym, że byli już kilkanaście lisich ogonów od farmy. Nerwowo przełknął ślinę. Wtem, kocię Dwunożnych, które go trzymało, niespodziewanie przyspieszyło, sprawiając, że kocur podskakujący w jego rękach przeraził się jeszcze bardziej. A więc chcą go najpierw wymęczyć, a dopiero po tym zabić? Przecież on nie zniesie tych tortur.
— Po-pomocy… — Położył uszy po sobie, a ku jego zdziwieniu, paskudne osobniki zaśmiały się na wypowiedziane przez niego słowa.
Tak, takie to było zabawne?! Chyba, że oni nie rozumieli jego wypowiedzi, tak samo, jak on nie rozumiał ich… nie, to wszystko było zbyt skomplikowane. Jedyne, czego Jaskrowy Pył teraz naprawdę pragnął, to zakończenia swojego cierpienia. Jeśli i tak ma zginąć, to teraz! A może… może te istoty zamierzały go zjeść?! Nie, ta myśl była jeszcze bardziej przerażająca. Nie chciał skończyć jako ich posiłek.
— Wieczorniku, Zboże, Jesionku, mamo… będę tęsknić. Wszyscy… wszyscy byliście dla mnie bardzo ważni, ale lepiej, żebyście się w ogóle nie przejmowali moim tragicznym końcem. Chyba beze mnie nawet będzie wam lepiej. — Wtem Dwunożni zatrzymali się, a kocur uniósł łebek z rosnącym w oczach przerażeniem.
Dotarli na farmę.
Osobnik, który przez cały ten czas mocno ściskał go w swych łapach, teraz podał go jednemu ze swoich towarzyszy, znowu mówiąc coś podniesionym głosem. Następnie podszedł do dziwacznej konstrukcji, którą wcześniej Jaskier widział jedynie z daleka. Kocur obserwował wystraszonymi ślepiami, jak ten nadusza podejrzanie wystające coś, a ściana jak gdyby nigdy nic się otwiera. Pozostałe dwa kocięta Dwunożnych podążyły za nim. W przerażonym wojowniku pojawiła się nowa nadzieja i ponownie spróbował się wyrwać, ale i tym razem okazało się to bezskuteczne. Weszli do środka, a ściana zamknęła się za nimi. Pisnął, tylną łapą lekko kopiąc swojego oprawcę w brzuch. To koniec. Zabrali go do swojego strasznego, pachnącego kurzem i przedziwnymi przedmiotami obozu, żeby się z nim rozprawić.
Przed nimi był tylko długi i wąski korytarz. Dziwnie oraz niepraktycznie urządzili tą swoją bazę. Jaskrowy Pył jednak szybko zorientował się, że na ścianach znajdują się odstające powierzchnie, podobne do tej, za pomocą której tutaj weszli. A więc to musiały być przejścia do legowisk… czy Dwunożnych było tutaj więcej? Kocięta raczej nie mogą mieszkać same, a te osobniki ewidentnie nie wyglądały na dorosłe.
Istota odłożyła go na podłoże, by tak jak pozostali, zdjąć z siebie swoje futro, pod którym mieli... kolejne futro? Wojownik teoretycznie dostał teraz szansę na ucieczkę, ale był zbyt sparaliżowany i jednocześnie zdumiony, by w ogóle się ruszyć. Gdy oprawcy odłożyli swoją zrzuconą sierść, ponownie wzięli biedaka na ręce i skierowali się do jednego z przejść. Spodziewając się, że przed nim ukaże się przerażające miejsce egzekucji lub spożywania posiłków, zamknął oczy, ponownie posyłając modłę do przodków. Jednak, ku jego zdziwieniu, zamiast wylądować w błocie czy czymś innym, równie nieprzyjemnym, poczuł pod łapami bardzo mięciutką powierzchnię. Wydawała się nieporównywalnie przyjemniejsza od posłań, z jakich korzystali w Klanie Nocy. Czy to podstęp? Niepewnie uchylił powieki i odkrył, że siedział, przytulany przez Dwunogów, na dużym, miękkim prostokącie wybijającym się nieco ponad podłoże. Powoli rozejrzał się wokół. Legowisko było przejrzyste, jasne i przytulne, przepełnione masą nieznanych kocurowi przedmiotów. Dziwnie tu pachniało, tak sztucznie. Ale… ale tak chyba nie wyglądałoby miejsce do egzekucji, tortur, czy nawet więzienie? Coś tutaj mocno nie grało. Te osobniki knuły chyba coś znacznie bardziej przebiegłego i brutalnego, niż Jaskrowy Pył mógł się z początku spodziewać. Skończy marnie, czuł to.
Niespodziewanie nawierzchnia na ścianie znowu się otworzyła. Tam stanął iście przerażający Dwunożny, na którego widok kocur o mało co się nie zachłysnął. Ten przedstawiciel gatunku był wyraźnie starszy od porywaczy — wyższy, bardziej barczysty, grubszy w pasie, z pomarszczoną skórą. Do tego miał znacznie więcej futra na pysku, nie okalało ono tylko czubka głowy, ale i podbródek. Sierść była dziwnie siwa. To musiał być prawdziwy oprawca wojownika! Jego kocięta tylko złowiły bezbronnego kota na jego rozkaz! Zapiszczał i zgarbił się jeszcze bardziej. Wtem został zauważony przez ów osobnika. Osobnik spojrzał na niego z obrzydzeniem i zaczął coś wykrzykiwać, wymachując przy tym swoimi dziwnymi łapami. Jaskier schował pyszczek między przednimi kończynami, przerażony. Młode Dwunożne też zaczęły mówić, a choć ich nie rozumiał, ich głosy były przepełnione żalem i sprzeciwem. Nie wiedział, czemu chcieli się sprzeciwiać oraz nawet nie miał kiedy o tym myśleć, bo potężna łapa zacisnęła się na jego karku. Istota podniosła go do góry, machając przed pyskiem palcem i jeszcze grożąc. Kocurek, czując, że zaraz wyjdzie z siebie, zamknął oczy.
Wyczuł, że Dwunożny zaczął go gdzieś nieść, ale bał się już nawet pisnąć. Ocknął się dopiero w chwili, gdy został brutalnie upuszczony na ziemię, a ściana za nim zamknęła się z głośnym hukiem. Huh, w tym legowisku było dziwnie zimno. Do tego zdawał się wiać wiatr, a w środku go nie było, cały obóz był zabudowany i nie dopuszczał do siebie świeżego powietrza… ale Jaskrowy Pył wciąż nie odważył się otworzyć ślepi.
— Jaskier! Żyjesz, dzięki Klanowi Gwiazdy! — dopiero znajomy głos sprawił, że kocur podniósł się z ziemi jak oparzony.
Przed nim stał Jesionowy Wicher, a obydwoje znajdowali się na zewnątrz, zaraz przed wejściem na farmę. Wojownik był wciąż w ogromnym szoku. Porwali go i narobili mu tyle stresu tylko po to, żeby zaraz przywrócić mu wolność? Nic z tego nie rozumiał.
— Żyję… chyba. Jesionowy Wichrze, nawet nie wiesz, jak cieszę się, że cię widzę. Ci Dwunożni to najbardziej przerażające istoty na tej ziemi!
<Jesionku? Przepraszam, że tyle to trwało ;;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz