– Już się nie martw, Mokry nie będzie miał nic przeciwko. Poza tym, idę z tobą. – Przy ostatnim zdaniu uśmiechnęła się delikatnie, chociaż szybko się zreflektowała. Narcyz wychwycił już kilka takich przelotnych uśmiechów i traktował je jako niejakie zdobycze. W końcu, kotka rzadko kiedy obdarzała kogokolwiek owym gestem, czuł się więc tym bardziej wyróżniony, skoro uśmiechała się właśnie do niego.
– Och, rozumiem, że zostałem twoim opiekunem? – zapytał, uśmiechając się zawadiacko. Z ust Miodowej Łapy wydobyło się prychnięcie.
– Chciałbyś – burknęła. Kocur jednak zdawał się w ogóle jej nie usłyszeć.
– Masz szczęście, kuleczko. Wiesz, trafić na tak wspaniałego opiekuna jak ja, to wręcz cud. W moim towarzystwie włosek ci z głosy nie spadnie, słowo daję. Zresztą, ty wiesz, jaki jestem niezawodny, co?
Nie zesraj się, pomyślała kremowa koteczka, jednak pozwoliła sobie jedynie na przewrót oczami. Z jakiegoś powodu oszczędzała trochę złośliwości wobec niebieskiego kocura. Miał u niej taryfę ulgową, czy coś w tym stylu. Niech się cieszy.
– Idziesz, czy nie? – rzuciła, ruszając do wyjścia z obozu. Kocur uśmiechnął się i ruszył za nią, zaczynając swoją gadkę o tym, jaki to nie był cudowny dzisiejszego dnia. Cóż, pewnie tak samo, jak wczoraj. I przedwczoraj. I księżyce wcześniej. Uszli już spory kawałek, gdy coś zwróciło uwagę Miodowej Łapy.
– Narcyzie, nie ruszaj się – oznajmiła poważnie, wpatrując się w jego futro.
– Co? Och, nie możesz się na mnie napatrzyć, Miodowa Łapo? – Sprawiło mu to nie małą satysfakcję i Miód zdawała sobie z tego sprawę. Debil, nie zawsze chodziło o niego. Znaczy, tak, tym razem chodziło, ale nie koniecznie w ten sposób, w jaki to sobie ułożył.
– Ta, ta, stój bez ruchu. – Zbliżyła się i teraz miała już pewność. W ciało kocura wbity był kleszcz.
Powinnam dostawać dorodnego królika za każdym razem, gdy znajduję u kogoś kleszcza, uśmiechnęła się do siebie ironicznie. Widocznie kocury w jej towarzystwie miały po prostu pecha. – Wracamy do obozu.
– Coś się stało? – Wojownika widocznie zdziwiła apodyktyczna decyzja uczennicy.
– Tak. Tobie. Masz kleszcza. Chodź. – Nie słuchając nawet, jak ten zaczął jęczeć na swój los, zawróciła i ruszyła przed siebie, pewna, że idzie za nią.
~*~
– Jest tu kto? – Zajrzała do leża medyka i ujrzała czekoladowego kocura, który natychmiast obrócił głowę w jej kierunku. Musiała przyznać, że ucieszyła się, że widzi jego, a nie Zajęczą. Szylkretka zdecydowanie działała jej na złość.
– Miodowa Łapo, potrzebujesz czegoś? – zapytał uprzejmie kocur. Miód wkroczyła do jego legowiska, a za nią wszedł i Narcyzowy Pył.
– Przyprowadziłam kolejnego delikwenta z kleszczem – oznajmiła, wskazując głową na towarzysza. Narcyz zmarszczył brwii, kiedy to nazwała go po prostu "kolejnym delikwentem". Co ona sobie myślała? Przecież nie był byle "Delikwentem z kleszczem".
– Naprawdę? Ty to masz dopiero szczęście. – Kocur zaśmiał się serdecznie. – Chodź, Narcyzie.
Syn Błękitnej Cętki posłusznie stanął przed medykiem, który szybko znalazł intruza na jego futrze. Miodek usłyszała, jak jej kolega szepcze do Jeżowej Ścieżki, aby zrobił to szybko, ale postanowiła tego nie komentować. Jej pewnie też nie podobałoby się, gdyby coś naruszało jej cudowne futro, wiec tutaj akurat rozumiała kocura.
– Co teraz zrobisz? Nałożysz mu coś po wyjęciu kleszcza? – Zainteresowała się Miodowa. Ostatnim razem nie przyszło jej do głowy, aby zadawać pytania i bardzo tego żałowała. Lubiła zdobywać nową wiedzę, kto wie, może kiedyś się przyda. A nawet jeśli nie, to fajnie jest mieć się czym pochwalić, szczególnie przed Narcyzem.
– Fujka, zaprzątasz sobie głowę czymś takim? – jęknął niebieski. Kocica prychnęła.
– Kochany, ty sobie stój i wyglądaj, a ja posłucham – poleciła. Kątem oka dostrzegła, jak Jeżowa Ścieżka uśmiecha się lekko.
– Skoro tak panna stawia sprawę. – Widocznie zadowolony z tego, co usłyszał, wojownik postanowił jej nie przeszkadzać. Cudnie. Uczennica wlepiła swój wzrok w Jeżową Ścieżkę, czekając z zainteresowaniem.
<Jeżyku? c: >
To jej nowa praca xD
OdpowiedzUsuń