Dzisiaj moje kociaki zostały wojownikami! Czuje się cudownie i jestem dumny. Teraz wiem, jakie to uczucie. Niech będą długo służyć klanowi! Tylko niestety Sarnia Łapa nie został mianowana, niedługo zostanie! Na pewno.
Wstaję z miejsca niedaleko kamienia, podchodzę do nowych wojowników.
– Gratulacje. – uśmiecham się przyjaźnie. Mają piękne imiona: Sowi Szpon, Krecia Norka i Modrzewiowa Kora. Łasica także podchodzi i uśmiecha się lekko. Też musi być dumna z naszych dzieci.
***
On nie żyje! Mój kochany synek. Umarł. Krecia Norka, czemu musiało go to spotkać?! On niedawno został wojownikiem! Jestem w lesie i płaczę, czemu?! Gorzka, Gęsie Pióro i teraz on!
— Ccccczzzzeeemmmmuuu?! — mówię załamany. On był młody, miał jeszcze tyle życia przed sobą. Wiem, że powinienem być w obozie, jednak jest jeszcze wysokie słońce, a w nocy dopiero będzie czuwanie. Chyba mogę sobie popłakać? Kodeks wojownika nie zabrania płakania po stracie syna. Słyszę za sobą kroki, odwracam się zapłakany. Łasica. Ona nie może mnie widzieć w takim stanie, próbuję, przestać płakać jednak nie udaje mi się zaprzestać.
— Mi też jest ciężko po jego stracie. — Kotka przytula się do mnie.
— Czemu?
— Nie wiem, Zmierzch, ale musisz dać przykład reszcie jego rodzeństwa, że ty dajesz radę, w końcu jesteśmy ich autorytetami. — Kotka wtula się mocniej.
— Taaak-k — chlipię.
— Ogarniesz się, Zmierzch?
— Nie wiieeewiieemm. — nadal chlipię. Kotka liże mnie po klatce piersiowej.
— No dobra, nie rozklejaj się mi tu, chodź. — Łasica wstaje. — Musimy iść, niedługo czuwanie.
— Taaakk. — Powoli wstaję i idę do obozu.
***
Idę do legowiska, całą noc czuwaliśmy, a przed chwilą pochowali go. Wchodzę do legowiska i zwijam się w kulkę na swoim miejscu. Biedny synek, czemu Gwiezdni go wezwali? Oddaję się w sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz