Na głos ojca zjeżyła futro.
- Co wy tu robicie?! - krzyknął Myszołów, chwytając dwie zguby w zęby.
Zdenerwowany dymny zaniósł kotki do żłobka, nie szczędząc ich matce szczegółów na temat tego, co widział. Leszczyna zgromiła obie wzrokiem, jednak bardziej oberwało się Cichej, bo jak słusznie domyślała się Leszczyna, to ona za tym stała.
- Masz karę! Nie wychodzisz ze żłobka, będziesz siedziała obok mnie. - Zarządziła ku aprobacie ojca, a ku zdziwieniu jej rodzeństwa. - Aż do Pory Nowych Liści.
Cicha mrugnęła szybko, nim nie obnażyła kiełków i złoszcząc się, zaczęła walić ogonem o kostki i ziemię. Nie chciała kary! Niech jej matka w końcu zrozumie, że to tak nie działa! Cicha będzie się wymykać jeszcze długo, a takie coś jak uziemienie nie zniszczy jej ducha, o nie! Nie pozwoli na to, przez kilka słów pręgowanej.
Rodzeństwo wyglądało na zdumione zachowaniem siostry jak i przerażone ostrym tonem rodzicielki. To jednak nie zniechęciło młodej niemej kocianki.
Chciała wykrzyknąć w twarz matce, że sobie poradzi bez niej i może dać jej spokój, jednak jak wiadomo, nie mogła.
Zamiast tego biła ogonem o ziemię, strosząc futro zupełnie tak, jakby to miało odstraszyć zdenerwowaną Leszczynę. Królowa ignorując syki młodej, złapała ją silnie za kark i usadziła w kącie jabłonki. Następnie przywołała do siebie resztę kociąt, by je umyć i nakarmić.
- Niedługo przestaniecie jeść mleko - mruknęła już dużo spokojniej, czym zaskoczyła jak i wkurzyła Cichą.
Aha, więc na nią będzie krzyczeć, ale resztę kociaków pogłaszcze po główkach? Od kiedy tak się robi! To jawna d y s k r y m i n a c j a! Poza tym, o co chodziło z zaprzestaniem jedzenia mleka? To istniało coś poza nim?
- Jak to? - zapytał Mirabelek, a Cicha fuknęła zza matki, obrywając za to z ogona w głowę.
Fajnie, teraz ma futro w pyszczku.
- Jak skończycie cztery księżyce możecie spróbować mięsa - wytłumaczyła, ale widząc nierozumiejące spojrzenia sprostowała. - Tego, co ja jem.
Między kociakami rozległy się szepty. Do tego wszystkie były wielce zdziwione. One i mięso? Czy jest ciepłe jak mleko? Słodkie? A może z tego robi się jakiś sok i pije?
Cicha prychnęła na głupotę jej rodzeństwa. Że też oni są spokrewnieni! Przecież wiadomo, że mięso nie jest do picia. Szylkretka wiele razy widziała jak matka gryzła ten dziwny twór zwany "piszczką". Tylko, że to coś nie piszczało. Skąd taka nazwa?
Pokręciła głową, wychodząc dziarsko zza ogona matki. Podeszła do rodzeństwa i wszystkich po kolei uderzyła łapką w łeb. Miało znaczyć "źle myślicie", ale zostało odebrane inaczej.
Mirabelek oddał jej, jednak mocniej, przez co Cicha myślała, że chce ją zaatakować. Skoczyła na brata, pazurkami łapiąc za jego futerko. Tarzali się tak parę chwil, nim nie przyszedł Myszołów. Mirabelek pognał do ojca zostawiając siostrę z chęcią przyłożenia komuś.
Jej zielone oczy spoczęły na dwóch pozostałych siostrach. Śliwka uciekła od razu, więc jej celem stała się Brzoskwinka.
Bez chwili zwłoki skoczyła na szylkretkę, rozpoczynając walkę pod czujnym okiem Leszczyny.
<Brzoskwinka? Uwu możesz dać skip do wiosny ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz