Od kiedy koteczka troszkę podrosła i dostała niewypowiedziane pozwolenie od mamy na swobodne przemieszczanie się po kociarni, każdy dzień ograniczał się do powtarzania o konkretnych porach, tych samych zajęć, co dnia poprzedniego. Mgiełka, póki nie ukończy sześciu księżyców, stała się poniekąd niewolnikiem czasu, zapętlanych myśli i czegoś, co zobaczyła po raz pierwszy dość niedawno. TO coś od tamtej pory odwiedziło ją tylko raz, co dziwiło kociaka, ponieważ słowa wypowiedziane wtedy w jej kierunku nie brzmiały tak, jakby miały zapowiadać koniec niechcianych odwiedzin. W obecnej chwili siedziała przy jeszcze śpiącej mamie i oglądała zabawę brata kulką mchu. Nie miała ochoty do niego dołączyć, ponieważ nie widziała w tym najmniejszego celu. Bała się, że jak tylko na małą chwilkę odwróci myśli w innym kierunku, zapomni o TYM czymś, bawiąc się beztrosko z bratem, a co gorsze nie będzie czujna, przerażający cień wróci. Z jakichś powodów wiedziała, że ten nie chce jej skrzywdzić, ale nie docierało to do jej świadomości, po prostu przygniatał ją ciężar wiedzy o istnieniu tej "postaci". Patrzyła się dość nieobecnym wzrokiem przed siebie, pogrążona w myślach, które odbiegały od beztroskiego rozumowania kociaka. Nagle ni z gruszki, ni z pietruszki przed koteczką, wyrósł jej braciak z kulką mchu w pyszczku. Położył ją przed Mgiełką i spojrzał wyczekująco w kierunku siostry
—- Chces pobawic się ze mną? — Jakby wyrwana z transu, nie mogąc ogarnąć umysłem, o co właśnie zapytał ją brat, spojrzała na niego tępym wzrokiem z pytaniem, które wyrażały jej przerażone oczka, a mianowicie o sens wypowiedzianych w jej kierunku słów. Opuściła swój wzrok zawstydzona, ale w tym momencie ujrzała kulkę mchu przed swoimi łapkami. W momencie domyśliła się, o co chodzi Szronkowi.
— Wybac, ale nie... Nie mam ochoty... — W momencie wypowiedzenia tych słów, odsunęła się lekko od brata, chowając swoje łapki za jeszcze niezbyt długim ogonkiem.
— Ty nigdy nie chces się bawic!
— Pseplasam... — wysepleniła Mgiełka i wtedy właśnie zobaczyła TO, czego znów zobaczyć nie chciała. Mały, niepozorny cień przesuwał się w jej kierunku, a ta lekko zadrżała, co nie umknęło uwadze Szronka.
— Wsystko okej? Wies, jak nie chces się bawic to mozemy potem... — brat koteczki wydał z siebie te słowa dość zatroskanym tonem, co tylko jeszcze bardziej pogorszyło sytuację malutkiej, bo nie dość, że cień nie zniknął, to jeszcze się odezwał, tylko tym razem brzmiał trochę poważniej, a co za tym idzie groźniej: "Czemu nie chcesz mnie widzieć? Jestem taki samotny...".
— K-kim jesteś? — Przerażony głos oddawał wszystkie emocje małej, głównie był to strach, ale też gniew czy nienawiść do "prześladowcy".
— Do kogo mówis?
— No do niego! — Wskazała łapką w kierunku Szronka, ponieważ byt znajdował się aktualnie dosłownie obok niego i jak to możliwe, że braciak tego nie zauważył? Przecież on jest taki przerażający...
— Ale tu nikogo nie ma przeciez.
— Ja go widze i słyse, cemu ty nie?
— Bo nic tu nie ma. — Zrezygnowany Szronek zabrał kulkę mchu sprzed Mgiełki — mówiłem, ze jak nie chces się bawić, to wystarcy powiedziec, a nie wymyślac bajecki dla kociaków.
— Ale ja nic nie wymyślam! - Teraz w oczętach koteczki pojawiły się łzy, czemu jej brat nie chce jej wierzyć, a jeszcze ważniejsze, czemu nie widzi tego cienia? "Bo tylko ty możesz mnie zobaczyć, inni są zbyt głupi..." — usłyszała ze strony niechcianego gościa. Skąd on wiedział, o czym właśnie myśli? W tym momencie jej strach przekroczył jakiekolwiek granice. Zamknęła oczka i schowała je w łapkach.
— Akurat! Wies co, ty jakas dziwna jestes! - Szronek odwrócił się i nawet nie chciał słuchać tłumaczeń siostry. Zrezygnowana, spojrzała na przybysza. "Chcesz się pobawić?" — usłyszała w swoim kierunku. Gdy dotarło do niej znaczenie tych słów, w dotąd niewyróżniającym się niczym, czarnym cieniu na ułamek bicia serca pojawiły się dwa lekko czerwone oczka i wtedy właśnie była pewna, że zabawa w wykonaniu tej osobistości raczej nie będzie niczym przyjemnym. Skuliła się i po chwili z cichutkim piskiem podbiegła pod wyjście z kociarni. Usadowiła się w wygodnej pozycji, którą przyjmowała codziennie w tym miejscu i zamknęła żółte oczka pełne strachu, tłumacząc sobie, że TO coś tak naprawdę nie istnieje, jej kocięca głowa po prostu lubi jej uprzykrzać życie i to tyle. Jednak w głębi serduszka wiedziała, że w tej chwili właśnie się oszukuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz