*skip time*
Łaciata przechadzała się po obozie. Legowisko wojownika skupiło ją uwagę, Jałowcowa Łapa, a właściwie już Jałowcowy Świt został wojownikiem, chciała zobaczyć jak sobie radzi z nową rangą. Wiedziała, że każde stanowisko wyżej jest coraz trudniejsze i przynosi nowe obowiązki, a czasami nawet małe problemy. Przypominało jej się kiedy ona została asystentką medyka, mogło się wydawać, że było to tak dawno temu, a czarna pamiętała to tak jak by wydarzyło się to wczoraj.
- Cześć, Jałowcu! - miauknęła do wojownika widząc go leżącego na mchu. - Co tam porabiasz, idziesz już spać? - próbowała sprawiać wrażenie wesołej i pełnej życia kotki.
- Cześć... - miauknął cicho Kocur.
- J-jesteś smutny? - zapytała niepewnie łaciata przyglądając się uważnie Jałowcowi.
Ten tylko wydał cichy pomruk żalu i niezadowolenia.
Żółtooka zastanawiała się przez chwilę czy to nie przez to, że niedawno odeszła czwórka Burzaków. Sama przeżywała dość mocno ich śmierć, ale ona nie miała czasu na płacz i żal.
Usiadła koło niebieskookiego. Cicho westchnęła.
- Wiem... Śmierć mocno boli... Czasami nawet tych, którzy nawet nie zawarli zbyt dużych znajomości z kotami. A-ale życie dotyczy się dalej, też do przeżywałam. Trzeba łapać dobre chwile bo uciekną tak samo szybko jak liść z wiatrem. - mruknęła do czekoladowego arlekina.
Kot zgiął lekko szyję.
- Bluszcz była młoda, nie musiała umierać... - miauknął pod nosem Jałowiec.
- Stało się. Mi też jest jej szkoda... - odrzekła asystentka medyka. - Była młoda, młoda i niewinna. Teraz jest w Klanie Gwiazdy, mogę ci obiecać, że jest tam szczęśliwa. Patrzy na nas, na pewno nie chce by teraz się tym smucił, głowa do góry. Kiedyś i ty tam trawisz, - powiedziała Konwalia, a po chwili dodała szybko, aby nie nadać jakiegoś głupiego pomysłu młodszemu. - ale na pewno nie jest warte skracać drogi życia.
Wojownik pokiwał powoli głową.
<Jałowiec? Sorry, za gniota :c>
psssst Jałowcowego ŚwitU, nie ŚwitA :>
OdpowiedzUsuńUpss... Sorka, dzisiaj jestem strasznie nieprzytomna.
OdpowiedzUsuń