- Znów o nim myślisz? - zagadnęła go ukochana.
Skinął głową.
- Wiesz. Ja też tęsknie za rodzicami i braćmi. - wyznała.
No tak. W końcu Brzoskwinka trafiła do nich jako kocię. Nie wiadomo czy została porzucona, czy może jej rodzicom stała się krzywda. Wiedział tylko, że twierdziła, że się zgubiła. Zdziwił się, że w ogóle nie wypytywał ją o jej rodzinę. Może powinien? Może dzięki temu poczuje się zrozumiany?
- Miałaś braci?
- Tak. Trójkę. Byli naprawdę wspaniali. Tęsknie za nimi.
Chwilę leżeli wtuleni w siebie, czekając aż pogoda na zewnątrz się uspokoi.
- Może powinnaś iść z tym do tego medyka? - Przełknął gule w gardle na myśl, o tym miejscu. Tam w końcu znaleziono jego martwego braciszka.
- Zrobię to, kiedy przestanie padać. Yh... Czuję się jakby ktoś rzucał mi do głowy kamienie.
- To może lepiej nie czekaj. - Wstał, zachęcając ukochaną do wstania.
- No dobrze... Pójdę. Ale ty zostań. - powiedziała, pacając go ogonem po nosie.
- Ale...
- Żadne ale. Jeszcze nie powinieneś tam wchodzić.
Miała rację. Skinął jej tylko głową i znów ułożył się na posłaniu. Brzoskwiniowa Bryza zniknęła w strugach deszczu. Poczuł, że już za nią tęsknił. Ach, ta miłość.
- Jak tam? - Dosiadł się do niego Szakłakowy Cień.
Kocur był byłym mentorem vanki i pomagał im w zejściu się.
- Lepiej - miauknął niezbyt przekonująco.
- Mówię o was. Wiem, że pewnie teraz nie masz ochoty na żadne romanse, ale może przydałoby się wam, no nie wiem... spędzenie czasu razem. Tak... sam na sam?
- Co? - spojrzał na niego zdziwiony.
Co starszy mu chciał przez to zakomunikować? Oczywiście sądził, że takie spędzenie czasu mogło im wyjść na dobre. W końcu ostatnio zaniedbał kotkę. Mogliby wyjść połowić ryby, czy coś... Chociaż nie wiedział, czy to nie jest zbyt nie romantyczne.
- Przemyśle to. - w końcu powiedział.
Kocur poklepał go ogonem po grzbiecie, po czym odszedł. Wiedział, że najlepiej poczekać, nie robić nic na siłę.
Po jakimś czasie dojrzał wracającą Brzoskwinkę. Otrzepała się z kropel wody, osiadłych jej na grzbiecie i wtuliła się w jego sierść. Chociaż to bardziej on wtulił się w jej, taka była długa.
- Lepiej? - zapytał.
- Trochę. Podobno to nic groźnego. Dostałam zioła i tyle.
Pokiwał głową.
Musiał pomyśleć nad tą niespodzianką, zaproponowaną mu przez starszego wojownika. Gdzie ją zabrać? Na pewno nie może padać. Przemokliby i rozchorowali, a tu nie o to chodziło. Może popływaliby w rzece? W końcu kotka to uwielbiała. Tak samo jak ryby.
- O czym myślisz? - Usłyszał jej głos, tuż nad uchem.
- O niczym... - szybko odpowiedział.
Jak ona umiała go przejrzeć! Oby tylko zaplanował to wszystko tak, aby niespodzianka się udała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz