Zrobił taką minę jakby kocica ogłosiła, że zmarła mu matka. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że partnerka prędzej czy później zacznie wysyłać do niego koty. Zresztą... Bajkowa Stokrotka powinna zauważyć, że się ukrywał, prawda? Po co te durne pytania?
Otrzepał łeb, wzbijając w powietrze swoją gęstą grzywę.
— Co z tego, że szuka? Ma na głowie teraz inne obowiązki. Nie muszę z nią tam siedzieć przez cały czas. Zresztą... Jestem zmęczony. Te dzieciaki są upierdliwe. Głowa mnie od nich boli.
Siostra spojrzała na niego i głośno westchnęła. Rzucił jej niezbyt zadowolone spojrzenie. Doskonale wiedział jakie miała zdanie na ten temat. Jak tak bardzo jej zależało niech sama się zajmuje z Ogień bachorami. On musiał od tego odpocząć.
— To co mam jej powiedzieć? — zapytała.
— Że poszedłem na polowanie i wrócę późno. Ma rude dzieci, wyglądające jak ja i ona, niech do nich się klei skoro brak jej bliskości — to powiedziawszy zrobił szybki w tył zwrot i na powrót skrył się w legowisku wojowników.
Usłyszał jak Bajkowa Stokrotka odchodzi za co dziękował z całego serca. Nie miał ochoty słuchać kolejnego umoralniania. Miał nadzieję, że wojowniczka przekaże te wieści jego partnerce, dzięki czemu zdobędzie chociaż chwilę wytchnienia od swoich rodzinnych obowiązków.
***
To co odwalało się w klanie było dla niego jednym wielkim żartem. Gdyby miał siły, być może zacząłby się sprzeczać z wujem i siłą wymusił na nim uczynienie z niego lidera. W końcu... Zawsze tego pragnął. Klan Burzy pod jego rządami zakwitłby dobrobytem. Ale... Był w rozsypce. Nie potrafił zapomnieć o tym co się stało. Obserwująca Gwiazda nie żyła. Dosłownie zmarła mu przed nosem. Nie miał teraz chęci babrać się w polityce i spluwać na Królika za ukradziony mu tytuł. Czuł się martwo. Po raz kolejny świat sobie z niego drwił. Nawet z miłą chęcią znosił obecność Ognistej Piękności, która dawała mu to czego teraz najbardziej potrzebował. Bliskość i wsparcie.
Kiedy Bajowa Stokrotka weszła do legowiska nie spostrzegł jej od razu. Kocica mogła dostrzec, że z bratem znów było źle, dokładnie tak jak wtedy, gdy śmierć poniosła Lwia Paszcza. Ognista Piękność szeptała coś do niej, czego nie usłyszał. W zasadzie to nawet nie chciał wiedzieć co o tym wszystkim mówiono. Dopiero kiedy siostra stanęła tuż przy nim, uniósł na nią wzrok.
— To moja wina... Przodkowie wysłali te lisy jako ostrzeżenie. Zawiedli się na mnie. Po raz kolejny ukarali. Jestem kolejnym zdrajcą... Takim jak wujek. Zdradziłem naszą krew... Moje dzieci zginęły lub okryły się hańbą z tego samego powodu. — Wziął głębszy oddech stając pyskiem w pysk z kocicą. —Nie wiem co robić... Moja siostro. Dzielisz ze mną krew. Powiedz mi... Co mam robić? Co zrobić, aby nasz czas powrócił? Wszystko się sypie. Władza ucieka nam spod łap. Klan Gwiazdy jest nam wszystkim przeciwny. Jak mamy odbudować nasze imperium, gdy wrogów jest tak wiele?
<Stokrotko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz