- Musisz poćwiczyć walkę z kimś innym, niż ze mną - miauknęła. Sowia Łapa zrobił wielkie oczy.
- Z kim takim? - zapytał.
- Z swoim bratem… Jednak odniosłam wrażenie, iż jest on jeszcze bardziej nieudolny - syknęła.
- Nie mów tak o nim! - zaprotestował kocurek.
- To ja przyniosłam was do klanu. Jak myślisz, na kogo spadnie wina? Zabłąkanej Łapie nie spadnie włos z futra. Jednak ktoś inny, odpowiedzialny za niego, poniesie konsekwencje. Ta kotka będzie miała bardzo poważne problemy. Wiem, że stać was na więcej. U ciebie widzę poprawę. Zacząłeś się starać i doceniam to - zakończyła swoja wypowiedź. Sowia Łapa kiwnął głową.
- A więc mam z nim walczyć? - spytał.
- Oczywiście nie będzie to oficjalny pojedynek, gdyż nie jesteś jeszcze na to w połowie gotowi. Dziś tylko ćwiczenia - wyjaśniła.
Sowia Łapa pojętnie kiwnął głową. „Jestem z niego dumna”, uświadomiła sobie. „Naciskam tak na niego, bo się boję, obawiam się, że go stracę! Jak straciłam Polankę…” Nie. Nie mogła do tego dopuścić. Musieli ćwiczyć jeszcze więcej. Tylko tak, aby Sowia Łapa wytrzymał!
- Zatem kiedy poćwiczę z Omenem? - zapytał.
- Niebawem. Dzisiaj polowanie, a jutro będziemy razem uczestniczyć w patrolu granicznym. Postaraj się wtedy, będą na ciebie patrzeć nie tylko moje oczy. Wiesz… Wasza dwójka musi starać się bardziej niż inni. Sosnowa Gwiazda nic do ciebie nie ma. Wytłumaczyłam jej wszystko. Ale inni członkowie mogą mieć. Nie lubią obcych.
- Czy nie zrobiłem wystarczająco dużo?! - spytał zasmucony. - Czekaj… A co z obietnicą?
- Jaką obietnicą? - spytała Mroczna Wizja z wahaniem.
- Powiedziałaś, że mogę być twoim uczniem, pod warunkiem, że spełnię twoją prośbę.
- Pamiętam i myślę o tym codziennie. Potrzebujesz czasu. To może nas zniszczyć - westchnęła ciężko. - Sowia Łapo, do roboty, ale już! Nie ma obijania. Abym mogła ci powiedzieć moją prośbę, musisz trenować. Potrafisz już pozycję łowiecką, zatem teraz zapolujesz. Sam. Pamiętaj o wszystkim, o czym ci mówiłam wczoraj.
Sowia Łapa otworzył pysk, aby zasmakować powietrza. Mroczna Wizja zrobiła to samo. Nie wyczuwała żadnej zdobyczy. Przy takiej pogodzie nie było ich wiele.
- Nie poddawaj się - szepnęła do Sowiej Łapy. Zaczęli przemieszczać się ostrożnie w głąb lasu. Sowia Łapa skradał się cicho, trzymając pozycję, co jakiś czas zatrzymując się, aby posmakować powietrza. Po jakimś czasie wędrówki mistrzyni usłyszała skrobanie. Po zapachu poznała, że to nornik. Jej uczeń najwyraźniej też to wyczuł, bo otworzył oczy szerzej. Mroczna Wizja kiwnęła głową zachęcająco. „Dalej, Sowia Łapo. Zrób to.”
Kocur zaczął się skradać trzymając dobrą pozycję. Co jakiś czas tracił równowagę, ale poprawiał się, nie płosząc przy tym zdobyczy. „Czemu nie przystąpisz do ataku?”, pomyślała. Nagle Sowia Łapa wyskoczył i wylądował perfekcyjnie na norniku. Wykręcił jej kark jednym ruchem szczęk. Po chwili wrócił i upuścił piszczkę przed nią.
- To jest twoja pierwsza w pełni samodzielnie upolowana zdobycz - pochwaliła go cicho. Nie mogła jednak powiedzieć, że jest pod wrażeniem. Bo nie była. Oczekiwała od swojego ucznia więcej. Dużo więcej niż na razie mógł zaoferować. Wypominanie mu tego nie miało sensu. Wtedy kocur zamknąłby się jeszcze bardziej w sobie, a do tego nie mogła dopuścić.
- Nie jest najgorzej - powiedziała po chwili milczenia. - Wracajmy do obozu. Musisz coś zjeść, nic nie jadłeś od samego ranka. Nie możesz nie jeść, tracisz wtedy siły potrzebne ci na trening.
[544 słów]
<Sowia Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz