— Jesteś zwiadowcą, tak? Mogłabyś mi coś opowiedzieć o tym, jak to jest? Ja również nim zostanę! I dlaczego zniknęłaś?
Chociaż wibrysy zadrgały jej po usłyszeniu pierwszych pytań, to ostatnie o mało co nie podniosło jej futra na grzbiecie. Nie mogła jednak tego po sobie pokazać.
— Jest świetnie! Swobodne przemykanie pomiędzy gałęziami drzew jest dla mnie… w pewien sposób wyzwalające. Obserwowanie całego świata z góry daje ci zupełny inny obraz wszystkiego dookoła. Twoje troski w porównaniu z tą potęgą, często nagle nie wydają ci się aż tak straszne — Uśmiechnęła się delikatnie, wspominając piękne krajobrazy, jakie miała okazję ujrzeć z czubków drzew. Naprawdę kochała tę robotę. — Szeroki horyzont, wiatr w sierści, śpiewające ptaki niemal na wyciągnięcie łapy – czego chcieć więcej? Jeśli rola w klanie daje ci takie możliwości, to bierz ją, póki jeszcze szansa!
Oczy Czernidłaka zabłysły z ekscytacją.
— To właśnie zamierzam zrobić! — Wypiął się z dumą. — Nie mogę się doczekać, kiedy będę na takim samym poziomie jak ty!
Bura zaśmiała się cicho. Z takim entuzjazmem nie podejrzewała, że uczeń będzie miał z tym jakikolwiek problem.
— O ile tylko utrzymasz ten poziom motywacji, to myślę, że uda ci się to szybciej niż myślisz! — zamruczała, zaraz przypominając sobie istotny szczegół. — Zresztą, z tego co pamiętam, to Sówka jest twoją mentorką, prawda? — Kiedy otrzymała skinienie głową, kontynuowała. — Jest doświadczoną zwiadowczynią, więc trening pod jej okiem tym bardziej powinien pomóc. Wyszkoliła również moją siostrę, Migotkę.
— Oo, to ciekawe. I dziękuję, daję z siebie wszystko! — odpowiedział radośnie, po czym niespodziewanie zmarszczył brwi. — Ale chwila, nie odpowiedziałaś mi na ostatnie pytanie!
Mirabelka wyraźnie się skrzywiła, ledwo powstrzymując chęć walnięcia ogonem o ziemię. Było tak blisko! Specjalnie pominęła tę część konwersacji, mając nadzieję, że żywiołowy młodziak o tym zapomni, a tu proszę.
— Na jakie pytanie? — Uniosła brwi, uznając udawanie głupiej jako swoją ostatnią deskę ratunku.
— To o zniknięciu.
Ugh. Naprawdę nie miała ochoty zagrzebywać się w ten temat, lecz chyba nie miała innego wyjścia. W teorii mogła zwyczajnie odmówić odpowiedzi, ale nie chciała jeszcze przez to zostać uznana za jakąś podejrzaną, czy, co gorsza, szemraną, osobę. To, że kocurek wydawał się sympatyczny, nie oznaczało od razu, iż nie potrafił palnąć czegoś swoim jęzorem na boku.
Westchnęła ze zrezygnowaniem.
— Odeszłam na dalszą odległość od naszych terenów, bo… jeden szczegół spoza granic zwrócił moją uwagę. Nie pamiętam dokładnie, co to było, ale musiałam to sprawdzić. Dla naszego bezpieczeństwa — na bieżąco wymyślała tę historyjkę, czując, jak palą ją uszy. Że też wcześniej nie była w stanie wydusić z siebie czegoś podobnego, gdy zaczepiła ją Sadzawka! Może nawet ocaliłaby tym swój wizerunek w oczach zastępczyni, ale oczywiście była na to zbyt zaskoczona i zestresowana w tamtej chwili. Mimo to czuła się głupio, okłamując młodszego, ale zwyczajnie nie potrafiła drugi raz przyznać się do emocjonalnego powodu swojej ucieczki. To wywołałoby w niej jedynie większe zawstydzenie. — Okazało się to jednak być bardzo nietrafionym pomysłem, gdyż przez rozległą pokrywę śnieżną… ostatecznie się zgubiłam. Gdyby tylko nie te pechowe warunki pogodowe – na pewno wróciłabym wcześniej.
Odetchnęła z minimalną ulgą, dziękując Wszechmatce, że przynajmniej drugiej części przebiegu wydarzeń nie musiała zmyślać.
<Czernidłaku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz