— Zauważyłam — odburknęła karmicielka pomiędzy kęsami.
Czarno-biały wywrócił oczami.
— Cieszę się. A więc raczysz odpowiedzieć na moje pytanie? Wyjaśnij tym głąbom, aby zostawili Pumę, bo dobiorę się im do gardeł — oznajmił, uderzając ogonem o swoje tylne łapy.
— Ostudź zapał. Sam sobie z nimi to wyjaśnij. Kim ja jestem, żeby się mnie słuchali? I nie dobierzesz im się do gardeł. Nas jest trójka, a ty tylko jeden. Do tego poniósłbyś konsekwencje i wtedy ten twój chłopaczek nie miałby już raczej obrońcy.
Z gardła Czernidłaka wydobyło się ciche, ostrzegawcze syknięcie. Nie miał zamiaru zbyt długo męczyć Cierń, ale słowa skierowane w kierunku Pumy dotknęły go.
— To znaczy, że mam przewagę — mruknął, przechylając delikatnie głowę. — Mimo wszystko nie w tym rzecz. Z tego co wiem, tamte mysie móżdżki słuchają się ciebie chociaż po części, więc może przemówiłabyś im do rozsądku?
Karmicielka uśmiechnęła się sarkastycznie; jej oczy wręcz pluły jadem.
— Młody, ty mnie słuchasz czy jesteś głupi? Trzech na jednego. Ile razy mam ci mówić, że mnie się nie słuchają. Robią co chcą. Mógłbyś się pobawić w wymierzanie sprawiedliwości, ale z tego co kojarzę nie jesteś od nich wyższy rangą ani nawet doświadczeniem czy szacunkiem, więc Daglezja mogłaby nie być zadowolona — odparła, wzruszając lekceważąco ramionami.
— Nie wiem czy zauważyłaś, ale nie bardzo mnie to obchodzi. Po pierwsze nie będę się bić z ciężarną ani żadnym członkiem społeczności, po drugie mam w nosie czy Rokitnik i Żagnica mają większe doświadczenie, a po trzecie Daglezja tak czy siak o wszystkim się dowie — rzucił kotce zdecydowanie spojrzenie. — W każdym razie, jeśli tak bardzo nie zależy ci na przekonaniu ich do zmiany swojego zachowania, pójdę do nich sam.
<Cierń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz