- Dalej Sowia Łapo, powinieneś być przygotowany do wstawania o wczesnej porze - syknęła z pogardą kotka, kiedy stanęła przed legowiskiem uczniów czekając na Sowę. Nawet jego brat był już gotów.
Liliowy kocurek, spojrzał na kotkę mrużąc oczy. Jego pierwszy patrol graniczny z innymi wojownikami i jak zawsze spóźniony. Wstał i rozciągnął się, wychodząc za czarną kotką. Poczuł jak deszcz zalewa jego półdługie futro.
- Musimy iść w taką pogodę? A co jeżeli zachoruję? - zapytał, kładąc uszy po sobie. Wcale nie podobała mu się wizja jego biegającego po lesie z mokrym futrem w trakcie pory deszczowej.
- W każdą pogodę, w każdej porze musisz być dla klanu. Zapamiętaj to Sowia Łapo, a teraz raz-dwa, nie mamy czasu - pogoniła go, sykiem. Kocur spojrzał tylko na nią z lekkim wyrzutem i ruszył przed siebie opuszczając spojrzenie na łapy.
Nie miał ochoty na rozmowy tym bardziej po wczorajszym dniu, który był ciężki. Tak szybko jak miał energię z rana tak szybko ją stracił. Dziś nastrój nie był mu za ganianie na patrolu.
Nawet z bratem się nie przywitał tym samym pozytywnym miauknięciem co zawsze. Ostatnio unikał każdego, nawet Mrocznej Wizji, która przecież była dla niego jak prawdziwa przyjaciółka, druga matka… no właśnie “matka”.
- Nie przywitasz się ze mną? Dobrze, ja to zrobię. Cześć Sowia Łapo - syknął jego brat lekko zdenerwowany. Liliowy kocur nawet nie zareagował, było widać, że myśli; tęskni.
- Nie czas na pogadanki - syknęła Mroczna Wizja - przed nami długa droga i cały teren do sprawdzenia. - zauważyła kotka, wychodząc przed obóz. Sowa jak zwykle powlókł się za nią zostając w tyle.
Był niedzisiejszy, żył treningiem, który nawet nim nie był. Niby kotka go przeprosiła, ale czy to wszystko? Nie mógł pozwolić, żeby go tak potraktowała, a jednak. Może nie doceniał tego, co miał? Przecież obiecał kotce, że będzie świetnym wojownikiem! A na razie wygląda na przestraszonego ucznia. Sowa musiał wsiąść się w garść. Tak jak uczyła go Mroczna Wizja!
- Dalej Sowia Łapo - syknęła - nie mamy całego dnia. - wymruczała lekko zaniepokojona o swojego ucznia.
- Już idę! - krzyknął i podbiegł do reszty patrolu dotrzymując im kroku.
Wpierw ruszyli w stronę Ciernistego Drzewa. Sowia Łapa nie specjalnie się tam pchał, gdyż czuł od tego miejsca dziwna niespokojną aurę. Krzewy cierniste rosnące wokół starego już drzewa przerażały go. Tym bardziej, że deszczowa pora i wyjątkowo ciemne chmury były właśnie nad nim. Kiedy patrol podszedł bliżej, ten znajdował się pięć kocięcych kroków za nimi.
- Czujesz coś? - zapytała kotka, cofając się w stronę liliowego kocurka.
Sowia Łapa otworzył pysk i zaczerpnął świeżego powietrza. Prócz zapachu partykory i natury nie poczuła nic. Pokręcił przecząco głową, a Mroczna Wizja przytaknęła i machnęła ogonem dając znak, aby się ruszył.
Kocur od razu podbiegł bliżej reszty kotów trzymając się blisko kotki.
- Nie rozmawiasz z bratem? - mruknęła cicho. Nie chciała, by Zabłąkana Łapa ich usłyszał.
Sowa wzruszył ramionami, wzdychając.
- Jak wrócimy do obozu porozmawiam, obiecuję. Jestem zmęczony, nie wyspałem się. - wymruczał ziewając.
- Nie wyspanie się to żadna wymówka, Sowia Łapo - oznajmiła przyspieszając kroku. Sowa również go przyśpieszył. - Takim tempem - mruknęła głośniej, aby każdy ją usłyszał - wrócimy z patrolu następstwo dnia! - powiedziała.
Sowa poczuł, jak jego oddech przyśpieszył się. Nawet zwykły spacer, potrafił go zmęczyć. Jednakże dotrzymywał kroku Mrocznej Wizji, nie mógł zawieść jej drugi raz.
- No idź z nim porozmawiać! - rozkazała, przyspieszając kroku. Wiedziała, że kocur się tego nie spodziewa i zostanie w tyle, dotrzymując kroku tym razem jego bratu.
Niepewnie objął wzrokiem swojego ślepego brata. Nawet jeśli coś powie spodziewa się obojętnej odpowiedzi. Dlaczego to Mroczna Wizja kazała mu z nim porozmawiać? Ale może ma rację, w końcu nie utrzymuje z nim żadnych relacji, a w końcu to jego własny brat. Coś w tym było i miało więcej sensu, niż na początku.
- Przepraszam za dziś - odezwał się, jąkając. - nie przywitałem się z tobą… - wymruczał z żalem.
Zabłąkana Łapa rzucił mu obojętnie spojrzenie, skupiając wzrok na drodze i stawianych krokach.
- Wiesz, że zawsze będziesz dla mnie jak brat - powiedział, spokojnym głosem, ale obojętnym - następnym razem jak mnie zobaczysz, to się przywitaj. - wymruczał, przyspieszając kroku.
Na pysku Sowiej Łapy pojawił się mały uśmiech, jakoś lżej mu się zrobiło po tej rozmowie, a Omen miał rację. Był jego bratem i nieważne co, dalej nim będzie, nawet jak się do niego nie odezwie raz czy dwa.
Przynajmniej jakoś szczęśliwy się stał. A powód był pewny: porozmawiał z kimś innym, niż Mroczna Wizja. Odkąd dołączył do Klanu Wilka spędza czas tylko z nią, a zresztą uczniów… On nawet nie obchodzi się ich losem. Po prostu ignoruje, jakby byli nieżywi. Niestety taki już był, wina charakteru, a może czegoś innego?
Dobiegł do Mrocznej Wizji, po krótkiej chwili spędzania czasu ze sobą.
- Dziękuję. - wyszeptał.
To jej zawdzięczał szczęście, które odczuł przez rozmowę z bratem. To jej zawdzięczał wszystko, więc czy zwykłe dziękuję starczy? Nie. Jeśli ma się jej odwdzięczyć to chęcią do treningów i skupieniem uwagi oraz przykładnością do pracy. Obiecał. A obietnice to rzecz święta.
Mroczna Wizja przytaknęła łbem. Niebo powoli się rozchmurzyło, a deszcz zamienił się w prawie nieodczuwalną mżawkę.
***
Docierali z powrotem do lasu, co oznaczało, że obeszli już Cierniste Drzewo, Czarne Gniazda oraz Potworną Przełęcz. Jeszcze cały las i do obozu odpoczywać.
- Gdzie Zabłąkana Łapa i Trzcinowa Dziupla? - zapytał kocurek, zauważając ich brak. Lekko się zaniepokoił.
- Gdybyśmy chodzili razem zajęłoby nam dni, by obejść całe tereny. Rozdzieliliśmy się. My idziemy w stronę Spalonej Zatoczki, a oni na Opuszczone Obozowisko. - mruknęła.
Sowa chwilę się zastanowił. "Opuszczone Obozowisko”. Mroczna Wizja kiedyś o nim mówiła na pierwszym treningu.
- Dlaczego Omen tam idzie!? - zapytał roztargniony zatrzymując się, w środku drogi. - Przecież jest ślepy! A jak coś mu się stanie? - wymruczał, niepewnie. Miał ochotę pobiec tam i zamienić się z bratem, by nie musiał cierpieć.
- Poradzi sobie. Jest silny tak jak ty, a Trzcinowa Dziupla to doświadczony wojownik; nie pozwoli, by coś stało się Zabłąkanej Łapie. - powiedziała ze spokojem w głosie.
Sowia Łapa wcale nie odetchnął z ulgą, lecz jeszcze bardziej spanikował. Niechętnie ruszył za kotką. Dopiero teraz poczuł pulsujący ból w jego łapach, który przeszył jego ciało. Starał się tego nie pokazywać, musiał być twardy. Dla Mrocznej Wizji. Położył uszy po sobie i ruszył dalej z zapałem.
- Wyczuwasz coś? - zapytała kotka.
Sowia Łapa otworzył lekko płuca, tym razem dobiegł do niego ostry zapach zwierzyny.
- Zwierzyna? Dużo zwierzyny - powiedział pewien swoich słów. I miał rację, w powietrzu roiło się od zapachu zwierzyny.
- Masz rację. Poza ślimakami i dżdżownicami po deszczu wychodzi wiele zwierząt. Najczęściej to norniki czy myszy, które w wilgotnym podłożu szukają pożywienia. Oprócz nich możesz napotkać jeże czy wiewiórki, a także mnóstwo ptaków. Drozdy, sikory i dzięcioły i inne. - powiedziała. Sowia Łapa przytaknął, a jego oczy zaświeciły się z zapałem.
Sowia Łapa zwęszył powietrze jeszcze raz tym razem świeży trop drozda dotarł do jego nozdrzy, gdyż zatrzymał się i ułożył do pozycji łowieckiej.
Od razu wyruszył za tropem, który szybko doprowadził go do ptaka. Ustawił się do niego tyłem, aby ten go nie zauważył i wyskoczył z impetem będąc w bezpiecznej odległości.
Wrócił do Mrocznej Wizji z łupem, który sam upolował. Nie mógł próżnować, a to był czas, idealny, aby pokazać się od dobrej strony i zacząć od nowa.
- Dobra technika łowiecka, popracuj jednak nad balansem podczas skoku, ponieważ lekko zlatujesz w bok zamiast do przodu - mruknęła ciepło.
Chyba pierwszy raz odkąd go uczy pochwaliła go, ale dała poradę, która wziął do serca. Sowia Łapa poczuł dumę uczucie, że wreszcie zrobił coś dobrze. Bez krytyki tylko z małą uwagą.
- Idź odpocząć do południa. Nie możemy próżnować, za niedługo będziesz mieć dziesięć księżyców.
< Mroczna Wizjo? >
[Słowa: 1334]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz