— Dzisiaj idzie ci już o wiele lepiej — pochwaliła ją Algowa Struga, a na jej pysk wkroczył delikatny uśmiech.
Murenowa Łapa odwzajemniła ten gest, poruszając uszami.
— Czy mogłabyś pokazać mi teraz, jak łowić ryby?
Wojowniczka skinęła łbem, dając znak ogonem, aby uczennica podążyła za nią. Tak też uczyniła Murena, gdy tylko jej mentorka zrobiła kilka kroków w bok, zbliżając się do morskiej toni.
Świszczący wiatr przemykał między futrem młodej księżniczki, odgarniając biało-czarne kosmyki i ukazując różowiótką skórę. Na kark koteczki bezlitośnie padały gorące promienie słońca, odbijając się od jasnego futra. Córka Mandarynkowego Pióra pochyliła się nad lazurową taflą, w której ujrzała swoje własne odbicie; królewski pyszczek z czerwonymi znaczeniami oraz czujnymi, pomarańczowymi ślepiami. I w tym samym momencie poczuła, że czegoś jej brakuje. Jakiś wzorów, artystycznego zamysłu. Czegoś, co pokaże, kim tak naprawdę jest...
— Mureno? Powtórz proszę to, co powiedziałam. — Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos.
— Wybacz, Algo... Zamyśliłam się. Mogłabyś powtórzyć?
Dymna kotka przewróciła figlarnie oczami.
— Musisz usiąść przy wodzie i czekać, aż jakąś nieuważna ryba przypłynie wprost pod twoje łapy. Wtedy trzeba wyrzucić ją w powietrze i zabić. To co, chcesz spróbować?
Uczennica nie odpowiedziała; przycupnęła przy brzegu, uważnie lustrując wzrokiem otoczenie. Nie umykało jej żadne poruszenie, żadna istota przepływająca po drugiej stronie zwierciadła. Dlatego też gdy tylko dostrzegła ciemny zarys ryb, błyskawicznie zamachnęła się łapą i uderzenie serca później nad jej głową przeleciała maleńka, srebrna ukleja. Po zetknięciu z trawą zaczęła szamotać się i podskakiwać, starając się powrócić z powrotem do wody. Murena doskoczyła do stworzenia i wbiła w nie swe zęby, kątem oka zerkając na Algową Strugę; w jej oczach błysnęła duma.
— Szybko się uczysz — stwierdziła, zanim przeszła do kolejnego tematu.
── ✧《✩》✧ ──
Od Różanej Woni dowiedziała się, w jaki sposób powstaje mieszanina, którą naznaczone są czoła kotów z królewskiego rodu. Krew szczupaka... Skąd niby miała takową pozyskać? Musiała więc zdecydować się na jakiś zamiennik - krew uklei. Jakiś czas temu złowiła tę pospolitą rybkę, więc postanowiła spróbować, tym razem samodzielnie. Po kilku nieudanych próbach udało jej się złowić stworzenie, które wypatroszyła i, na przedtem starannie przygotowany liść, wlała trochę krwi ofiary.
Gdy tylko uzbierała wszystkie odpowiednie składniki, za pomocą kamienia zgniotła je, mieszając ze sobą i przysiadła na brzegu rzeki, aby widzieć, co maluje. Tak naprawdę nie miała większego pomysłu, co mogła stworzyć na swym jasnym pyszczku, toteż postanowiła improwizować. Zanurzyła łapę w mazi, następnie przykładając ją do policzka i przeciągając; tym samym stworzyła czerwoną, nieznacznie odchyloną oraz krzywą, smugę. Właśnie wtedy w jej główce narodził się pomysł.
Pod głównym łukiem domalowała kilka kresek, mających imitować rzęsy - powstało zamknięte oko. To samo zrobiła ze swoim lewym policzkiem, uważając, aby nie rozmazać kleiku. Dokończenie tego przyszło jej o wiele łatwiej, niż za pierwszym razem.
Z bijącym sercem nachyliła się nad wodą, przeglądając się w skrzącej tafli. Było pięknie, chociaż... Ciągle czegoś brakowało. Nie powstrzymując się więc przed kolejnymi działaniami, pomalowała również czubki uszu oraz okolice pod oczami, tworząc coś w rodzaju rzęs. Jej dzieło było skończone. Nie potrafiła oderwać oczu od swojego lustrzanego odbicia. Po tym, jak starannie umyła poduszeczki łap, aby nie pozostała na nich nawet odrobina czerwieni, położyła się na zielonej trawie, czekając, aż breja wyschnie. Dopiero wtedy, snując przeróżne historie, uświadomiła sobie, co tak naprawdę zrobiła. Mięśnie uczennicy spięły się; mama na pewno się zdenerwuje.
── ✧《✩》✧ ──
Niepostrzeżenie wślizgnęła się do obozu, wzrokiem błądząc po znajomych pyskach kotów. Musiała zapytać kogoś, co o tym myśli... W duchu liczyła, że nie spotka ją żadna kara. Jako pierwszy oczom uczennicy rzucił się Szałwik. Zastanowiła się chwilę, jednak uznała, iż nie ma zbyt wielkiego wyboru, a wyrozumiały, pomocny i kochany brat powinien pomóc. Uderzyła ogonem o tylne łapy, z ukrycia próbując zwrócić na siebie uwagę kocura. Pysk trzymała nisko, prawie dotykając klatki piersiowej, a dodatkowo zakryła się ogonem. Nie mogła zbyt długo tak pajacować... Point przez chwilę zdawał się zupełnie nie widzieć Mureny; zaledwie chwilę przed tym, jak koteczka miała zamiar opuścić koczowisko i poszukać kogoś innego, zbliżył się do niej. Wreszcie. Zgromiła go wzrokiem, nerwowo dając znak, aby razem z nią opuścił obóz.
— Coś się stało? Dlacego się zakrywas?
— Szałwiku, błagam cię, zamilcz i chodź ze mną! Później ci wyjaśnię.
Klan Gwiazdy musiał jej sprzyjać, gdyż niebieski usłuchał się jej. Przepłynęli przez wodę, odgradzającą obozowisko od reszty terenów Klanu Nocy i zatrzymali się ledwie długość lisa od lasu.
— Mozesz mi juz wyjaśnić, o co chodzi? Zraniłaś się? — Niebieskooki zmierzył ją spojrzeniem, jakby szukając jakichś obrażeń.
— Nie, nie, w żadnym wypadku... Po prostu... Uczyniłam coś głupiego i musisz mi powiedzieć, czy mama się nie pogniewa. Oceń to, proszę.
Biało-czarna odsłoniła ogonem swoją łaciatą mordkę, ze wstydem spuszczając wzrok.
<Bracie?>
[765 słów + łowienie ryb]
[przyznano 15% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz