Dni mijały, pory roku się zmieniały, tak samo jak zmieniała się Czereśniowa Łapa. Już teraz wyróżniała się na tle rówieśników. Była tak wysoka, że nawet jako uczennica wyglądała jak dorosła kotka, a mimo to wzrostem przewyższała starszych wojowników. Jedyne, co w niej pozostało niezmienne, to jej sceptyczne podejście do wody. Choć pływała i łowiła ryby — w końcu była kotem Klanu Nocy — wciąż tego nie lubiła. Gdy tylko miała możliwość, wolała polować na lądzie, chwytając gryzonie czy ptaki. Tego dnia opuściła obóz wraz z Biedronkowym Polem, z którą najczęściej polowała. Nadal intensywnie się szkoliła, chcąc osiągnąć jak najlepsze wyniki. Robiła to wyłącznie dla siebie — chciała udowodnić, że mimo braku krwi Klanu Nocy jest równie dobra, a może i nawet lepsza od niektórych wojowników.
Poruszała się przez las delikatnie, niemal tanecznie, stawiając łapy z gracją. Nie wzniecała kurzu ani nie trącała roślin. Z łatwością pokonywała przeszkody, takie jak kamienie czy powalone pnie drzew. Jej ruchy przypominały spokojny kłus łani, a jedynym widocznym ponad krzewami elementem był uniesiony wysoko ogon — trzymała go w górze, by uniknąć zaplątania w rośliny. Mimo tej ostrożności, długie futro na łapach często zaczepiało się o gałązki i trawy, co irytowało ją, choć nigdy nie dawała tego po sobie poznać. W ciszy dotarły z mentorką do zrujnowanego mostu. Kotki postanowiły się rozdzielić, by polować po różnych stronach rzeki. Więc Czereśniowa Łapa została bliżej Starej Łupiny.
W pewnym momencie przystanęła przy kawałku drewna, nasłuchując. Na nagły hałas podniosła łeb, a futro na jej grzbiecie podniosło się do góry. Pazury wysunęły się, gotowe do obrony. Nie mogła rozpoznać zapachu, dlatego wpatrywała się nieruchomo w łódkę. Po kilku napiętych sekundach z kryjówki wyskoczyła niewielka troć! Czereśniowa Łapa odskoczyła z piskiem, zaskoczona obecnością żywej ryby w łupinie. Nakrapiane zwierzę podskakiwało żwawo na brzegu, aż w końcu udało jej się doczołgać do śliskiej mielizny, z której bez problemu przedostała się na głębsze partie rzeki.
Biedronkowe Pole szybko uniosła głowę i spojrzała na uczennicę. Widząc skaczącą rybę, zmrużyła oczy, wyraźnie zirytowana, że szylkretowa kotka narobiła hałasu bez wyraźnego powodu. Czereśniowa Łapa skinęła głową na przeprosiny i otrzepała się, próbując zrzucić z siebie stres. Następnie podeszła bliżej rzeki, przykucnęła i zaczęła cierpliwie czekać na ryby.
Oczywiście trochę to trwało, ale ostatecznie udało jej się złapać jedną sporą sztukę. To zdecydowanie nie był jej dzień – poza tą jedną ofiarą nic więcej nie udało jej się przynieść do obozu.
[391 słów]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz