niedługo po trafieniu Uszatki do Klanu Nocy
Nowy kociak w Klanie? Na Klan Gwiazdy! Dla małego Szałwika była to sensacja, jakich mało. Prawda, miał ogrom rodzeństwa, z którym mógł się bawić i harcować, ale dodatkowy towarzysz wciąż był czymś niesamowicie ekscytującym. Jak miał na imię? Jak wyglądał? Jaki był? Cichutki jak Piórko, wyrafinowany jak Murena, a może towarzyski jak on? Och, maluch nie mógł się doczekać, aż w końcu go pozna!
— Gdzie jest ten nowy? Czemu nie ma go w żłobku? — dopytywał gorliwie Mandarynkowe Pióro.
— To koteczka, Szałwiku. Zabrano ją do legowiska medyka, gdzie Róża i Zimorodek będą jej doglądać — wyjaśniła synowi, przez co jego entuzjazm wyraźnie przygasł.
— Szkoda... — wymruczał, na chwilę wpatrując się w ziemię. — A mogę go... Znaczy się ją odwiedzić? — Kociak dodał po chwili z nadzieją. Na pewno umiliłby jej czas spędzony wśród ziół! On byłby bardzo smutny, gdyby zamiast ze zgrają kociaków, musiał siedzieć w lecznicy...
— Nawet gdyby, nie pogadałbyś z nią — zaśmiała się delikatnie Mandarynka. — To noworodek.
— A co to zmienia?
— To, że nie umie jeszcze mówić, nie umie chodzić... — ciągnęła dalej. — Nie pobawi się z tobą w zapasy czy ganianego. Musisz na to jeszcze chwilę poczekać. — Zakończyła, owijając łapy grubym ogonem. Szałwik westchnął, zrezygnowany. Nie chciał czekać. On chciał już! Ze zdaniem mamy jednak nie było co dyskutować, na pewno miała rację. Zerknął tylko przez chaszcze w stronę legowiska medyka, w którym znajdował się nowy nabytek nocniaków.
Ciekawe, kiedy w końcu pozna tego nowego kociaka.
***
Zdążył już parę razy spotkać się z tą nową – Uszatką. Często odwiedzała żłobek, by zostać nakarmiona mlekiem jedynej karmicielki, a więc Mandarynkowego Pióra, która nie wyglądała na specjalnie szczęśliwą z posiadania dodatkowego pyszczka do wykarmienia. Mimo to Uszatka przychodziła, piła i rosła. W końcu stała się na tyle duża, by zamieszkała tam, gdzie wszystkie inne kociaki i opuściła bezpieczną lecznicę. Szałwik bardzo się z tego powodu ucieszył. W końcu miał dodatkowego towarzysza!
Koteczka jednak nie do końca okazała się lojalnym towarzyszem psot. Przypominała raczej jego siostrę, która większość dnia spędzała na siedzeniu w kącie, w samotności, ze wzrokiem skupionym na żuczku lub innym robaku. To jednak nie sprawiało, że Szałwik zamierzał się poddać z próbami zaznajomienia się z nowo przybyłą znajdką. Uszatka rzadko kiedy sama z siebie dołączała do zabaw... Może potrzebował po prostu ją do tego zachęcić?
Spojrzał raz na leżącą w kącie Uszatkę, a raz na trzymaną w łapkach kulkę mchu. O tak! Miał perfekcyjny pomysł! Szary wypuścił ją z pazurów, a następnie kulnął nosem w stronę kotki. Gdy kłębek dotknął jej łapek, Uszatka spojrzała na Szałwika pytająco. Ten tylko uśmiechnął się w jej stronę szeroko (i krzywo) tak, by mogła odczytać jego przyjacielskie intencje.
<Uszatko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz