- Róża, zobacz jakie biedactwo nam patrol przyniósł! - Powiedziała do czarnej, szybko przeszukując półki z ziołami, by zająć się małym i zgarniając pajęczyny do opatrzenia ran.
- Biedny maluch… Ale raczej przeżyje, widać że silny. - Oceniła stan kocurka.
- Oczywiście, że przeżyje! Jeśli ktoś ma umierać to nie na mojej warcie. - Oświadczyła Zimorodkowa Łapa, opatrując łapkę kociaka.
Gdy skończyła się nim zajmować, zostawiła małego, by odpoczął i doszedł do siebie.
***
Następnego dnia, rano, Zimorodkową Łapę, leżącą przy kociaku, obudziło pacnięcie małej łapki. Poderwała się z legowiska i wrzasnęła.
- Różana Woni! Nasz maluszek już się obudził! - Poinformowała starszą.
- Jak masz na imię, kochanie? - Skierowała pytanie do kociaka.
- R-Ryś. - Odparł kocurek, wpatrując się w nią pomarańczowymi oczkami.
***
- Dzień Dobry, Róża! - powiedziała do czarnej, pochrapującej jeszcze na swoim legowisku. Jej głos wydawał jej się dziwnie nienaturalny. I to uczucie w gardle… Wzięła z półki odrobinę miodu i już po chwili poczuła się trochę lepiej.
Wyszła z legowiska, rozglądając się po obozie. Większość kotów jeszcze spała, tylko Makrel dyskutował o czymś, ze swoją córką, Karasiową Ławicą, gdzieś z boku i Baśniowa Stokrotka korzystała z tego, że maluchy jeszcze śpią i cieszyła się ostatnimi promieniami jesiennego słońca. Wychodząc jednak, wpadła na kogoś jeszcze, stojącego przy legowisku medyczek.
- Ojej, Rysia Łapo, przepraszam, nie zauważyłam cię! - Zaczęła szybko przepraszać kocura. - Nic się nie stało… - Odpowiedział ten, nieco zmieszany.
- Coś się stało? Co cię do mnie sprowadza? - Spytała, nie sądziła bowiem, by uczeń zupełnie bez powodu kręcił się przy legowisku medyka.
- Bo… Ja wyszedłem na chwilę załatwić coś przy obozie i to coś wbiło mi się w łapę - Powiedział biały, wyciągając w jej stronę łapkę, w której rzeczywiście znajdowało się wbite “coś”, a dokładniej kawałek szkła.
- Chodź do środka, wyjmę ci to szkło. - Powiedziała, po czym zawróciła upewniając się, że Rysia Łapa idzie za nią.
Usunęła szybko szkło z łapy ucznia i zabrała się za jej opatrzenie.
- Jak ci idzie trening? - Zapytała, by zagaić rozmowę.
- Dobrze. Bursztynowy Brzask mówi, że jeszcze trochę i będę pływał jak ryba! - Odpowiedział zadowolony z siebie Rysia Łapa.
- To świetnie! - Odparła Zimorodek. - Jestem z ciebie taka dumna! - Dodała. Kochała Rysią Łapę jak własne dziecko, w końcu to przy niej walczył o życie gdy patrol przyniósł go do obozu. - Wiesz, ja też robię postępy w swoim medykowaniu. Myślę, że jeszcze trochę i będę gotowa, by zostać pełnoprawną medyczką, ale jak na razie wydaje mi się, że jeszcze trochę powinnam się poduczyć. Różana Woń twierdzi, że umiem wystarczająco, ale ja nie uważam jej poziomu umiejętności za wystarczający dla mnie.
- To.. To nie chcesz być medyczką tak szybko jak to możliwe?
- Nie. Wolę uczyć się dłużej, ale zostać najlepszą medyczką jak to możliwe. Pamiętaj Rysia Łapo, szybciej nie zawsze oznacza lepiej.
<Ryś?>
[514 słów]
Wyleczeni: Zimorodkowa Łapa, Rysia Łapa
Npc: Różana Woń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz