Uśmiechnęła się nerwowo, w końcu potrząsając jednak głową i powoli zanurzając łapy w w wodzie. Przecież wchodziła już do tej rzeki wcześniej i nic się nie stało. Dała sobie chwilę na przystosowanie do zmiany temperatury, po czym po kolei woda otuliła jej tylne kończyny oraz brzuch.
— No i świetnie! — miauknięcie Kajzerki dobiegło do jej uszu — Kiedy nauczyłyście się pływać?
— Mnie poduczyła trochę Pieczarka... — zamyśliła się na chwilę — No, i oczywiście, mama — dodała jeszcze, opierając się o bark Kaczki.
Oczy szylkretki przeniosły się na wojowniczkę, której teraz przemoknięte futro zwisało dosyć nędznie z jej policzków.
— Ja... To długa historia — mruknęła bura pod wyczekującymi spojrzeniami. Młodsze kotki mimo dalszej ciekawości uznały to za niechęć do elaboracji. Jeżyna spojrzała w dół, wodząc łapami pod lśniącą taflą.
— Każdy tutaj umie pływać? — zapytała jeszcze uczennica; na jej pyszczku widniał szeroki uśmiech.
Zwiadowczyni pokręciła głową.
— Nie, to nie jest coś, w czym się specjalizujemy — zachichotała — ale parę kotów na pewno umie. Nie wiem jak na przykład Topola... Jego chyba nikt nigdy nie wepchnął do rzeki.
Podążała za Sówką, starając się nie ugrząźć w warstwie białego puchu. Zastępczyni rozmawiała z Przepiórką na czele patrolu, a Czereśnia szedł obok zwiadowczyni z paplającą uczennicą na ogonie. Mrużyła oczy na osiadające na rzęsach płatki śniegu, co jakiś czasu podnosząc głowę i rozglądając się dookoła. Tego dnia wybrali się w okolice szopy strachu, zakładając, że nikt tego miejsca ostatnio nie odwiedził, z uwagi na dziwną atmosferę towarzyszącą drewnianej budowli. Patrol stanął w bezpiecznej odległości, czekając na dalsze polecenia.
— Rozejrzyjmy się tutaj — westchnęła Sówka.
Figa od razu wyrwała się do przodu, niepowstrzymywana wołaniem mentora. Zajrzała do środka przez uchylone drzwi, chwilę później piszcząc z zaskoczeniem, gdy czekoladowy odciągnął ją stamtąd za ogon. Sama podeszła bliżej budowli, uważając jednak, aby nie dotknąć żadnej z ścian - wysokie mury wydawały z siebie złowrogie skrzypienie, zniechęcając przybyszów do poszukiwań. Kręcili się wokół szopy przez całe popołudnie, końcowo zbierając się w jedno miejsce na zawołanie zastępczyni. Wrócili do obozu z pustymi łapami. Jeżyna pożegnała się z mamą i odeszła w stronę legowiska uczniów, licząc na towarzystwo Topoli. Jednak zamiast brata jej oczom ukazała się Kajzerka, wylizująca futro na piersi, siedząc pod gałęziami klonu.
— Hej Kajzerko! — przywitała się, podchodząc do szylkretowej uczennicy — Jak tam dzisiejszy trening? Widziałam, że rano wychodziłaś z moją mamą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz