[Akcja dzieje się w przeszłości - pora zielonych liści]
Słońce prażyło tereny Klanu Klifu. Woda wyparowywała z mniejszych zbiorników, a zwierzęta kryły się w chłodnych norach. W taki upał wychodzenie na zewnątrz mogło być skrajnie niebezpieczne – koty szybko się męczyły, stając się łatwym celem dla drapieżników. Przegrzanie organizmu również stanowiło zagrożenie, mogąc nagle uśmiercić dorosłego kota, jeśli na czas nie znajdzie schronienia. Na szczęście Pietruszkowa Łapa zdążyła wrócić z polowania. Razem ze swoją mentorką i dwoma innymi kotami wchodziła do jaskini, niosąc zdobytą zwierzynę w pyszczkach. Każdy z nich odłożył swoje łowy na stos, po czym natychmiast przysiadł, szukając chwili odpoczynku.
— Dobrze… poradziłaś sobie dzisiaj, Pietruszkowa Łapo — wydyszała szylkretowa kotka, Melodyjny Trel, która była mentorką młodej kotki i darzyła ją wyjątkową troską. Dla Pietruszkowej Łapy, która nigdy nie miała matki, a o ojcu nikt nie chciał mówić, opieka mentorki była czymś wyjątkowym, niemal rodzinnym. Chociaż nigdy jej tego nie powiedziała, młoda kotka traktowała Melodyjny Trel jak własną matkę.
— Zgadzam się z Melodyjnym Trelem — dodał czekoladowo-biały kocur. — Byłem pod wrażeniem, jak wyskoczyłaś za tą wiewiórką i zatrzymałaś ryjówkę, zanim zdążyła uciec do nory. Jesteś zwinna i szybka. Widzę, że będziesz dobrą łowczynią — pochwalił ją zastępca klanu, Przyczajona Kania. Na te słowa Pietruszkowa Łapa aż zapomniała o zmęczeniu! Pochwała od zastępcy klanu to duże wyróżnienie, więc jeśli Przyczajona Kania mówi, że będzie dobrą łowczynią, to z pewnością tak będzie. Z uśmiechem pełnym ekscytacji uniosła głowę. Ona, Pietruszkowa Łapa, zostanie najlepszą łowczynią Klanu Klifu!
— Tak, złapanie dwóch zdobyczy w taki upał to wyczyn, jednak szybko straciłaś energię i potem ledwo dotrzymywałaś nam kroku. Musisz pamiętać o konsekwencjach takiego wysiłku w upale, zwłaszcza biegnąc na drzewo czy za myszą. Drzewa dają cień, ale nie na długo — odezwała się Delikatna Bryza, kotka o pięknym, niebiesko-szylkretowym futrze, która słynęła z tego, że zawsze zauważała każdy błąd. Jej uwaga była jednak trafna – szybkie marnowanie energii w upale mogło skończyć się źle. Dopiero co wojownicy Klanu Nocy stracili życie, bo zbyt wyczerpani przez upał wpadli w szpony lisów.
— Rozumiem, ale ta wiewiórka była bardzo duża, więc naprawdę chciałam ją złapać! No i nie chciałam stracić też ryjówki — odpowiedziała, zerkając na pulchną wiewiórkę leżącą na stosie. Wiedziała, że Delikatna Bryza ma rację, jednak podczas polowania nie myślała o oszczędzaniu sił – chciała tylko zdobyć jak najwięcej jedzenia dla klanu.
— Tak, faktycznie jest duża. Można ci to wybaczyć tym razem, ale pamiętaj, że musisz myśleć — mruknęła szylkretowa kotka, Melodyjny Trel, przeciągając się, aż jej łapy wysunęły się do przodu.
— Idźcie się napić — miauknął Przyczajona Kania. — Nawet jeśli nie chce wam się pić, zróbcie to — rozkazał, po czym obrócił się i ruszył w stronę legowiska przywódcy, prawdopodobnie, by zdać raport z patrolu. Pietruszkowa Łapa patrzyła za nim, pełna dumy, z myślą, by później opowiedzieć o wszystkim ojcu.
— No to chodźmy — mruknęła Melodyjny Trel, podnosząc się i ruszając w stronę wodospadu, drobiąc krótkimi łapkami. Delikatna Bryza ruszyła zaraz za nią, a na końcu podążyła Pietruszkowa Łapa, która dopiero teraz poczuła ból w łapach po całym wysiłku. Z lekkim drżeniem ugięła się na łapach i powoli ruszyła za wojowniczkami.
Cała trójka wyszła z jaskini i stanęła przy wodospadzie, delikatnie pijąc chłodną wodę. Wychodzenie poza tereny klanu w taki upał nie było rozsądnym pomysłem, więc musieli zadowolić się strużkami z wodospadu. Pietruszkowa Łapa, popijając wodę, uśmiechnęła się pod nosem. Gdy wszyscy ugasili pragnienie lub napili się, choćby tylko z posłuszeństwa wobec Przyczajonej Kanii, rozeszli się do swoich zajęć.
Pietruszkowa Łapa chwyciła wiewiórkę, którą upolowała, i ruszyła do żłobka. Wchodząc do jaskini, od razu zauważyła starszą kotkę, ślepą na jedno oko, bawiącą się z małym szarym kociakiem. Gdy tylko starsza dostrzegła nadchodzącą Pietruszkową Łapę, przechyliła łebek z zaciekawieniem. Młoda kotka podeszła bliżej i położyła przed nią upolowaną wiewiórkę. Mały kociak skrył się nieco za przybraną matką.
— Witaj, Półślepy Świstaku, witaj, Myszo — przywitała się Pietruszkowa Łapa, przyjaźnie się uśmiechając. — Przyniosłam wam coś do jedzenia i… trochę porozmawiać — wyjaśniła, siadając na ziemi.
Półślepy Świstak była kotką znaną w klanie, choć Pietruszkowa Łapa znała ją głównie z opowieści. Wiedziała, że Świstak nie miała w życiu łatwo; uśmiech rzadko gościł na jej pysku, chyba że w pobliżu były kociaki. Jej futro było białe, z brązowymi łatkami, jedno oko straciła, a drugie miała piękne, niebieskie. Opiekowała się czarno-białym kociakiem o imieniu Mysz, którego historia była wyjątkowo smutna. Mysz i jego brat odłączyli się od rodziny, lecz jego brat nie przeżył podróży na tereny Klanu Klifu. Mysz był nieufny wobec innych kotów, lecz Pietruszkowa Łapa miała nadzieję go do siebie przekonać i może trochę się z nim pobawić.
— Witaj, Pietruszkowa Łapo. Dziękujemy za jedzenie i za twoje towarzystwo. Mysz na pewno chętnie z tobą porozmawia, prawda? — zagadnęła Półślepy Świstak, delikatnie wyciągając kociaka z jego kryjówki.
Pietruszkowa Łapa nachyliła się, by wyglądać mniej groźnie, i spojrzała przyjaźnie na malca. Mysz wciąż patrzył na nią z lekką nieufnością, ale w jego oczach błyszczała iskierka ciekawości.
— Cześć, Myszo! Chcesz pobawić się w niby-walkę albo w chowanego? Albo może w coś innego? — zaproponowała czekoladowa uczennica, uśmiechając się szeroko.
Na te słowa czarno-biały kociak rozpromienił się, z miejsca podekscytowany.
— Tak! Ja będę przywódcą, a ty będziesz samotnikiem, który próbuje się wkradać na tereny Klanu Klifu! — miauknął z zapałem, przymrużając niebieskie oczy i przyjmując swoją własną, nieco niezgrabną pozycję do ataku.
Mysz wyskoczył w stronę Pietruszkowej Łapy, mierząc w jej łapę, ale zamiast tego wylądował obok na ziemi. Czekoladowa kotka nieco się skrzywiła, obawiając się, że kociak zacznie płakać, ale Mysz tylko otrzepał futerko, po czym z powodzeniem trafił w jej łapę. Pietruszka udała przerażony okrzyk bólu, delikatnie trącając kociaka, który teraz celował w jej bok! Tym razem upadła na plecy, a Mysz z triumfem wspiął się na jej brzuch, machając puszystym ogonkiem i kładąc po sobie okrągłe uszka.
— O nie! Mysia Gwiazdo, jesteś zbyt potężny, chyba muszę się poddać! — wykrzyknęła Pietruszka z udawanym przerażeniem, przykładając łapę do czoła.
Dumny z siebie Mysz zeskoczył z jej brzucha... prosto na pyszczek. Szybko się podniósł i z godnością usiadł przed swoją przybraną matką.
— Widzisz, mamo! Zawsze cię obronię! — miauknął, pełen zapału, na co Półślepy Świstak liznęła go z czułością po głowie.
Pietruszkowa Łapa usiadła, patrząc na tę scenę z lekkim uczuciem tęsknoty. Na co dzień nie odczuwała braku matki, ale w chwilach takich jak ta, coś ściskało ją w środku.
— Mysz ma szczęście, że cię ma — wymruczała cicho do biało-brązowej kotki.
Półślepy Świstak spojrzała na nią z lekkim zaskoczeniem, a potem uśmiechnęła się z wdzięcznością.
— A klan ma szczęście, mając tak dobrą uczennicę jak ty, Pietruszkowa Łapo — odpowiedziała ciepło, odgryzając kawałek wiewiórki i podając go Myszy. Następnie sama ugryzła kawałek, po czym przesunęła resztę w stronę Pietruszkowej Łapy. — Zjedz z nami — zaproponowała.
Pietruszkowa Łapa sięgnęła po niewielki kawałek, starając się nie zjeść zbyt wiele, by nie uszczuplać posiłku pozostałej dwójce. Mysz zabrał się za wiewiórkę z całą swoją dziecięcą pasją, wyobrażając sobie, że rozszarpuje wrogów klanu, co u czekoladowej kotki wywołało rozbawiony uśmiech. Spojrzała na Półślepego Świstaka, która obserwowała kociaka z miłością.
— Jak idą ci treningi? Czego teraz się uczysz? — zapytała Półślepy Świstak, patrząc na uczennicę z ciekawością, podczas gdy Mysz skakał wokół ogona Pietruszkowej Łapy, który ta celowo machała na boki.
— Całkiem dobrze! Została mi tylko nawigacja w tunelach, ale Melodyjny Trel odciąga te treningi w czasie. I nie dziwię się — samej też mnie przerażają te tunele — przyznała, obserwując przy tym nieporadne próby Myszy. Co jakiś czas kociak lądował na pysku, ale zawsze zaraz się podnosił. To dobry znak, pomyślała, bo oznaczał, że się nie poddaje.
— Tunele naprawdę mogą być straszne. Wiele kotów tam zginęło... Myślę, że treningi w nich nie są aż tak konieczne. W końcu rzadko ich używamy — mruknęła starsza kotka. Pietruszkowa Łapa jednak nie do końca się z nią zgadzała. Nawigacja w tunelach mogła się okazać kluczowa, zwłaszcza w sytuacji ucieczki lub w czasie wojny. Inne klany unikały tuneli w obawie przed zgubieniem się w nich, co dawało Klanowi Klifu przewagę. Mimo to uczennica zdecydowała się nie wyrazić swojej opinii na głos. Nagle podskoczyła, gdy Mysz w końcu złapał jej ogon.
— Brawo, Myszo! Świetnie ci poszło! — pochwaliła go z uśmiechem. Kociak napuszył się z dumą jak paw.
Jeszcze przez chwilę dwie kotki prowadziły spokojną rozmowę, aż wiewiórka została całkiem zjedzona. Pietruszkowa Łapa pożegnała się z Półślepym Świstakiem i Myszą, wychodząc ze żłobka. Na koniec spojrzała jeszcze na to, jak biało-brązowa kotka delikatnie myje małego kocurka, otulając go troską i miłością.
Wykorzystane npc:
Melodyjny Trel
Delikatna Bryza
Przyczajona Kania
Półślepy Świstak
Mysz
[Liczba słów, procenty wojownika: 1372]
[przyznano 27%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz