"Nie możesz się tak zachowywać, przecież pomyśli, że się nabijasz z jej niezwykle poważnych zagwozdek!"
Przytaknął sam sobie. Tak, tak, musiał być zdecydowanie bardziej wyczulony na swoje gesty w towarzystwie Siewczego Letargu; wojowniczka była taka strachliwa i nieśmiała... Sam fakt, że udało mu się nawiązać między nimi przyjacielską relację, był czymś, co Nocny Kochanek nosił z dumą w piersi. Teraz to wszystko zostało przypieczętowane jeszcze zaufaniem, które musiała do niego mieć, skoro przychodzi z takim problemem właśnie do niego. Przymknął ślepia i zamyślił się głęboko. Czy miał na to pytanie jakąś sensowną odpowiedź? Czy wiedział, jak ma to wszystko ubrać w słowa? Przecież miłość to tak intuicyjny, tak wrodzony i naturalny stan... A w dodatku coś, co sprawia, że życie jest warte... Życia.
— Hm... Daj mi się na momencik, tylko na uderzenie serca, zastanowić... — wymruczał, a cisza między kotami jeszcze bardziej zgęstniała. Nocny Kochanek nie odczuwał tego tak dotkliwie, ale niespokojne gesty; szuranie łapami o suchy mech, marszczenie nosa, latanie wzrokiem od jednego kota w oddali, do drugiego, świadczyły o głębokim onieśmieleniu Siewki. — Wydaje mi się, chociaż szczerze uważam, że to bardzo, niezwykle bardzo, subiektywna sprawa... — Młodsza zastrzygła uszami, mocno wsłuchując się w to, co powie czekoladowy — Że to po prostu coś, co czujemy.
Spojrzenie rudych ślepiów opadło. Widać, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała jej, a nawet zwyczajnie zawiodła. Głębokie, świszczące westchnięcie wydarło się z mordki szylkretki. Nocny Kochanek poczuł gule w gardle. Nie wiedział, jak to opisać. Przecież każdy musiał mieć swoją własna definicje miłości i kochania drugiego kota; nie chciał wprowadzić biednej Siewki w błąd, opisując jej to, jak u niego objawia się sercowa gorączka. To mogłoby skończyć się prawdziwą tragedią.
— Nie zrozum mnie źle! Chodzi o to, że każdy inaczej, znaczy się... Tak mi się zdaje, nigdy nie byłem kimś pozą sobą... Ale! To bardzo osobista sprawa. — naprostował prędko, patrząc z litością na zmieszaną przyjaciółke.
— To takie... Mylące. — szepnęła pod nosem koteczka. Wbiła pazurki w mszyste podłoże. Była zła? Smutna? Miała do niego jakiś żal? Może pokładała z nim jakiegoś rodzaju nadzieje? Przecież nie była to jego wina, że kocie uczucia są tak złożone i trudne do opisania. Mimo wszystko musiał jakoś wyjść z tego z pyskiem.
— Tak, masz całkowitą rację, Sieweczko... Ale to właśnie sprawia, że miłość jest taka cudowna, taka złożona i wpisana w nasze serca. Moja miłość nigdy nie zagnieździłaby się w twoim sercu, a twoja w moim. To samo tyczy się, na przykład, miłości Miedzianego Kła do Jerzykowej Werwy; ich miłość jest ich, tylko i wyłącznie... O! Albo twoja miłość do matki, czujesz ją prawda? — zapytał z uśmiechem na pysku. Wojowniczka kiwnęła łepkiem, więc kontynuował — No właśnie... To uczucie jest delikatnie inne od tego, którym kiedyś obdarzysz swojego partnera, ale zamysł i korzenie są podobne. Wszystko wypływa stąd. — Dotknął łapą swojej piersi, a następnie przeniósł ją na serce przyjaciółki, która spuściła na nią wzrok. Nocny Kochanek delikatnie ją podniósł, jednocześnie podnosząc jej bródkę i kierując na kamienne sklepienie jaskini. — Spójrz, widzisz zlepione gniazdka jaskółek? — zapytał, wskazując je pazurem. Szylkretka po raz kolejny przytaknęła. — Jaskółki nie rozumieją swoich uczuć tak dobrze jak my, tak mi się przynajmniej wydaję, ale wiedzą, gdy zakochują się w sobie. Wiedzą, że dana ptaszyna będzie dobrym partnerem, dobrym rodzicem... Nie jesteśmy nawet pewni czy znają nazwę tej emocji, tego co je łączy, a mimo to są ze sobą, dbają o siebie, o swoje jajeczka. Kochana, po prostu musisz uwierzyć w siebie, uwierzyć swojemu serduszku, a wszystko będzie w najwspanialszym porządku. Kiedy ktoś ci jest pisany, wszechświat zrobi wszystko, abyś z nim była. To moje motto. To też moja odpowiedź na twoje pytanie z samego początku. Wiedziałem, że przepełnia mnie miłość, uwielbienie do Sroczej Gwiazdy, bo gdybyśmy byli jaskółkami, na pewno chciałbym uwić z nią gniazdko... Nawet jeśli byłoby zrobione z naszej śliny... Wiedziałaś o tym? Wiedziałaś, że jaskółki robią domki z własnej, dzióbkowej wydzieliny? To jest właśnie miłość... A ty, skoro pytasz, masz kogoś na oku, kto mógłby być twoją jaskółką? Oczywiście nie licząc twojej siostry, dosłownie Jaskółki! Haha! Teraz cały mój wywód brzmi tak niezręcznie, przepraszam! — Zaśmiał się szczerze i głośno. Ależ był z niego pacanek!
<Siewka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz