— Wiesz... Serce ci szybciej bije na ich widok, na przykład — miauknęła po chwili namysłu — Albo, po prostu czujesz, że lubisz kogoś bardziej od reszty. Chcesz spędzać z nimi więcej czasu, więcej rozmawiać, coś w ten deseń?
Srebrna nadal wpatrywała się w niezauważalny dla niej punkt w obozie. Czasem Mżawka powątpiewała, czy ta w ogóle jej słucha. Ale zdążyła się przyzwyczaić, że to ona zazwyczaj odwala całą robotę gadając jak najęta, a starsza tylko słucha. Albo i nie słucha, nie miała pojęcia.
— A co, znalazłaś sobie kogoś? — zapytała jeszcze, szczerze zaciekawiona. Kogo Mandarynka mogła by wybrać za najbliższego jej sercu? W klanie Nocy nie było wielu kandydatów, którzy mogli by kotce przypasować. Nie znała jej preferencji, ale podejrzewała, że jako królewna lubowałaby się w smolistych kolorach futerka, może z odrobiną bieli czy sreberka. Albo nawet szarości... Nagle jej oddech zatrzymał się na moment. Co, jeżeli ona także była w zasięgu jej uczuć? Będąc kompletnie szczera, nigdy nawet nie myślała o takiej ewentualności. Byłoby to coś, o czym nawet nie śmiała nigdy marzyć. Wizja bycia lubą członka królewskiej elity... Przerastała by ją.
— Co, że ja? — wyrwana z zamyślenia Mandarynka w końcu zwróciła na nią spojrzenie — Nie, pytałam tak tylko z ciekawości.
Jej wąsy drgnęły nieznacznie. Czyli albo nie chciała nic jej zdradzić, albo naprawdę nie miała żadnego sekretnego kochanka. Czyli to prawdopodobnie wykluczało jej przypuszczenia... Nie była zawiedziona, ale myśl o wkradnięciu się w serca królewskiej rodziny nadal było myślą miłą.
— Muszę ci przyznać, nie jestem najlepszą osobą do opowiadania tobie o miłosnych sprawach — zachichotała.
Srebrna rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
— Jak to? — mruknęła — Zważając na twoje dzieci, myślę, że jesteś do tego idealna. No, chyba że- Oh, nie mów mi, że tego nie chciałaś... Naprawdę, przykro mi-
— Nie, nie — szybko weszła księżniczce w zdanie — Nie, to nie było tak.
— To jak do tego doszło? — podniosła jedną brew — Uwiódł i zostawił? Nie można żadnemu z nich ufać, naprawdę...
Spuściła lekko głowę, krzywiąc na wspomnienie burej mordki Wagonika. Poznanie długonogiego rówieśnika nie było czymś, co wyszło jej całkowicie na dobre.
— Powiedzmy — westchnęła — Oboje nie chcieliśmy się już później widzieć. Nie wiem, gdzie teraz jest, nie zdążył poznać swoich kociąt. Może i wyszło nam to na lepsze.
***
Szła za Syrenim Lamentem, stawiając leniwe kroki pośród porannej mgły. Kierowane do niej słowa Ikrowej Łapy wlatywały do puchatej główki, ale nie zostawały tam na długo. Nie miała pojęcia, na temat czego synek tak mieli językiem. Była bardziej skupiona na wyobrażonych, czarnych łapkach dreptających tuż obok. Sylwetka jej siostry podążała tuż obok, trzymając się blisko i ocierając swój zwęglony boczek o drugi, dymno-szary. Na pyszczku widniał uśmieszek, a pomarańczowe oczy wchłaniały widoki dookoła. Węgielek - czyli Pyzia, ale Mżawka nienawidziła wypowiadać tego imienia - rozglądała się po nieznanym jej otoczeniu.
— Ikrowa Łapo, nie marudź już — westchnęła starsza z wojowniczek, a jej uczeń prychnął.
— Wcale nie marudzę! Przedstawiam fakty!
Wyrwana ze skupienia spojrzała na dwójkę; nie miała pojęcia, o czym mówią. Gdy z powrotem odwróciła głowę, zgrabna postać siostrzyczki zdążyła oddalić się i zniknąć pomiędzy drzewami. Zaalarmowana postawiła uszy, zatrzymując się na moment.
— Mżawko? Co tak stoisz? — zawołała Syrenka, a niebieski uczeń u jej boku strzepnął ogonem.
— Ja... Myślałam, że coś zauważyłam — bąknęła — Tylko mi się przywidziało.
Wojowniczka skinęła głową.
— W takim razi chodźmy dalej — zasygnalizowała łapą zmianę kierunku — Może zapolujemy? Ikro, poćwiczyłbyś łowienie ryb. Przydało by się nakarmić kociaki, prawda?
Jej syn poniósł gowę do góry, otwierając pyszczek i zaczynając przytakiwać pointce.
Nie słuchała już dalszej wymiany zdań między uczniem a mentorką. Rzuciła ostatnie nerwowe spojrzenie w kierunku, w którym oddaliła się Węgielek. Wiedziała, że rzekome wsparcie siostry nie było czymś prawdziwym; jej oczom brakowało żywej iskry, a promienie słońca z łatwością przechodziły przez jej sylwetkę, nie tworząc cienia na trawiastym podłożu. Ale brakowało jej tego towarzystwa, w końcu nawet najlepsi przyjaciele nie zastąpią jej żadnej z ukochanych sióstr, prawda? Niektóre noce nadal były wypełnione snami o zabawach za kociaka czy zwiedzaniu ówczesnego, wspólnego domu.
Wytrącona z zamyślenia została przez inny patrol. W grupie kotów udało się jej wyłapać Mandarynkowe Pióro, oraz... Bursztynowy Brzask. Od jakiegoś czasu miała zamiar zapytać się koleżance o jej relację z kremowym wojownikiem. Słyszała wszelkiego rodzaju plotki, a sama nie była świadkiem żadnych zalotów do księżniczki. Uznała, że to idealny moment. W końcu oboje są tutaj, jeżeli się pomyli, to co najwyżej zawstydzi Bursztyna. A tym się akurat za bardzo nie martwiła - nie miała żadnej relacji z wojownikiem. Nie była zbyt wielką fanką potencjalnego partnera księżniczki. Czemu każdy z jej znajomych miał jakiś dziwnych wybranków serca? Jak nie Stokrotka, to Mandarynka. Nie miała pojęcia, co kotki widzą w klanowych kocurach. Jak Dryfującą Bulwę jeszcze tolerowała, bo był bratem Syreniego Lamentu, tak fenomenu Bursztynowego Brzasku nie widziała. Żaden z nich nie był ani pociągająco wyglądający, ani dzielny. Z takimi kotami w klanie prędzej zwiąże się z jakąś śliczniutką kotką niż z którymkolwiek z nich.
— Mandarynko! — przywitała się z uśmiechem, podchodząc do srebrnej, gdy reszta jej patrolu także podeszła do grupy — Jak się masz?
Księżniczka coś odmruknęła, ale dymna skupiła się bardziej na kocurze u jej boku. Posłała mu ciekawskie spojrzenie kątem oka.
— Chciałam ci się o coś zapytać — zaczęła, przestępując z łapy na łapę — Czy ty i ten Bursztynek tutaj... Jesteście parą? Jeżeli tak, to gratulacje! Mam nadzieję, że już nie przynosi tobie robaków — wypluła z siebie wodospad słów, prychając lekko na końcu.
<Mandarynko?>
npc: Syreni Lament, Ikrowa Łapa
Kiedy Bursztynowy Brzask też jest bratem Syrenki xD
OdpowiedzUsuń