Spoglądała na niego swoimi tajemniczymi ślepiami, które były zmrużone, a ich złocistość tym bardziej sprawiała, że wyglądały one majestatycznie. Kocur tylko powiedział do niej.
— Oczywiście Borsucza Puszczo.
Wojowniczka tylko poprawiła swój uśmiech na mniej krzywy i odparła.
— Skoro tak, to powinniśmy już iść, w końcu nie możemy zmarnować całego dnia na niczym. — Skierowała się po tym do wyjścia z obozu, a Miodowa łapa dotrzymywał jej kroku, zastanawiając, czego się nauczy na swoim treningu, bowiem miał nadzieję, że będzie ciekawie.
Szedł przez las, podążając za swoją mentorką. Sprawdzał, przy okazji, czy spotka miejsce, gdzie został pozostawiony na próbie nocnej, ale nie zauważył charakterystycznych krzaków ani drzew. Gdy tylko szedł za nią, czuł, że las się kończy i idą w przestrzeń bez drzew. Kocur był lekko zaniepokojony tą łysością.
— Co to za miejsce? Jakoś tu łyso i bezdrzewnie.
Spojrzał, lekko zaniepokojony, na nią. Ta tylko spojrzała na niego, utrzymując to samo tempo chodu.
— Owszem, ale nie mamy tu postoju, nasz cel jest tam.
Pokazała głową wielkie drzewo na horyzoncie, a gdy tylko podeszli do niego bliżej, kocur mógł zobaczyć, że jest dość martwe i zakręcone. Było ono jedynym konarem w tym miejscu, a jedyne, co zdawało się rosnąć wokół niego, to były cierniste krzewy, które dość gęsto rozciągały się na prawie całym terenie. To było dość ponure miejsce, ciekawe, po co tu przybyli? W końcu to tylko spróchniałe drzewo, które wyglądało jak wyciągnięte z najstraszniejszej opowieści starszyzny.
— To drzewo, które widzisz, to Cierniste Drzewo, grzebie się tu zmarłe koty z naszego klanu.
Jego mentorka powiedziała, siedząc przez chwilę, pielęgnując swoje futro, zaś kocur podszedł bliżej jakże mrocznego drzewa. To by wyjaśniało, dlaczego wydaje się jeszcze bardziej ponure; jak w sumie całe to miejsce. Gdy tylko kotka skończyła po krótkim czasie oczyszczać futro, to przywołała.
— To na tyle. Teraz będę ci pokazywać więcej miejsc w naszym klanie, po granice, aż po inne miejsca, jak te, więc musisz się spodziewać, że przejdziemy bardzo długi dystans oraz obejrzymy większość terenów.
Większość! To było niewyobrażalne; im to wręcz cały dzień zajmie! Kocur wrócił do mentorki, po czym ruszył za nią, spacerując z niedowierzaniem, blisko rzeki. Przyglądał się on, idąc, swojemu odbiciu w wodzie. Ciekawe, jak to było być rybą? Albo wodnym płazem lub gadem. Lecz gdyby Miodek miał wybierać, to wolałby być płazem, bowiem jaszczurki wydawały mu się zawsze zwinniejsze i mogły żyć blisko rzek, i na leśnych terenach, i przy okazji dobrze polowały. Rzeka wydawała się przez ten czas prosta. Aż w końcu nie dostrzegł, jak skręca. Miodowa Łapa nie zatrzymał się jednak przy skręcie rzeki, przez co nieświadomie przekroczył granicę. Borsucza Puszcza natomiast się zatrzymała, pozostając na terenie Klanu Wilka.
— Wracaj tu najprędzej! Właśnie przekroczyłeś granicę z Klanem Klifu. Masz szczęście, że nie ma tu patrolu, bo gdyby był zapewne już, by cię rozszarpali bez problemu, niczym lisie łajno, a twoja budowa patyka, by im dość to ułatwiła!
Powiedziała dość złośliwie, po czym poszła wzdłuż granicy, a lekko zawstydzony kocur podążał za nią, by się nie zgubić na granicy z Klanem Klifu i nie spotkać z niego żadnych kotów.
* * *
— Możemy zrobić postój? Już mnie łapyyy bolą!
Kotka zmierzyła go wzrokiem.
— Oczywiście, że nie! Jak dotrzemy do potwornej przełęczy, to może chwile staniemy. Ale takie przerwy co chwilę są tylko dla słabych! Dlatego będzie tylko jedna na ten dzień. I przy okazji przynajmniej twoje łapy może się powiększą, bo tak wyglądają, jakby ci lawina je zmiażdżyła.
Odpowiedziała, rzucając negatywną gadkę na koniec, jednak Miodowa Łapa nic nie powiedział, zaglądając tylko w ciszy na swoje łapy. Czy naprawdę aż tak źle wyglądały? Uczeń rozmyślał nad tym, idąc za Borsuczą Puszczą, dopóki znowu nie usłyszał jej donośnego głosu.
— Teraz już idziemy wzdłuż granicy z Klanem Burzy, więc mamy już za sobą granicę z Klanem Klifu. Niedługo dojdziemy do Potwornej Przełęczy.
Kocur poczuł choć trochę radości w sobie, gdy w końcu była mowa o miejscu, w którym miał odpocząć! Miał bowiem wrażenie, że niedługo łapy mu odmówią posłuszeństwa z przemęczenia oraz doszło do tego straszne burczenie w brzuchu; od rana nic nie jadł, a słońce już powoli chciało dotykać ziemi i niebo robiło się różowe. W końcu dotarli do dziwnego, według niego, zjawiska; był to jakiś dziwny, biały, wąski kamień, który utknął pomiędzy dwoma innymi. Miejsce to było wręcz tak nietypowe i ciekawe, że kocur nie mógł oderwać wzroku od tego czegoś. Może jego mentorka coś wiedziała, w końcu dłużej stąpała na tym świecie niż on.
— Co to jest Borsucza Puszczo?
Spoglądał pytającym wzrokiem na nią, ta tylko spojrzała na niego, a później na obiekt.
— Nie wiadomo, co to. To coś ma różne, nadane imiona, lecz najczęściej jest to nazywane skrzydłem potwora, które spadło z niebios.
Skrzydło potwora?!? Brzmiało to bardzo epicko. Szczerze, chciał zobaczyć latającego potwora, w końcu, to, by było najciekawsze, co, by zobaczył. Potwory dwunożnych były często spotykane i często o nich słyszał, choć nigdy nie widział, ale o latającym potworze to raczej nikt nie mówił, że go zobaczył na własne oczy. Dlatego będzie tym, który pierwszy go uchwyci swym wzrokiem. Obrócił on głowę, by zobaczyć, jak tam z Borsuczą Puszczą. Zobaczył, że jak była, tak zniknęła. Kocur się przestraszył, w końcu przecież niedawno tu była, wręcz była obok niego! Czyżby jakiś zwierz ją zabrał, albo potwór? Kocur na samą myśl miał dreszcze i przerażenie w oczach, jednak nagle usłyszał szmer w krzakach i skoczył ze strachu zjeżony. Szybko się uspokoił, bowiem to była tylko jego mentorka z dwoma wiewiórka mi w pysku, jedną mu rzuciła.
— Szliśmy bardzo długo, dlatego musimy coś zjeść, zanim dojdziemy do Spalonej zatoczki.
Uczeń bez namysłu rzucił się na jedzenie, gdy tylko zagryzł się w wiewiórkę, po czym, po jednym gryzie wciągnął ją w całości. Potem oblizał się; w końcu miał coś w żołądku, bowiem od samego rana, aż do teraz, nie zatrzymywali się w ogóle. Kocur był zadowolony, że coś zjadł. Zobaczył, że Borsucza Puszcza wstała i poszła przed siebie. Kocur poszedł za nią, mając nadzieję, że Spalona Zatoczka będzie ostatnią atrakcją na dziś, którą zobaczył, bo powoli tęsknił za domem.
* * *
— Spalona Zatoka kiedyś wyglądała na bardziej zieloną, ale po burzy, wiele księżyców temu, stała się spaloną wyspą bez życia. Kiedyś była odwiedzana, ale mało kto teraz do niej zagląda. Po prostu ci pokazałam, bo ta wyspa też należy do naszych terenów. A teraz chodźmy do obozu, bo mi się nie chce tu być.
Wojowniczka poszła w stronę obozu, a Miodowa Łapa, który napełniał pyszczek wodą, wtedy, jak ona gadała, szybko przełknął wodę, po czym zaczął gonić kotkę, by nie zostać w ciemnym lesie samemu.
* * *
[1432 słowa]
[przyznano 29%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz