BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

19 listopada 2024

Od Zaćmionej Łapy

Zaćmiona Łapa obudziła się wcześnie. Bardzo wcześnie, a nawet za wcześnie zdaniem Zaćmionej Łapy. Nie przepadała, gdy ta budziła się, a słońce jeszcze było schowane. Uczennica nawet nie wiedziała, czy jest to noc, czy poranek. Kotka przeciągnęła się, rozglądając się delikatnie zdezorientowana po legowisku, dalej walcząc z własną chęcią wrócenia do snu. Zaćmiona dostrzegła, jak Ćmi Księżyc leży na swoim legowisku, a w miejscu, gdzie powinna znajdować się Czereśniowa Gałązka była pustka. Zaalarmowana szylkretka przeskanowała wzrokiem legowisko, tylko aby odetchnąć z ulgą, gdy dojrzała starszą kotkę przy magazynku. Medyczka również zauważyła, jak młoda uczennica się jej przygląda. Kocica mruknęła kilka słów pod nosem, których młodsza niestety nie była w stanie zrozumieć, a następnie odezwała się odrobinę głośniej w stronę uczennicy.
— Nie śpisz już, Zaćmiona Łapo? Słońce jeszcze nie wstało — powiedziała wysoka, jej
niebieskie oczy dokładnie skanując żółtooką. — Dlaczego? — zapytała. Było to tak niewinne pytanie, a jednocześnie wywołało tak duże zakłopotanie na pyszczku uczennicy. Nawet ona o tym nie pomyślała, gdy wzbudziła się z własnego snu. Nigdy wcześniej nie budziła się o tak wczesnej porze. Zawsze przyczyną było słońce świecące jej w pysk, hałas z centrum ich kamiennego obozu, śpiew ptaków, lub ktoś wychodzący bądź wchodzący do ich legowiska. Wiedziała, że to nie Czereśniowa Gałązka wybudziła ją ze snu. Gdy ta się obudziła, ona już siedziała przy ich magazynku, doglądając zebrane przez nich zioła, dodatkowo, uczennica wiedziała, że ta potrafi zachować ciszę niczym myszka.
— Tak właściwie, to nie wiem. Nawet o tym nie pomyślałam, szczerze mówiąc… Zazwyczaj budzę się o wiele później, gdy słońce wstaje — miauknęła rudo czarna kotka, obserwując każdy ruch Czereśniowej Gałązki swoimi żółtymi oczami niczym gwiazdy zawieszone wysoko na niebie. Zaćmiona Łapa starała się rozgryźć medyczkę oraz odkryć to, co siedzi jej w głowie, jednak jej wszystkie próby zakończyły się niepowodzeniem. Medyczka była niczym książka zapisana językiem, którego ta nie rozumiała. Ciekawiło ją, czy medyczka postrzegała ją samą w taki sam sposób.
— Może coś ciebie dręczy, Zaćmiona Łapo? Ja też nie mogę spać, gdy złe myśli mnie przytłaczają — odezwała się starsza, robiąc krótką przerwę w sprzątaniu ich magazynku, tylko aby wrócić do tej czynności po krótkiej chwili. — Potrzebujesz może, o czymś porozmawiać? Jeśli coś ciebie trapi, jestem otwarta na rozmowę. Wiem, jak przytłaczające może to być, gdy własne myśli nie dają ci spać. Jednak najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest wygadanie się — wytłumaczyła Czereśniowa Gałązka, wzdychając cicho. — Jesteś jakaś nieobecna od ostatniego spotkania medyków. Co ci przodkowie pokazali, Zaćmiona Łapo? Wiem, że nie zachowywałabyś się w taki sposób bez większej przyczyny — dodała medyczka.
Zaćmiona Łapa nie mogła poradzić, tylko wypuścić wydech zrezygnowana tą całą sytuacją. Tak właściwie, to dopiero do niej doszło, że ta cały czas wstrzymywała oddech… Dlaczego ona nie potrafiła się rozluźnić w pobliżu innych? Powinna umieć zaufać Czereśniowej Gałązce, jednak nieważne jak się starała, ta dalej nie mogła się powstrzymać od wstrzymywania oddechu za każdym razem, gdy znajdowała się w tym samym pomieszczeniu co ona. Uczennica delikatnie potrząsnęła głową, wracając myślami do obecnej sytuacji. Czego by się spodziewać po kotce jak ona? Było to oczywiste, że ta by ją rozgryzła równie szybko co wiewiórka orzech.
— Ja sama nie wiem. Nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim, Czereśniowa Gałązko. Tego wszystkiego jest zwyczajnie za dużo. Najpierw te dziwne sny, teraz zaginięcie Liściastego Futra — powiedziała kotka, odrobinę za głośno, przez co Ćmi Księżyc przekręciła się w legowisku, a uczennica skrzywiła. Czereśniowa Gałązka pokręciła głową, a następnie wstała z miejsca, zabierając głos.
— Czy chciałabyś się może ze mną przejść? Nie chcemy przypadkiem obudzić twojej siostry — zapytała kotka, podczas gdy drugie zdanie, które wypowiedziała medyczka, bardziej brzmiało jak stwierdzenie, na co młodsza skinęła głową. Fakt, nie chciała przypadkiem obudzić Ćmiego Księżyca swoją rozmową ze starszą kotką, a szczególnie nie chciała, aby ta usłyszała ich rozmowę. Już widziała tę panikę w oczach kotki, gdyby ta usłyszała choć jedno słowo ich rozmowy.
— Dobrze, możemy się przejść… Co powiemy, jak ktoś nas zapyta o kierunek naszej wycieczki? — rzuciła pytaniem Zaćmiona Łapa, spoglądając z niepokojem przez wejście do legowiska medyka. Uczennica dostrzegła kilka kotów, które przesiadywały w centrum zajęte rozmową.
Dostrzegła tam Mroźną Łapę. Był to kocur o średnich rozmiarów o liliowym futrze z odrobiną bieli zdobiącą go oraz o wyrazistych błękitnych oczach, których z nieznanych przyczyn Zaćmiona Łapa zawsze strasznie się bała. Uczeń właśnie ciągnął dużą ilość mchu przez obóz, najwidoczniej Gasnący Promyk jako dzisiejsze zadanie wyznaczyła mu wymianę mchu w legowiskach kotów. Na sam widok uczennica skrzywiła się, gdyż było to chyba najbardziej znienawidzona czynność, którą niestety często musiała wykonywać.
Kawałek dalej Zaćmiona Łapa natrafiła wzrokiem na Gąsiorkową Łatę, która stała tuż obok kocura, który właśnie targał mech. Uczennica była w stanie domyślić się, że to ona posłała ucznia po mech, a Gasnący Promyk jedynie zatwierdziła to i uznała jako idealne zadanie na dzisiejszy dzień. Gąsiorkowa Łata była jedną z młodszych starszych kotek w starszyźnie. Wyjątkowo, Zaćmiona Łapa lubiła jej towarzystwo. Zawsze ciepło jej się robiło na sercu, gdy ta z uśmiechem ją witała lub pytała, jak dzień uczennicy mija, gdy ta przychodziła sprawdzić, jak się sprawy trzymają w ich legowisku.
Zaćmiona Łapa kontynuowała skanowanie wzrokiem centrum ich obozu, gdy ujrzała czwórkę kotów. Był to poranny patrol, który właśnie wrócił z patrolu granicznego. Na prowadzeniu stała Jastrzębi Zew. Była to bura szylkretka o zielonych oczach oraz fikuśnych wywiniętych uszkach, które zdobiły pędzelki. Jastrzębi Zew była kotką przepełnioną energią oraz bardzo dużej obsesji na punkcie ptasich piór, szczególnie jastrzębich. Uczennica nie raz słyszała, jak ta nadaje niczym katarynka o tym, jak bardzo marzy jej się jastrzębie pióro do własnej kolekcji, kto wie, może kiedyś Zaćmiona Łapa znajdzie jedno oraz podaruje je wojowniczce?
Kawałek w tyle łapami przebierał również znany jej wojownik, który miał nie raz przyjemność udania się z nią na patrol po kilka ziół, chociaż czy była to przyjemność dla wojownika? Kto wie… Był to oczywiście nikt inny, jak Bławatkowy Wschód. Futro jego jest liliowe oraz pokryte licznymi pręgami, a łapy całkiem… Cóż, krótkie! Na futrze kocura również znajdowało się wiele bieli, która zdobiła jego pysk, klatkę piersiową, oraz jedną z czterech łap kocura. Zaćmiona Łapa widziała również, jak kocur niesie średnich rozmiarów zdobycz, którą wojownik najpewniej upolował podczas patrolu. Oczywiście, gdy nadarzy się okazja, grzech, by ją przegapić i nie upolować czegoś dla klanu! Jedzenia nigdy za wiele.
Niewiele za nim maszerowała parka kotów, która była bardzo zaangażowana w rozmowie. Najpierw uczennica nie potrafiła dojrzeć, kim oni byli, jednak gdy znaleźli się na tyle blisko, uczennica rozpoznała w nich Jeżówkowe Serce oraz Jerzykową Werwę. Jeżówkowe Serce to młoda wojowniczka o szylkretowym umaszczeniu, zielono niebieskich oczach, oraz wywiniętych uszkach zakończonymi pędzelkami. Mimo iż uczennica nigdy nie pozwoliła sobie szczególnie zagłębiać się w relacje z wcześniej wspomnianą wojowniczką, młodsza ją szanowała. Zawsze starała rzucić się jej krótkie powitanie bądź uśmiech z drugiego końca obozu, co starsza wielokrotnie odwzajemniała. Relacja ich była neutralna, chociaż zdaniem Zaćmionej Łapy ta pochylała się bardziej w kierunku pozytywnej znajomości, niż wrogiej relacji z wojowniczką, dzięki czemu Zaćmiona Łapa mogła odetchnąć z ulgą. Nie chciała sobie zrobić wrogów!
Drugi z wojowników to doskonale znany uczennicy kocur, którego imię brzmi Jerzykowa Werwa. Jest to duży oraz silny wojownik o burym pręgowanym futrze o odrobiny bieli, która towarzyszy wojownikowi na jego pysku, klatce piersiowej oraz obu przednich łapach. Oczywiście w wyglądzie wojownika nie brakuje jego wyrazistych zielonych oczu oraz pędzelków na uszach, które były wywinięte na drugą stronę, co dodawało wojownikowi uroku. Mimo iż z wyglądu może przypominać kogoś strasznego, to w rzeczywistości Jerzykowa Werwa jest niczym, a burą kulką futra. Zaćmiona Łapa była tak zainteresowana tym, co się dzieje w obozie, że całkowicie zapomniała o obecności starszej medyczki.
— Komu się tak przyglądasz, Zaćmiona Łapo? — zapytała Czereśniowa Gałązka, nie czekając nawet na odpowiedź kotki. Oczywiście uczennica i tak by nie wymyśliła odpowiedzi. Jedyne co by zdołała zrobić to wydukać kilka krzywych słów, którymi tłumaczyłaby się, że jedyne co obserwowała to patrol. Chociaż czy warto było się tłumaczyć Czereśniowej Gałązce? Ona jest niczym Klan Gwiazdy! Wie dosłownie wszystko, co momentami może być przeraźliwe.
— Ja… Ah! Nikomu, Czereśniowa Gałązko! Tylko oglądałam powrót patrolu, nic więcej! — wypiszczała niczym piszczałka młodsza szylkretka, na co medyczka się zaśmiała, kręcąc głową rozbawiona.
— Oczywiście, wierzę ci na słowo, nie musisz się tłumaczyć — powiedziała kocica, jednak ten ukryty uśmieszek nie umknął uwadze żółtookiej. Oczywiście, że ta jej nie wierzyła! Czy każdy w tym klanie myśli, że Zaćmiona Łapa posiada tajemnicze plany, przez które trzeba wątpić w każde jej słowo? Cóż, może odrobinę prawdy w tym jest, ale nie każde!
Zaćmiona Łapa cicho westchnęła, a następnie sama ruszyła z miejsca, próbując dogonić Czereśniową Gałązkę oraz dotrzymać jej kroku, co wymagało trochę wysiłku, gdyż ta była o głowę niższa od starszej.

ʚ ⚝ ɞ

Pogoda, jaka panowała poza obozem, nie należała do ulubionych Zaćmionej Łapy. Może by się znalazły takie cudaki, którym wyjątkowo ona przypadła do gustu, jednak zdaniem Zaćmienia? Oczywiście, że nie. Chłód i mrok nie należał do rzeczy przyjemnych zdaniem szylkretki, szczególnie gdy opuszczała obóz. Mimo iż koteczka bezgranicznie ufała niebieskookiej, ta zawsze odczuwała lęk przed tym, co może powiedzieć.
— Patrz pod łapy — powiedziała medyczka, robiąc większy krok, aby nie połamać sobie łap przez wpadnięcie do wgłębienia w ziemi. Młodsza mało co by łapami do niego nie wpadła, gdyby nie ostrzeżenie mentorki — nad czym tak myślisz? — zapytała.
Zaćmiona Łapa chwilę się zawahała, nie wiedząc, co odpowiedzieć medyczce.
— Nad czym myślę? — powtórzyła szylkretka pytanie starszej, przystając w miejscu na chwilę, co Czereśniowa Gałązka oczywiście zauważyła — Czereśniowa Gałązko, ja sama już nie wiem, co robić… Cały czas myślami jestem gdzieś daleko, a sprawę sobie zdaje z tego, dopiero gdy ktoś mnie upomni! Zaraz oszaleję! — zapiszczała uczennica, na co medyczka rozszerzyła oczy. Nie pamięta, czy kiedykolwiek widziała młodszą w takim stanie, który spowodowały jej własne emocje. Medyczka zawsze postrzegała ją jako kogoś opanowanego, chociaż teraz potrafiła dostrzec, jak sztuczne potrafiły być jej emocje.
— Wiesz, że możesz mi powiedzieć o tym, co ciebie dręczy? — zapytała Czereśniowa Gałązka, spoglądając smutno na kotkę.
— Widziałam ciemność — odezwała się nagle Zaćmiona Łapa, na co Czereśniowa Gałązka podniosła brew zakłopotana słowami młodszej. Uczennica długo nie czekała, a następnie kontynuowała swoją wypowiedź — w śnie zesłanym przez gwiezdnych przodków byłam na jakiejś uschniętej polanie… Było tam ciemno, a wszystko wydawało się na martwe — wytłumaczyła szylkretka. Uczennica smutno wbiła swoje spojrzenie w zimną ziemię pod łapami, a następnie się odezwała kolejny raz — bałam się — rzuciła.
Wydawało się to tak sztuczne, tak fałszywe, a jednak ta rozmowa należała do najprawdziwszych na świecie. Czereśniowa Gałązka nie potrafiła tego zrozumieć. Zaćmiona Łapa przyznała się do własnego lęku? Kocica nie chciała najpierw w to uwierzyć, jednak gdy ujrzała roztrzęsiony stan młodszej, spojrzenie jej złagodniało. To oczywiste, że ta odczuwała lęk. Starsza nie mogła się powstrzymać przed podejściem o młodszej i przejechaniem jej ogonem po grzbiecie, smutno się do niej uśmiechając.
— Strach należy do rzeczy normalnych, Zaćmiona Łapo. Nie musisz się tego wstydzić — powiedziała, a żółtooka podniosła głowę, spoglądając na nią swoimi zaszklonymi oczami — oh, nie patrz tak na mnie… Choć tutaj, serce mi pęka jak na ciebie patrze — miauknęła medyczka, przytulając kotkę. Nie było trzeba wiele, aby ta wybuchnęła w płacz.
— Przodkowie są na nas źli! Bardzo źli! To dlatego nam znaków nie wysyłają! — zapłakała Zaćmiona Łapa, walcząc z własnymi łzami. Widać było, jak przerażona tym wszystkim była młodsza, gdy zawsze opanowana kotka wybuchnęła nagle płaczem.
— Oh, Zaćmiona Łapo ja wiem, że są na nas źli… Przodkowie nie odpychają klanu bez powodu, a nasz klan wyjątkowo ich rozzłościł. Jednak postaram się to naprawić, dobrze? Gdy Liściaste Futro się odnajdzie, to zaraz znajdziemy rozwiązanie na ten problem… A teraz już nie płacz, Zaćmiona Łapo. Wszystko będzie dobrze, nie zamartwiaj się tym — powiedziała Czereśniowa Gałązka. Młodsza szylkretka skinęła głową oraz wzięła krok do tyłu od medyczki, szybko pozbywając się własnych łez.
— Ja… Ja przepraszam! Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło, Czereśniowa Gałązko! Nigdy nie byłam aż tak roztrzęsiona — przeprosiła uczennica, spoglądając w dół zawstydzona swoim nagłym wybuchem płaczu. Nigdy by nie przypuszczała, że zapłacze w towarzystwie Czereśniowej Gałązki.
— Nie przepraszaj. Każdy może pozwolić sobie na chwilę słabości. Ale dziękuję ci za otworzenie się. Doceniam to, Zaćmiona Łapo. Pamiętaj, gdy coś ciebie dręczy, zawsze możesz do mnie przyjść, zawsze postaram ci się udzielić pomocy — odpowiedziała medyczka, uśmiechając się smutno do kotki — a teraz wracajmy już, bo zaraz słońce wstanie i cały obóz się obudzi, a nas tam nie będzie — powiedziała medyczka, ruszając z miejsca. Starsza zebrała odrobinę pajęczyny z pobliskiego krzewu, aby ta nie wróciła z pustymi łapami.
— Dobrze… Dziękuję, Czereśniowa Gałązko — miauknęła, również podążając śladem medyczki, zbierając trochę pajęczyny. Uczennica chciała już ruszać w drogę, jednak starsza się nagle odezwała.
— Pamiętaj, że jako medycy naszym obowiązkiem jest dbanie o dobro klanu. Nie możemy pozwolić, aby zło się w nim rozwijało. Musimy dbać o nasz dom, zapamiętaj to sobie — powiedziała starsza, a następnie ruszyła w drogę, nie czekając na Zaćmioną Łapę. Uczennica zadecydowała już się nie odzywać i również ruszyła w kierunku ich obozu.

ʚ ⚝ ɞ

Cały dzień uczennicy minął… Spokojnie. Tego dnia nie pojawił się ani jeden chory kot w ich lecznicy, a jedyne co kotka robiła to pomagała Ćmiemu Księżycowi oraz Czereśniowej Gałązce w legowisku przy magazynku. Obie kotki uznały to za spokojny oraz udany dzień, szkoda tylko, że żadna z nich nie była świadoma o tragedii, do jakiej miało dojść tego dnia. Od momentu, gdy Zaćmiona Łapa powróciła z porannego spaceru, słowa medyczki nie dawały jej spokoju. Miała ona racje. Jako medyk nie może pozwolić na to, aby zło się rozwijało, czyż nie? Klan ich był przepełniony złymi kotami. Każdy z kotów, które podążają śladem Srokoszowej Gwiazdy i odrzucają ich gwiezdnych przodków, narażają Klan Klifu na zagładę. Klan Gwiazdy pewnej nocy się zdenerwuje i wybije każdego z nich jak pchły! Życie Pluskającej Krewetki zostało odebrane przez Zaćmioną Łapę, za odsuwanie się od Klanu Gwiazdy. Był to powód słuszny, a przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy szylkretki. Uczennica długo nad tym myślała, starając się dojść do wniosku, który to z członków Klanu Klifu odtrąca ich przodków, gdy nagle przypomniała sobie o istnieniu jednego kota. Oliwkowy Szkwał. Był to brat Pluskającej Krewetki, a przynajmniej Zaćmiona Łapa tak słyszała. Szansa była duża, że martwa przekazała swoje poglądy kocurowi, a ten również odrzucił Klan Gwiazdy. Myśli w głowie Zaćmionej Łapy szalały niczym wichura, a świadomość, że ten… Cóż, momentami „szkodzi” innym, była jak oliwa dolewana do ognia. Najwidoczniej Zaćmiona Łapa znalazła kota również odpowiedzialnego za brak znaków, a przynajmniej jednego z nich.

ʚ ⚝ ɞ

Była to późna pora, słońce prawie zaszło, a większość starszyzny zebrała się w centrum, aby zjeść wspólnie posiłek z wojownikami. Gdy Zaćmiona Łapa przeleciała wzrokiem zebrane tam koty i ujrzała, że Oliwkowy Szkwał się tam nie znajduję, w głowie kotki zapaliła się lampka. Kotka przydreptała do stosu, a następnie zabrała z niego średnich rozmiarów mysz, aby po chwili wrócić z nią do legowiska medyków. Gdy upewniła się, że nikogo w nim nie było, uczennica chwyciła kilka czerwonych jagód oraz upchnęła je w przyniesioną wcześniej zwierzynę. Można było to nazwać zwierzyną niespodzianką… Uczennica słyszała od Liściastego Futra przed jej zaginięciem, jak starszy narzeka na pogarszający się stan zdrowia. Nagła śmierć kocura nie byłaby niczym podejrzana, szczególnie ze względu na jego wiek. Uczennica zabrała zwierzynę z ziemi, a następnie ruszyła do legowiska starszych. Długo droga jej nie trwała, a uczennica szczęśliwie ominęła wszystkie koty, nie wdając się w żadne rozmowy z nimi. Nie potrzebowała teraz pytań o tym, jak minął jej dzień, bądź o ulubioną pogodę. Gdy Zaćmiona Łapa znalazła się w legowisku starszych, ta rozejrzała się niepewnie dookoła siebie. Gdy kotka nie zauważyła żadnego kota w pobliżu, uczennica odetchnęła z ulgą.
Zaćmiona Łapa wyprostowała się oraz dumnie wypięła pierś do przodu, maszerując do legowiska kocura, na którym obecnie przesiadywał starszy bez jednej łapy.
— Ah! Oliwkowy Szkwale! Jak ci mija wieczór? — zapytała młodsza, uśmiechając się ciepło do kocura. Żółte oczy medyczki skanowały starszego od łap po same koniuszki uszu, starając się jak najlepiej zapamiętać jego wygląd. Medyczka dostrzegła jego zielone oczy, liliowe futro pokryte pręgami oraz dużą ilość bieli pokrywającą większość kocura. Oczywiście jej uwadze nie umknął brak jednej z czterech łap, który odrobinę mógł przyczynić się do odejścia kocura do starszyzny.
— Witaj, Zaćmiona Łapo! Jak na chwilę obecną wszystko idzie doskonale! Niestety nie miałem okazji zagadać do jakiejś ślicznej kotki lub kocura, a szkoda! Miałem dzisiaj ochotę porozmawiać z Jastrzębim Zewem bądź Melodyjnym Trelem, przyjazne z nich kotki — powiedział kocur, uśmiechając się na myśl o rozmowie z wojowniczkami. Oczywiście Zaćmiona Łapa musiała walczyć, aby nie pokazać grymasu, jaki usilnie starał się wkraść na jej pysk. Od momentu, gdy usłyszała, jak nachalny potrafi być starszy, ta nabrała do niego wstrętu. Teraz już nie tak chętnie przychodzi do ich legowiska, aby sprawdzić stan zdrowia. Przynajmniej teraz mogła odetchnąć z ulgą, na myśl, że ten problem zostanie zaraz rozwiązany. Medyczka odchrząknęła, a następnie ponownie zabrał głos.
— Dobrze wiedzieć! Mam nadzieję, że uda ci się z kimś jeszcze porozmawiać — powiedziała, a następnie kontynuowała — swoją drogą, dlaczego nie ma cię na dole przy stosie z resztą klanu? Wszyscy tam siedzą i rozmawiają, więc dlaczego dalej tu jesteś? — zapytała, podnosząc brew. To fakt, byłą bardzo ciekawa tego, co spowodowało nieobecność kocura na dzieleniu się językami z resztą członków Klanu Klifu.
— Od dłuższego czasu mam zwyczajnie gorsze samopoczucie… Stawy też mi nie dają spokoju, ale wiesz, starość nie radość! — zażartował kocur, na co szylkretka blado się uśmiechnęła.
— Rozumiem, mogłam się domyślić, że to coś z twoim zdrowiem, dlatego przyniosłam ci mysz, abyś sam nie musiał schodzić na dół — powiedziała Zaćmiona Łapa, uśmiechając się do kocura. Oczy kotki dokładnie go skanowały, gdy ta podeszła do niego i położyła mysz przed łapami starszego.
— Hm...? Oh, dziękuję. Doceniam to, Zaćmiona Łapo — miauknął Oliwkowy Szkwał, biorąc zwierzynę od młodszej. Uczennica długo nie musiała czekać, aby ten się w nią wgryzł idealnie w miejsce, w którym ukryła śmiertelne jagody.

[TW; opis śmierci]

Uczennica wzięła kilka kroków do tyłu, gdy starszy zjadł całą przyniesioną mysz do ostatniego kęsa mięsa. Teraz tylko czekać z nadzieją, że to zadziała… Żółte oczy medyczki skanowały otoczenie oraz zachowanie Oliwkowego Szkwału. Widziała, jak wyraz jego pyska delikatnie się zmienia, a zamiast tego irytującego uśmieszku, widoczny był wyraz bólu.
— Zaćmiona Łapo… Chyba ta zwierzyna była zepsuta... Słabo się czuję — powiedział starszy słabym głosem, nagle kuląc się na legowisku. Uczennica mogła się domyślić, że śmierć spowodowana jagodami śmierci nie należała do przyjemnych.
— Huh, stara zwierzyna? Dzisiaj upolowana, z tego, co mi wiadomo — miauknęła szylkretka, wbijając w niego swoje ślepia. Oh, ten widok. Dawał on Zaćmionej Łapie tyle radości, gdy mogła obserwować cierpienie kocura, który szkodzi Klanu Klifu. Zaćmiona Łapa nie mogła powstrzymać uśmieszku, który wkradł się na pysk medyczki, widząc scenę przed sobą. Starszemu oczywiście ten uśmiech nie umknął.
— Coś ty zrobiła...? — wyszeptał Oliwkowy Szkwał, patrząc na nią błagającym wzrokiem. Kocur cały czas musiał walczyć z samym sobą, aby nie zamknąć oczu. Wiedział już, że gdy to się stanie, to już nigdy ich nie otworzy.
— Koty jak ty nie zasługują, aby nazywać się członkiem Klanu Klifu — powiedziała. Zaćmiona Łapa widziała już, jak oczy kocura prawie się zamykają. Uczennica cicho prychnęła, gdy się one całkowicie zamknęły, a życie opuściło ciało starszego. Kotka strzepnęła łapą kości, które pozostały po zjedzonej myszy, a następnie w ciszy opuściła legowisko starszych. Uczennica równie szybko i cicho z niego zniknęła, jak i się w nim pojawiła. Przynajmniej w tym była dobra… Miała teraz pewność, że nikt się nie przekona o jej zbrodni, którą właśnie popełniła. Niech Klan Gwiazdy przebaczy jej oraz Oliwkowemu Szkwału, oraz przyjmą go i wybaczą za odrzucenie ich. Każdy z kotów zasługuje na drugą szansę po śmierci.

[3215 słow; trening medyka]
NPC: Czereśniowa Gałązka, Mroźna Łapa, Gąsiorkowa Łata, Jastrzębi Zew, Bławatkowy Wschód, Jeżówkowe Serce, Jerzykowa Werwa, Oliwkowy Szkwał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz