Zimno uderzyło jej pysk, kiedy wyszli z obozu, przywracając ją do rzeczywistości. Potrzebowała odsunąć się od swych myśli, odciąć się od nich, chociaż na chwilę. Rozważając wszystkie konsekwencje danego czynu, tylko się pogrążała. Strach przed konsekwencjami przygniatał ją. Musiała tysiąc razy przemyśleć swoje słowa i wybory nim ich dokonała, co nie działało w najlepszy sposób na dłuższą metę. Dla przykładu, przy takich polowaniach potrzebowała szybkiej decyzji czy jest aktualny moment, aby zaatakować zwierzynę, czy jeszcze musiała poczekać. Przez jej długie przemyślenia, zwierzę uciekało sprzed jej łap, co pokazywało tylko jej niekompetencję. Nie zasługiwała na miano wojownika, a wszystko było winą zachowań jej siostry. Patrol rozdzielił się, gdy wyczuli nowe ślady zapachowe samotników na granicy. Byli dość blisko drogi grzmotu, więc zdziwiło go to bardziej. Co samotnicy robili przy tak niebezpiecznym miejscu? MIała udać się wraz z Czuwającą Salamandrą oraz Rudzikową Łapą za jednym zapachem, zostawiając dwójkę kocurów ze sobą. Jeszcze szylkretowa zamieniła kilka słów z dwójką ich towarzyszy, gdy Pszczela Łapa postanowiła pójść jako pierwsza. Długo nie minęło, aby została wyprzedzona przez rudego ucznia, który zdawał się przyśpieszyć kroku, gdy zauważył, że jego mentorka nie rzuca się, żeby iść za nimi. Kocur znikł z jej pola widzenia, jednak po chwili do uszu Pszczółki dotarło coś, co mogła nazwać cichym piskiem. Stanęła w miejscu przerażona. Nie było to dobrym znakiem, jednak czy ponownie chciała się w coś wpakowywać? Wzięła głęboki oddech, nim postawiła następny krok w kierunku, w którym znikł rudy kocur. Pojawił się przed nią obrazek wprost z koszmarów. Rudzik, a raczej coś co, kiedyś było uczniem, zwisający z pyska szylkretowej samotniczki, którą rozpoznała od razu. U boku samotniczki znajdowała się Norniczy Ślad, która wbijała wzrok w ciało kocura, chcąc potwierdzić, że ten na pewno jest martwy. Jej wzrok szybko przeskoczył na nowo przybyłą kotkę. Pszczółka chciała krzyczeć, wydać jakiś dźwięk, który mógłby sprowadzić kronikarkę w to miejsce, jednak żaden dźwięk nie chciał opuścić jej pyska. Wszystko wokół niej nagle ucichło, a czas zdawał się zwolnić, dając jej chwilę, aby przeanalizować sytuację przed nią. Ogarnął ją strach, paraliżując każdą część jego ciała. Nie tego się spodziewała, nie to chciała zobaczyć. Już w jednej niemiłej sytuacji uczestniczyła i nie chciała ponownie się w nią wpakować, jednak los chciał inaczej. Zrobiła krok w tył, co wybudziło szylkretową wojowniczkę z transu, w jakim się znajdowała.
- Ale gdzie idziesz Pszczela Łapo? - Ostry głos wojowniczki uderzył jej uszy. - Uciekać po ponownym morderstwie? O nie, nie. Zachowujesz się tak jak Ważka. Jednak tym razem ja jestem obok i nie pozwolę Ci uciec.
- O czym t-ty mówisz Nornico! Ja nie… - Próbowała coś powiedzieć, wytłumaczyć całą sytuację, jednak jej siostra nie słuchała, rzucając się na nią i przygniatając ją do ziemi. Jej pazury wbiły się w skórę uczennicy, co przyniosło za sobą tylko falę bólu. Nie chciała umrzeć, a przynajmniej nie z łap Norniczego Śladu. Musiała uciec, zniknąć z Klanu Burzy i zostawić to wszystko za sobą. Nie było innej drogi, która nie kończyła się jej śmiercią. Albo wojowniczka zabije ją na miejscu, albo zrobią to koty w obozie, gdy szylkretowa wciśnie im kit odnośnie śmierci ucznia. Jedyną opcją była ucieczka, którą wcześniej naiwnie odrzuciła. Gdyby odeszła wtedy z bratem, to może jej życie byłoby lepsze, a przynajmniej ominęłaby tę nieprzyjemną sytuację. Łapa uczennicy powędrowała na bark napastniczki, po którym przeleciała pazurami, tworząc ranę. Wojowniczka syknęła, luzując swój uścisk, jednocześnie dając kremowej szansę na zepchnięcie jej, co ta wykorzystała. Z pomocą tylnych łap udało jej się zepchnąć z siebie Nornicę i szybko wstać z ziemi, aby pobiec przed siebie. Nie wiedziała, gdzie zmierzała, byle jak najdalej od kocicy. Niestety nie zajęło długo, aby kotka znalazła się zaraz za nią. Musiała ją zgubić, sprawić by zniknęła i nigdy ponownie nie pojawiła się w jej życiu.
- Kniejo! Zatrzymaj tego mordercę! - Krzyknęła nagle wojowniczka, co wydawało się Pszczelej Łapie dziwne, aż do momentu, gdy nie dostrzegła przewodniczki. Jeszcze tylko jej tu brakowało. Ominęła kocicę, zerkając tylko na jej zielone ślepia, które podążały za nią. Nagły widok rzeki spowodował, że spanikowała, stając na jej brzegu. Odwróciła się, aby dostrzec dwie kocicę za sobą. Nie tak miało się to zakończyć. - Dobrze wiedziałam, że jesteś zdrajcą Pszczela Łapo. Na początku Mała Koszatniczka, a teraz Rudzikowa Łapa. Jestem zaskoczona, że Obserwująca Gwiazda pozwoliła Ci zamieszkiwać Klan Burzy i doprowadziła do następnej tragedii. - Kontynuowała wojowniczka, jednak pomarańczowe oczy uczennicy były wbite w jej towarzyszkę - Kwiecistą Knieje, która niby była partnerką wojowniczki, a przynajmniej takie plotki chodziły po obozie. Kto by tego nie przypuścił, gdy przewodniczka zaczęła pojawiać się coraz częściej w jej okolicy. Może ona zrozumie, pozwoli jej się wytłumaczyć, jednak szanse były nikłe.
- Kwiecista Kniejo, t-to nie tak. Posłuchaj mnie, a ja wszystko wytłu-...! - Zaczęła, jednak niedane jej było dokończyć przez wojowniczkę.
- Zamilcz, nim odetnę Ci język! - Przerwała jej, robiąc krok do przodu. Spanikowana Pszczela Łapa, wykonała krok w tył nieświadoma, że za nią znajduje się rwąca rzeka. Zdała sobie z tego sprawę, gdy nie poczuła podłoża pod jej łapą, tym samym tracąc równowagę i wpadając do wody. Mogła przyrzec, że coś ją do niej wciągnęło. Jakby czyjaś łapa chwyciła ją za nogę i próbowała wciągnąć pod taflę wody. Udało jej się przytrzymać przednimi łapami ziemi, jednak z każdym następnym uderzeniem serca, ta zsuwała się bardziej do wodną paszczę. Kwiecista Knieja podbiegła do brzegu, aby spróbować pomóc jej wrócić na ziemię, jednak na marne. Jej łapy nie pozwoliły jej się utrzymać na brzegu, pozwalając jej ześlizgnąć się i wpaść do chłodnej substancji, a woda w kilka uderzeń serca zdążyła porwać uczennice, oddalając ją od brzegu i zaciągając na dno. Powróciła po nią, otaczając i nie pozwalając jej odejść. Z pomocą łap próbowała wyciągnąć swój pysk ponad taflę wody, co udało jej się raz, nim ponownie została zaciągnięta pod nią. Nie umiała pływać, a uczucie tej mokrej substancji na futrze, przyprawiało ją o dreszcze. Chciała z niej się wydostać, jak najszybciej tylko umiała, jednak z każdą następną nieudaną próbą, traciła tylko siły. Wszystko zmierzało tylko w jednym kierunku - do śmierci Pszczelej Łapy. Jeśli podczas pierwszego jej wpadnięcia do wody, nie udało się istocie pokonać Pszczoły, to tym razem musi jej się udać. Miała przewagę, jaką był strach kremowej oraz zmęczenie biegiem, nim wpadła w jej łapy. Czy taki miał być jej koniec? Morderczyni Rudzikowej Łapy utonęła, próbując uciec przed własną siostrą. Pewnie to usłyszy Czuwająca Salamandra wraz z każdym kotem należącym do tego klanu. Stała się zdrajczynią jak Ważkowy Lot i jej ojciec, i nie było odwrotu. Taki tytuł został jej nadany i musiała z nim iść w stronę gwiazd, licząc, że chociaż tam przyjmą ją na gwiezdne łąki. Czy znajdzie tam jakiegoś członka jej rodziny? Z pewnością nie. Za to w Mrocznej Puszczy na pewno panosił się gdzieś Widmo wraz z Koszatniczką, którzy czekali, aby pojawiła się w zasięgu ich wzroku. Było to może jedyne miejsce, w którym czułaby się dobrze, otoczona przez rodzinę.
Nagle poczuła czyjeś kły, które zacisnęły się na jej karku, aby po chwili pociągnąć ją ku górze. Długo nie minęło, by pod jej łapami znalazła się ziemia, a jej płuca wypełniło powietrze. Oddychała szybko, próbując w pełni wykorzystać każdy moment, w którym miała dostęp do tlenu, obawiając się, że ponownie zostanie zaciągnięta w głębie rzeki. Wzrok, który wcześniej wbijała w ziemię, powędrował na nieznajomą jej kotkę, która postanowiła uratować ją przed marnym końcem. Niebieskie futro, które teraz było przemoczone, oraz brązowe oczy wbite prosto w nią, to było jedyne co zapamiętała z kotki. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nie tylko wzrok nieznajomej jest wbity w nią.
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - Została zasypana przez niebieską kocicę pytaniami, na które nie wiedziała jak odpowiedzieć. Była zmęczona i to było jedyne, co docierało do niej teraz. Nie znajdowała się terenie Klanu Burzy, co lekko ją rozweseliło, jednak strach powrócił tak szybko, jak znikł. A co jeśli dwie kocice zobaczyły, że została uratowana ponownie przez koty z Klanu Nocy? Nie, nie mogły. Przyjdą po nią, wrócą jak woda, która zdawała chcieć ją porwać i nigdy nie wypuścić. Drugim jej problemem było to, że znajdowała się na terenie Klanu Nocy. A co jeśli i oni nie będą do niej nastawieni pozytywnie? Wrzucą ją ponownie do wody, gdy dowiedzą się o jej pochodzeniu. Jej łapy zaczęły się trząść, a sama nie wiedziała, czy było to z zimna, czy ze strachu.
- Nie wygląda to, jak żadna ryba, którą znam. - Rzuciła srebrna kocica, która stała niedaleko nich. - A może, jednak jest podobna do Jazgarza. Jednak dalej nie rozumiem twoich zamiarów Mżący Przelocie. Sprowadzasz tylko na nasz teren nieznajomych, gdy dobrze wiesz, że mamy problem z samotnikami na granicach.
- Nie bądź niemiła Syreni Lamencie. Nie zostawiłabyś kogoś, kto się topi na pastwę losu. - Odezwał się kocur, na co kotka tylko prychnęła cicho.
- Może ja lepiej sprowadzę Sroczą Gwiazdę, nim ta sytuacja potoczy się dalej. - Po tych słowach kocica odeszła od reszty, zmierzając w nieznanym jej kierunku. Wspomnienie o przywódczyni nie przyniosło pozytywnych emocji, a wręcz przeciwnie. Ona miała spotkać przywódcę Klanu Nocy? Dlaczego? Nawet nie powiedziała, że chcę zostawać tu na dłużej. Teraz jednak nie miała wyboru. Nie mogła zatrzymać nieznanej kotki, mówiąc jej, że ona tylko chce przejść przez ich teren. Nie po tym, jak jeden z członków patrolu uratował jej życie. Brała głębokie oddechy, próbując się uspokoić, jednak nie wychodziło jej to za dobrze. Wszystkie emocje uderzyły ją wspólnie, czego nigdy nie mogła przewidzieć. Wbiła wzrok w ziemię, przymykając lekko powieki. Następny kot, o którego miała dług, którego nigdy nie zdoła spłacić. Kotka uratowała ją, chociaż ta o to nie prosiła. Nie chciała umierać, jednak jednocześnie nie chciała być ratowana ponownie przez kogoś. Czas leciał zbyt szybko, bo gdy podniosła wzrok, to ujrzała czarną kocicę o zielonych ślepiach. Widziała ją już na jednym zgromadzeniu, gdy przemawiała w imieniu nocniaków. Nie sądziła, że będzie teraz miała okazję spotkać ją osobiście. Stała przed nią, wbijając swe zielone ślepia prosto w nią.
- Czy możemy… na osobności…? - Wykrztusiła z siebie pytanie, a widząc lekkie skinienie oraz wskazanie przez starszą miejsca ogonem, lekko się uspokoiła. Chociaż nie musiała tłumaczyć się przed grupą pięciu kotów. Nie odeszły jakoś daleko od reszty, jednak tak daleko, aby nie usłyszeli oni ich konwersacji.
- Kim jesteś i skąd pochodzisz? - Padło pierwsze pytanie kotki, którego pochodzenie rozumiała. Pojawiła się na ich terenie, nawet nie mówiąc, jak się nazywa.
- Jestem Pszczela Łapa i pochodzę z Klanu Burzy, a może bardziej pochodziłam… - Odpowiedziała kotka. - Próbowali mnie utopić, zabić, zakończyć mój żywot za… za coś, czego byłam świadkiem. - Mimo iż kocica nie pytała ją o takie szczegóły, to ta postanowiła się nimi podzielić. Musiała przecież powiedzieć, dlaczego ta znalazła się w rzece, prawda? Czuła jak ponownie jej łapy zaczęły się trząść, na myśl o samym zdarzeniu. Wszystko ponownie w nią uderzyło, dobijając tylko zmęczoną kotkę.
- Czego szukasz na terenach Klanu Nocy? - Ponownie krótkie pytanie uderzyło w uczennicę. Czego ona tu szukała? Było dużo małych powodów, którymi mogła odpowiedzieć na pytanie przywódczyni, jednak czy to było coś, czego szukała. Zielone oczy wbite były w nią, oczekując odpowiedzi, co tylko ją stresowało bardziej.
- Ja chcę tylko wreszcie żyć spokojnie. - Wydusiła, nim padła na ziemię, a jej wzrok zasłoniła ciemność. Wszystkie emocje spowodowały, że kremowa kotka zemdlała przed Sroczą Gwiazdą.
*****
Obudziła się z czymś miękkim pod jej łapami, co ją zdziwiło. Ostatnie co pamiętała to rozmowa z liderką Klanu Nocy, nim wszystko zniknęło w ciemności. Uchyliła powieki, a gdy dostrzegła, że leży na legowisku znajdującym się w czymś, co mogła lecznicą. Nie było to miejsce, które znała, więc założyła, że znalazła się w obozie nocniaków. Czyli ją tu zaciągnęli po tym, jak zemdlała przed łapami kocicy, która miała zadecydować o jej losie. Podniosła pysk i rozejrzała się wokół. Dostrzegła czarną kocicę, która zdawała się zamyślona, jednak gdy poczuła na sobie wzrok kremowej kocicy, to rzuciła swój wzrok prosto na nią.
- Nie dość, że ostatnio brakuje mi ziół, to jeszcze przynoszą mi samotnika. - Rzuciła do siebie kocica, gdy podeszła do uczennicy. Widać było, że nie była zadowolona z pojawienia się Pszczelej Łapy w jej legowisku i nawet nie próbowała tego ukryć. - Boli Cię coś? Źle się czujesz? - Zaczęła ją przepytywać, ale dostając od niej negatywną odpowiedź, tylko westchnęła. - Leż tu i nawet nie waż się ruszać.
Po tych słowach kotka zniknęła w wyjściu z legowiska, ponownie zostawiając ją samą. Słowa kotki zestresowały ją. Czy nieznajoma myślała, że ta ucieknie? Długo nie miała szansy być sama, gdyż kocica powróciła, pyskiem rozsuwając kurtyny roślinności, zasłaniające wejście do legowiska medyka. Ukazała się w nim znajoma kocica - liderka Klanu Nocy we własnej osobie, która subtelnym skinieniem głowy odesłała nieco niezadowoloną z tego rozkazu czarno-białą medyczkę. Usiadła naprzeciwko kremowej, wbijając w nią spojrzenie intensywnie zielonych ślepi.
- Przemyślałam twoją prośbę. - Zaczęła bardzo bezpośrednio, unosząc głowę nieco wyżej. - I uznałam, że możemy udzielić Ci schronienia, przynajmniej na jakiś czas. Jednak! - Tu zrobiła dłuższą pauzę, unosząc jedną z przednich łap do góry. - Na naszych warunkach. Nie jesteś już u siebie, króliskoczku. Nie wiem też, co tak naprawdę się wydarzyło. Ale nie mam powodów, by ci nie wierzyć. Zważając na to, kto wami przewodzi i w jak lekceważący sposób podchodzi do władzy... Nie zdziwiłabym się, gdyby podobne bezprawie panowało i w waszym obozie. - Wyjaśniła, łapą łapiąc podbródek dawnej burzaczki. - Musisz jednak wiedzieć, że Klan Nocy jak nic innego ceni sobie lojalność. Jesteśmy silnymi wojownikami, więc dla własnego dobra radziłabym Ci nie kombinować. - Dodała, jednak po jej tonie ciężko było Pszczółce stwierdzić, czy była to faktyczna porada, czy być może groźba. - Nie możesz pozostać przy swym dawnym imieniu. Ani pochodzeniu. Jeśli chcesz żyć wolno, musisz także uwolnić się od trzymających się korzeni. Woda wymyła z ciebie smród królikojadów. Z pyska wyglądasz młodo. Jest nad czym pracować. - Po tych niezrozumiałych słowach kocica cofnęła się, przez chwilę oceniając Pszczelą Łapę. - Zroszona Łapa, dawny samotnik, który podczas wędrówki przez gęste mgły skończył w rzece. O więcej nie musisz się martwić. Wkrótce przyślę do ciebie twojego... Opiekuna, który pomoże Ci się zaaklimatyzować.
- Dziękuje. Za wszystko. Postaram się… Nie. Na pewno pokaże, że zasługuje tu na miejsce. - Wydusiła tylko z siebie przygnieciona ilością informacji. Zaczęła nowe życie, odłączając się od swojej przyszłości. Nie była już córką Widma, zdrajczynią Klanu Burzy i morderczynią, a samotniczką, która dołączyła do Klanu Nocy. Droga, którą przypadkowo wybrała, wydawała się prowadzić w dobrym kierunku. Przywódczyni posłała jej ostatni raz swe spojrzenie, nim ponownie zniknęła. Zroszona Łapa to było jej nowe imię i nawet jej się podobało. Imię, które nadała jej Mała Koszatniczka, zniknęło. Pszczela Łapa utopiła się, a przynajmniej tak myślały koty należące do Klanu Burzy.
Resztę dnia spędziła w swym legowisku, poznając medyczkę i jej uczennice. Dopiero rankiem ktoś, kto miał być jej opiekunem, zawitał do legowiska medyka. Okazała się nim być niebieska kotka, która uratowała ją przed utonięciem. Przecież nie zapomniałaby, jak wygląda kot, u którego miała dług.
- Więc ty jesteś tym opiekunem, którego przydzieliła mi Srocza Gwiazda? - Zapytała, przekrzywiając lekko głowę. - Od razu chciałam podziękować za tamtą noc, za uratowanie mnie. Gdyby nie ty, to by mnie tu teraz nie było.
npc: Norniczy Ślad
wyleczeni: Pszeniczna Łapa
[2695 słów]
<Mżawko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz