Nadszedł dzień konfrontacji, którego Lotek się tak bardzo obawiał.
-Srocza Gwiazdo? Chcielibyśmy porozmawiać - Odezwał się, niepewnie wsadzając głowę do legowiska lidera z Karasiową Ławicą u boku. Jak bardzo nie chciał tu być, wiedział sam jeden. Niemniej, już postanowił, że coś zrobi. Za długo siedział biernie w milczeniu, potem z tego powodu jedząc swoje własne poczucie winy. Tymczasem głos liderki, zamiast z legowiska, dobiegł go z góry. Drgnął, gwałtownie unosząc głowę do góry, jednocześnie uderzając pyszczkiem o część kory.
- Wolicie abym zeszła do was, czy abyście wy weszli do mnie?
- Mmm...- przyłożył na moment uszy do czaszki, patrząc na siedzącą na gałęzi czarno-białą, przez chwilę masując łapą obolały pysk. - Chyba na ziemi będzie bardziej komfortowo - zauważył z nerwowym uśmiechem. Piękny wstęp do rozmowy.
- Mmm...- przyłożył na moment uszy do czaszki, patrząc na siedzącą na gałęzi czarno-białą, przez chwilę masując łapą obolały pysk. - Chyba na ziemi będzie bardziej komfortowo - zauważył z nerwowym uśmiechem. Piękny wstęp do rozmowy.
Srocza Gwiazda zsunęła się z góry, lekko lądując przy dwójce kotów.
- Wejdźmy w takim razie - odrzekła, po czym sama zniknęła w ciemnościach leża. Point wymienił się nerwowym spojrzeniem z byłą uczennicą, po czym położył jej na moment ogon na grzbiecie, by po chwili również zniknąć w cieniu szczeliny.
-Tak więc... - wziął głęboki wdech po siadnięciu, kiedy już wszedł do środka - Pewien czas temu zniknęły z klanu dwa koty - zaczął, próbując dobrać dobrze słowa - I zdaje się, że przyczyny ich zniknięcia są dość oczywiste, a przynajmniej jednej z nich. Nie, żebym jakoś chciał dyskutować na temat w jaki sposób jest u was w rodzinie - naprostował pospiesznie, chociaż zdawało się, że tym zdaniem jeszcze bardziej się wkopał - Jednak uważamy... i najpewniej nie tylko my, że obecne podziały w Klanie Nocy są dość niesprawiedliwe. - zakończył na moment, wbijając rytmicznie pazury w ziemię, raz z jednej, raz z drugiej łapy - Szczególnie widać niepokojące zachowanie u najmłodszych.
- Kontynuuj - zachęciła Srocza młodszego kocura.
- Karaś zwierzyła mi się ostatnio - tu na moment przerwał, by zerknąć na swoje wsparcie siedzące obok - Wspominając o tym, jak Różana Łapa otwarcie nazwała ją plebsem, stwierdzając, że jest nietykalna, że gdy coś, cokolwiek z tym zrobimy, to zostaniemy wyrzuceni z klanu lub zabici, wcześniej obrażając Skrzelikową Łapę tylko dlatego, że jest czekoladowy, co w moim odczuciu, Srocza Gwiazdo, jest zwyczajnym nieporozumieniem. Nie chcę oceniać, nie wiem skąd u Pani to przekonanie, które narzuca reszcie klanu, jednak jest ono bardzo krzywdzące. I ma naprawdę zły wpływ na młodzież. Podobne zachowanie można dostrzec u Mandarynkowej Łapy i chociaż nie doświadczyłem od niej czegoś podobnego, jak Karaś ze strony Różanej Łapy, tak zwyczajnie widać po jej zachowaniu fakt, że podziela myślenie swojej krewniaczki. Wystarczy spojrzeć jakie ma podejście do innych na patrolach. I to nawet nie przez kolor futra, a przez to, że należy do ,,rodziny królewskiej". - tu przerwał na chwilę oddechu, rozkręcając się na dobre i czując, jak powoli chrypnie - W odniesieniu mogę wspomnieć o potraktowaniu Topikowej Głębiny. Nie zasługiwał na coś takiego, nigdy nie zrobiłby nic złego. - tu uniósł na moment ponury wzrok na Srokę - Mamy w klanie też Cuchnącego Śledzia, który nie tylko zachowuje się, jakby był dosłownie męczony przez lata, ale też samo imię jest obraźliwe. W kodeksie wojownika nie ma wzmianki o braku możliwości sprzeciwu przeciwko traktowaniu innych kotów niesprawiedliwie, nie ma też wzmianki o tym, że jakieś koty są lepsze lub gorsze a cała sprawa ciągnie się zdecydowanie za długo, przez co czuć w Klanie Nocy ciążącą presję i jeśli dalej tak pójdzie, nie będzie to miejsce, które większość kotów mogłoby nazwać domem. Podobnie nie rozumiem zezwolenia danego Kruczemu Szponowi i Biedronkowemu Polu, na dręczenie innych kotów ze względu na płeć. - dorzucił już swoje własne ,,ale". Żaden dorosły nie pokwapił się, żeby pomóc mu, jak był kociakiem, prócz Kawczego Serca. Teraz było to zwyczajne wyrzucenie żali ze swojej strony.
- Nie chodzi o to, żeby winić i skarżyć na konkretne koty - odezwała się milcząca dotąd Karasiowa Ławica. - Mandarynkowa Łapa jest młoda, pewnie jeszcze nie do końca świadoma zła, które wyrządza. Za kociaka mówiono nam, że lider sprawuje opiekę nad klanem. Czy naprawdę ty, Srocza Gwiazdo, uważasz koty takie jak my za gorsze niż twoje córki? Nienadające się do niczego? Czy chciałabyś wyrzucić mojego brata z klanu tylko dlatego, że urodził się z kolorem sierści, który ci się nie podoba? To wszystko nie ma sensu i jest niesprawiedliwe! - musiała zrobić przerwę, by ochłonąć i schować pazury, które nieświadomie wysunęła. - Nie rozumiemy. Nie chcemy się zgadzać na dzielenie kotów na lepsze i gorsze z jakichkolwiek powodów - skończyła smutno.
- Rozumiem waszą obawę. Moje wnuczki faktycznie nie powinny tak postępować, jednak nadal są młode, a sprzeczki wśród młodzieży częste - odparła - Co do sprawy Topikowej Głębiny... - wzięła głębszy wdech, unosząc dodatkowo brodę - Jesteś bezczelny mówiąc, że został niesprawiedliwie potraktowany. Mimo zarzutów morderstwa kocięcia i wielkiej rozpaczy mojej córki, zdecydowałam się mu dać szansę i pozostawić go w klanie. Jego koniec nie był naszą winą, a dowodem jego zwykłej bezmyślności. Odnosząc się natomiast do sprawy Cuchnącego Śledzia... Ten zdaje się być usatysfakcjonowany swoim imieniem. Wysuwanie takich wniosków jest bardzo nieuprzejme z twojej strony, Piórolotkowy Trzepocie i może mu jeszcze bardziej zaszkodzić niż pomóc. - przez całą rozmowę wyraz jej pyska pozostawał niezmienny. Podobnie reszta muskularnego ciała, siedziała w bezruchu, górując nad pozostałą dwójką - Dodatkowo, od dawna nie słyszałam żadnych skarg na temat Kruczego Szpona i Biedronkowego Pola. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o innych kotach...
-Tak więc... - wziął głęboki wdech po siadnięciu, kiedy już wszedł do środka - Pewien czas temu zniknęły z klanu dwa koty - zaczął, próbując dobrać dobrze słowa - I zdaje się, że przyczyny ich zniknięcia są dość oczywiste, a przynajmniej jednej z nich. Nie, żebym jakoś chciał dyskutować na temat w jaki sposób jest u was w rodzinie - naprostował pospiesznie, chociaż zdawało się, że tym zdaniem jeszcze bardziej się wkopał - Jednak uważamy... i najpewniej nie tylko my, że obecne podziały w Klanie Nocy są dość niesprawiedliwe. - zakończył na moment, wbijając rytmicznie pazury w ziemię, raz z jednej, raz z drugiej łapy - Szczególnie widać niepokojące zachowanie u najmłodszych.
- Kontynuuj - zachęciła Srocza młodszego kocura.
- Karaś zwierzyła mi się ostatnio - tu na moment przerwał, by zerknąć na swoje wsparcie siedzące obok - Wspominając o tym, jak Różana Łapa otwarcie nazwała ją plebsem, stwierdzając, że jest nietykalna, że gdy coś, cokolwiek z tym zrobimy, to zostaniemy wyrzuceni z klanu lub zabici, wcześniej obrażając Skrzelikową Łapę tylko dlatego, że jest czekoladowy, co w moim odczuciu, Srocza Gwiazdo, jest zwyczajnym nieporozumieniem. Nie chcę oceniać, nie wiem skąd u Pani to przekonanie, które narzuca reszcie klanu, jednak jest ono bardzo krzywdzące. I ma naprawdę zły wpływ na młodzież. Podobne zachowanie można dostrzec u Mandarynkowej Łapy i chociaż nie doświadczyłem od niej czegoś podobnego, jak Karaś ze strony Różanej Łapy, tak zwyczajnie widać po jej zachowaniu fakt, że podziela myślenie swojej krewniaczki. Wystarczy spojrzeć jakie ma podejście do innych na patrolach. I to nawet nie przez kolor futra, a przez to, że należy do ,,rodziny królewskiej". - tu przerwał na chwilę oddechu, rozkręcając się na dobre i czując, jak powoli chrypnie - W odniesieniu mogę wspomnieć o potraktowaniu Topikowej Głębiny. Nie zasługiwał na coś takiego, nigdy nie zrobiłby nic złego. - tu uniósł na moment ponury wzrok na Srokę - Mamy w klanie też Cuchnącego Śledzia, który nie tylko zachowuje się, jakby był dosłownie męczony przez lata, ale też samo imię jest obraźliwe. W kodeksie wojownika nie ma wzmianki o braku możliwości sprzeciwu przeciwko traktowaniu innych kotów niesprawiedliwie, nie ma też wzmianki o tym, że jakieś koty są lepsze lub gorsze a cała sprawa ciągnie się zdecydowanie za długo, przez co czuć w Klanie Nocy ciążącą presję i jeśli dalej tak pójdzie, nie będzie to miejsce, które większość kotów mogłoby nazwać domem. Podobnie nie rozumiem zezwolenia danego Kruczemu Szponowi i Biedronkowemu Polu, na dręczenie innych kotów ze względu na płeć. - dorzucił już swoje własne ,,ale". Żaden dorosły nie pokwapił się, żeby pomóc mu, jak był kociakiem, prócz Kawczego Serca. Teraz było to zwyczajne wyrzucenie żali ze swojej strony.
- Nie chodzi o to, żeby winić i skarżyć na konkretne koty - odezwała się milcząca dotąd Karasiowa Ławica. - Mandarynkowa Łapa jest młoda, pewnie jeszcze nie do końca świadoma zła, które wyrządza. Za kociaka mówiono nam, że lider sprawuje opiekę nad klanem. Czy naprawdę ty, Srocza Gwiazdo, uważasz koty takie jak my za gorsze niż twoje córki? Nienadające się do niczego? Czy chciałabyś wyrzucić mojego brata z klanu tylko dlatego, że urodził się z kolorem sierści, który ci się nie podoba? To wszystko nie ma sensu i jest niesprawiedliwe! - musiała zrobić przerwę, by ochłonąć i schować pazury, które nieświadomie wysunęła. - Nie rozumiemy. Nie chcemy się zgadzać na dzielenie kotów na lepsze i gorsze z jakichkolwiek powodów - skończyła smutno.
- Rozumiem waszą obawę. Moje wnuczki faktycznie nie powinny tak postępować, jednak nadal są młode, a sprzeczki wśród młodzieży częste - odparła - Co do sprawy Topikowej Głębiny... - wzięła głębszy wdech, unosząc dodatkowo brodę - Jesteś bezczelny mówiąc, że został niesprawiedliwie potraktowany. Mimo zarzutów morderstwa kocięcia i wielkiej rozpaczy mojej córki, zdecydowałam się mu dać szansę i pozostawić go w klanie. Jego koniec nie był naszą winą, a dowodem jego zwykłej bezmyślności. Odnosząc się natomiast do sprawy Cuchnącego Śledzia... Ten zdaje się być usatysfakcjonowany swoim imieniem. Wysuwanie takich wniosków jest bardzo nieuprzejme z twojej strony, Piórolotkowy Trzepocie i może mu jeszcze bardziej zaszkodzić niż pomóc. - przez całą rozmowę wyraz jej pyska pozostawał niezmienny. Podobnie reszta muskularnego ciała, siedziała w bezruchu, górując nad pozostałą dwójką - Dodatkowo, od dawna nie słyszałam żadnych skarg na temat Kruczego Szpona i Biedronkowego Pola. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o innych kotach...
Po skończeniu odpowiedzi skierowanej do Piórolotkowego Trzepotu, swój wzrok przerzuciła na jego uczennicę.
- Karasiowa Ławico nigdy nie powiedziałam, że mają zostać wyrzuceni czy że ktokolwiek z was nie nadaje się do niczego. Musisz jednak zauważyć jedną rzecz - powiązania. Pomyśl o wszystkich czekoladowych kotach, które znasz. Błotnista Plama, Cuchnący Śledź, Topikowa Głębina, Agrest, lider Owocowego Lasu... A nawet twój własny brat. Niemożliwym jest, abyś nie zauważyła pewnych jego zachowań. Jesteś przecież jego siostrą. - znowu zrobiła pauzę, aby mieć chwilę na zebranie myśli - Nie tak dawno odwiedził mnie jeden z wojowników, skarżąc się na Skrzelikową Łapę. Mówił o jego... dziwnych zachowaniach. Czy jesteś w stanie powiedzieć mi o tym coś więcej?
- Bezczelny - powtórzył z niedowierzaniem, czekając aż ta skończy swój wywód, zaraz potem czując, jak sierść na grzbiecie podnosi się ku górze, a jego samego przepełnia ciepło, spowodowane szybszym biciem serca. Słowo to powtarzało się niczym echo w jego głowie od momentu, kiedy tylko liderka je wypowiedziała. I wraz z tym słowem, w obecnej chwili, nienawidził siedzącej przed nim kotki. Dogłębnie i przejmująco, całe to nieprzyjemne uczucie, niczym wodospad dreszczy, rozeszło się po jego ciele, co gorącej mieszanki dodając nieprzyjemny chłód na grzbiecie. Szczypiący i spinający mięśnie. Właśnie teraz, w tym momencie, byłby w stanie odrzucić wszystkie punkty, jakie nakazuje mu kodeks wojownika. Do tej kotki nic nie docierało. - Nie znaliście Topikowej Głębiny, nawet nie próbowaliście poznać. Został oskarżony, to prawda, ale całkiem bezpodstawnie. Nawet nie próbowaliście stawić się po jego stronie! Twoja córka była zrozpaczona, prawda, ale jej oskarżenie nie miało w ogóle podstawy. Pozwolić zostać? Nawet nie przyjrzeliście się tej sprawie głębiej - wyrzucił z żalem, czując jak drżą mu łapy. Jej córka po prostu oszalała po porodzie, straciła zdrowy rozsądek, wolała w rozpaczy zrzucić winę na pierwszą lepszą osobę, która nie potrafiła wyjść z tego obronną łapą. - Nigdy. Powtarzam, nigdy, nie dopuściłby się czegoś takiego. Kocięta czasem umierają po porodzie z różnych przyczyn. To tutaj, na pewno nie odeszło przez Topika. - Tu przerwał, drgając ogonem, przez chwilę się jeszcze zastanawiając. - A na reakcję na Kruczą jest już za późno. - dodał ciszej. Już się stało, co się miało stać. Fala tej nagminnej nienawiści została przerwana jeszcze większym cierpieniem. Brawo.
- Bezczelny - powtórzył z niedowierzaniem, czekając aż ta skończy swój wywód, zaraz potem czując, jak sierść na grzbiecie podnosi się ku górze, a jego samego przepełnia ciepło, spowodowane szybszym biciem serca. Słowo to powtarzało się niczym echo w jego głowie od momentu, kiedy tylko liderka je wypowiedziała. I wraz z tym słowem, w obecnej chwili, nienawidził siedzącej przed nim kotki. Dogłębnie i przejmująco, całe to nieprzyjemne uczucie, niczym wodospad dreszczy, rozeszło się po jego ciele, co gorącej mieszanki dodając nieprzyjemny chłód na grzbiecie. Szczypiący i spinający mięśnie. Właśnie teraz, w tym momencie, byłby w stanie odrzucić wszystkie punkty, jakie nakazuje mu kodeks wojownika. Do tej kotki nic nie docierało. - Nie znaliście Topikowej Głębiny, nawet nie próbowaliście poznać. Został oskarżony, to prawda, ale całkiem bezpodstawnie. Nawet nie próbowaliście stawić się po jego stronie! Twoja córka była zrozpaczona, prawda, ale jej oskarżenie nie miało w ogóle podstawy. Pozwolić zostać? Nawet nie przyjrzeliście się tej sprawie głębiej - wyrzucił z żalem, czując jak drżą mu łapy. Jej córka po prostu oszalała po porodzie, straciła zdrowy rozsądek, wolała w rozpaczy zrzucić winę na pierwszą lepszą osobę, która nie potrafiła wyjść z tego obronną łapą. - Nigdy. Powtarzam, nigdy, nie dopuściłby się czegoś takiego. Kocięta czasem umierają po porodzie z różnych przyczyn. To tutaj, na pewno nie odeszło przez Topika. - Tu przerwał, drgając ogonem, przez chwilę się jeszcze zastanawiając. - A na reakcję na Kruczą jest już za późno. - dodał ciszej. Już się stało, co się miało stać. Fala tej nagminnej nienawiści została przerwana jeszcze większym cierpieniem. Brawo.
- To nie było "jakieś" kocię. Nazywała się Łabędź. - odpowiedziała chłodno, jednak kocur był zbyt sfrustrowany, żeby jakkolwiek się tym przejąć. Nigdy nie powiedział ,,jakieś" kocię. Liderka po prostu miała fioła na punkcie własnej rodziny i przekręcała jego słowa. Czemu nie potrafiła tak zareagować w kwestii Płotki? Czy nie należała do jej cudnej, królewskiej grupy? - Ty także nigdy nie widziałeś jej ciała z bliska. Nie było cię przy porodzie. Mówienie tak beztrosko o maleńkim kocięciu, jak gdyby jej śmierć była dla ciebie niczym szczególnym... - urwała, dając Lotkowi czas na podwojenie swoich negatywnych emocji. O co ona go teraz oskarża? - Może powinieneś wziąć przykład ze swojego ojca i pozostawić kocięce niesnaski w przeszłości. Z tego co donoszą mi patrole, Śnieżne Wspomnienie i Biedronkowe Pole często przesiadują wspólnie na plaży. Świat wokół ciebie, Piórolotkowy Trzepocie, ulega ciągłym zmianom i aby żyć, musisz je po prostu zauważyć i zaakceptować. Kurczowe trzymanie się przeszłości sprowadzi cię tylko w dół.
- Skrzelikowa Łapa nigdy nie zrobiłby nikomu krzywdy - oznajmiła dość ostro Karaś, wykorzystując przerwę w rozmowie. - Nie wiem, kto mówi o nim złe rzeczy, ale mój brat to dobry kot, który stara się zrobić wszystko, by nadgonić mnie i Krabik w treningu i być godnym nazywania się wojownikiem. Czasem zachowuje się inaczej niż inne koty, ale nie zrobiłby komuś krzywdy. Nic dziwnego, że odstaje trochę od społeczności, jeżeli tyle kotów w niej się znajdujących go obraża. - skończyła, kładąc po sobie uszy.
- W takim razie powinno się to tyczyć też ciebie, Srocza Gwiazdo. - stwierdził Lotek już całkiem rozzłoszczony, chociaż ton jego głosu zmienił się na przejmująco chłodny, a postawa na nieprzyjemnie spokojną. Przyjął wiadomość o ojcu i Biedronce z zimnym spokojem. Ojciec też nic nie zrobił. Żył w swojej własnej bańce, zostawiając Lotka, który zdążył już wytworzyć swoją i chociaż usilnie trzymał się swojego wyidealizowanego świata, przepełnionego romantyczną wizją natury i przyrody, wszyscy wokół natarczywie w tą bańkę rzucali kamieniami. A tata, w którym szukał oparcia, aktualnie chodzi sobie na pogadanki z kimś, kogo point chciał usilnie unikać. W pierwszej więc chwili uwierzył Sroczej Gwieździe, a w drugiej... czy naprawdę miał powód, by jej wierzyć? Może to jej kolejne zagranie, a może po prostu tata z Biedronką byli włożeni do tego samego patrolu. - I porzucenia uprzedzenia do czekoladowych kotów, które najpewniej skądś się wzięło. I nawet jeśli nie było mnie przy porodzie, znałem Topika. Nie zmienia to faktu, że nic nie z tym nie zrobiliście. A teraz przyszliśmy z czymś, co możecie naprawić. - niemal się nie ruszał, jakby bojąc się, że wypadnie z transu - Więc mamy nadzieję, że poniżające traktowanie zostanie zmienione w przyszłości.
- W takim razie powinno się to tyczyć też ciebie, Srocza Gwiazdo. - stwierdził Lotek już całkiem rozzłoszczony, chociaż ton jego głosu zmienił się na przejmująco chłodny, a postawa na nieprzyjemnie spokojną. Przyjął wiadomość o ojcu i Biedronce z zimnym spokojem. Ojciec też nic nie zrobił. Żył w swojej własnej bańce, zostawiając Lotka, który zdążył już wytworzyć swoją i chociaż usilnie trzymał się swojego wyidealizowanego świata, przepełnionego romantyczną wizją natury i przyrody, wszyscy wokół natarczywie w tą bańkę rzucali kamieniami. A tata, w którym szukał oparcia, aktualnie chodzi sobie na pogadanki z kimś, kogo point chciał usilnie unikać. W pierwszej więc chwili uwierzył Sroczej Gwieździe, a w drugiej... czy naprawdę miał powód, by jej wierzyć? Może to jej kolejne zagranie, a może po prostu tata z Biedronką byli włożeni do tego samego patrolu. - I porzucenia uprzedzenia do czekoladowych kotów, które najpewniej skądś się wzięło. I nawet jeśli nie było mnie przy porodzie, znałem Topika. Nie zmienia to faktu, że nic nie z tym nie zrobiliście. A teraz przyszliśmy z czymś, co możecie naprawić. - niemal się nie ruszał, jakby bojąc się, że wypadnie z transu - Więc mamy nadzieję, że poniżające traktowanie zostanie zmienione w przyszłości.
- Trudno porzucić coś na co ciągle pojawiają się kolejne potwierdzenia, nawet poza Klanem Nocy. Czy widziałeś kiedyś, by jakikolwiek inny lider poza Agrestem z Owocowego Lasu, krzyczał i płakał na skale liderów? Nawet przed twoimi narodzinami, ba, przed moim mianowaniem na wojownika, koty czekoladowe wykazywały pewne odstające zachowania, jak chociażby Zdradziecka Rybka, którego imię zapewniam cię, że nie wzięło się bez przyczyny. To, że jeszcze tego nie widzisz, nie oznacza, że tak nie jest. Nasłuchuj, obserwuj i czuj, za księżyc od dzisiaj, przyjdź do mojego legowiska, a ja chętnie wysłucham twoich spostrzeżeń. Jeśli jesteś ciekaw, możesz spytać także naszych sojuszników, jak Cisowa Łapa czy Lodowy Omen o koty czekoladowe pochodzące z Klanu Wilka.
- Srokoszowa Gwiazda nie jest czekoladowy. Wojownik który ostatnio zrobił zamieszanie, przypominam, był czarny z pręgami. Jego medyczka również nosi niebieskie futro. A wszyscy nie wykazywali się rozumem. Makowe Pole była srebrna czarna, lider Owocowego Lasu był w nerwach. Nie każdy potrafi utrzymać emocje na wodzy, jak ty, Srocza Gwiazdo. Cisowa łapa i Lodowy Omen wprawiają mnie o dreszcze, a Płotkowa Łapa była najnormalniejszym na świecie kotem, podobnie jak Kazarka i Cyranka - wyliczył, chwilę potem robiąc głęboki wydech - Przyjdę do ciebie, za te kilka księżyców. Ale wątpię, żeby moje zdanie uległo zmianie.
- Zachowania młodzików trudno mierzyć tak samo, jak zachowania w pełni dojrzałych wojowników. Makowe Pole... to osobny temat. Do dziś nie wiemy co skłoniło ją do takich zachowań. Jednak cieszy mnie, że jesteś gotów na dyskusję. Będę wyczekiwać. Zapewniam cię, że nasze sojuszniczki nie gryzą.
Ciebie także to dotyczy, Karasiowa Ławico. Jeśli faktycznie się o niego troszczysz, to obserwuj. Patrz na niego, kiedy jest sam, a także kiedy jest w towarzystwie. Teraz możecie odejść.
- Do zobaczenia - rzucił dość sucho, zastanawiając się, czy jego ton nie sprawi mu kłopotów i czy przypadkiem nie przesadził, więc chwilę potem już nieco lżej dodał - Przyjdę również, jeśli usłyszę o kolejnym ,,plebsie", rzuconym z ust jakiegokolwiek kota.
- Żegnaj, Srocza Gwiazdo - odezwała się jeszcze Karaś, kiedy ogon Lotka zniknął za szczeliną. Dopiero kiedy wyszli na zewnątrz, kocur mógł poczuć jak bardzo brakowało mu powietrza i jak bardzo ściśnięte miał gardło. Stanął na moment, patrząc na swoje łapy w śniegu, po czym sztywnym krokiem skierował się ku wyjściu, słysząc przygłuszone przez szum w głowie kroki Karaś. Dopiero gdy wyszli i upewnił się, że nikogo wokół nie ma, spojrzał w stronę szylkretki, cały zapłakany. Miał dość. Było tego zdecydowanie za dużo. Za dużo stresu, za dużo nerwów i po co to wszystko?
- Nie zrozumiała - rzucił z żalem, przez nagromadzone łzy widząc jedynie rozmyty obraz przed sobą. Trząsł się, próbował powrócić do normalnego oddechu, powtarzając w głowie, że nic się nie stało. Kilka głębokich oddechów. Usiadł. Czuł się otępiały. - Karaś... ona nic, kompletnie! - przecierał łapą oczy, z nawracającą złością - Czemu ona nic nie rozumie! Co w tym takiego trudnego? Wystarczy być chociaż odrobinę otwartym, odrobinę! Ze swoimi wnuczkami pewnie też nic nie zrobi, bo w końcu zostały jej tylko te lepsze, nie? - Przetarł nos, dając sobie spokój z oczami, które zamieniły się w źródło wodospadu.
- Zachowania młodzików trudno mierzyć tak samo, jak zachowania w pełni dojrzałych wojowników. Makowe Pole... to osobny temat. Do dziś nie wiemy co skłoniło ją do takich zachowań. Jednak cieszy mnie, że jesteś gotów na dyskusję. Będę wyczekiwać. Zapewniam cię, że nasze sojuszniczki nie gryzą.
Ciebie także to dotyczy, Karasiowa Ławico. Jeśli faktycznie się o niego troszczysz, to obserwuj. Patrz na niego, kiedy jest sam, a także kiedy jest w towarzystwie. Teraz możecie odejść.
- Do zobaczenia - rzucił dość sucho, zastanawiając się, czy jego ton nie sprawi mu kłopotów i czy przypadkiem nie przesadził, więc chwilę potem już nieco lżej dodał - Przyjdę również, jeśli usłyszę o kolejnym ,,plebsie", rzuconym z ust jakiegokolwiek kota.
- Żegnaj, Srocza Gwiazdo - odezwała się jeszcze Karaś, kiedy ogon Lotka zniknął za szczeliną. Dopiero kiedy wyszli na zewnątrz, kocur mógł poczuć jak bardzo brakowało mu powietrza i jak bardzo ściśnięte miał gardło. Stanął na moment, patrząc na swoje łapy w śniegu, po czym sztywnym krokiem skierował się ku wyjściu, słysząc przygłuszone przez szum w głowie kroki Karaś. Dopiero gdy wyszli i upewnił się, że nikogo wokół nie ma, spojrzał w stronę szylkretki, cały zapłakany. Miał dość. Było tego zdecydowanie za dużo. Za dużo stresu, za dużo nerwów i po co to wszystko?
- Nie zrozumiała - rzucił z żalem, przez nagromadzone łzy widząc jedynie rozmyty obraz przed sobą. Trząsł się, próbował powrócić do normalnego oddechu, powtarzając w głowie, że nic się nie stało. Kilka głębokich oddechów. Usiadł. Czuł się otępiały. - Karaś... ona nic, kompletnie! - przecierał łapą oczy, z nawracającą złością - Czemu ona nic nie rozumie! Co w tym takiego trudnego? Wystarczy być chociaż odrobinę otwartym, odrobinę! Ze swoimi wnuczkami pewnie też nic nie zrobi, bo w końcu zostały jej tylko te lepsze, nie? - Przetarł nos, dając sobie spokój z oczami, które zamieniły się w źródło wodospadu.
<Karaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz