Z legowiska medyka wyszedł właśnie Kukułcze Skrzydło, z niezadowoleniem, choć nieugiętą miną. Od jakiegoś czas coś krzywił się przez ząb, więc może coś z tym zrobił? Szept wątpił, by były samotnik się tym pochwalił, w końcu nie wspominał nawet, że cokolwiek go boli. Jedyne co go zdradzało, to krzywienie pyska przy większych gryzach podczas jedzenia.
- Hej Margareta - przywitał się lilowy, wchodząc do legowiska medyka, rozglądając się bez skrępowania po składziku - Masz może jeszcze ten mak i kocimiętkę?
- Hej Margareta - przywitał się lilowy, wchodząc do legowiska medyka, rozglądając się bez skrępowania po składziku - Masz może jeszcze ten mak i kocimiętkę?
- Margaretka. Nie Margareta. - poprawiła liliowego kocura, widząc, że ten czuł się w składziku jak u siebie. - Mam, jednak sądzę, że powinieneś ograniczyć zażywanie ich, Szepcząca Pustko. Mak jest prawie na wykończeniu, kocimiętka również, a do Pory Nowych Liści zostało jeszcze trochę czasu nim wraz z Liliową Łapą będziemy w stanie uzupełnić zapasy.
- Aah, nie bądź taka, pomogę wam zbierać, wiem jak pachnie, smakuje, wygląda - wyliczył, chwytając jeden z liści. - Jestem idealnym pomocnikiem do tego typu spraw~ - rzucił w jej stronę z szerokim uśmiechem i liściem w zębach, który zaraz znikł mu w pysku.
Margaretkowy Zmierzch westchnęła bezradnie, widząc co kocur wyczynia.
- Dziękuję, doceniam to. Jednak naprawdę, powinieneś ograniczyć zażywanie ziół. Nie obraź się, ale czuć nimi od ciebie na długość lisiego ogona. Sprawny nos od razu wyłapie jak sobie radzisz po tym wszystkim... - Głos jej się zawahał. - Poza tym, mak szkodzi karmicielkom. Głównie chodzi o podawanie go im, jednak twoja sierść również nim przesiąkła i kto wie, może sam dotyk jej będzie równie szkodliwy. Niech tylko Przepiórczy Puch zorientuję się co jest grane, to nie pozwoli ci się zbliżać ani do siebie, ani do waszych dzieci. - Co za dużo to niezdrowo. Jeszcze chwila i nie będziesz bez nich mógł normalnie funkcjonować.
- Nie jest aż tak źle - stwierdził, po powąchaniu sobie ostrożnie kryzy - Gdyby było, już dawno by mnie wywalono ze żłobka. - tu prychnął jakoś ironicznie i burknął pod nosem niezrozumiałe słowa. W sumie kusiło go, by z niego wyjść. Od kiedy do niego wrócili, kocur cały czas odliczał dni do mianowania szczyli Widma, by nie siedzieć z nimi w jednym pomieszczeniu. - Poza tym, wziąłem teraz tylko kocimiętkę, widzisz? Kompletny brak ziarenek, nadal leżą na swoim miejscu~ - rzucił, wskazując łapą na składzik w jakimś niezbyt dokładnym kierunku. - Z resztą, spokojna głowa, mam wszystko pod kontrolą - stwierdził, po kilku lekkich krokach siadając obok szylkretowej - Mimo wszystko nie chcę ciągle odpływać przy kociakach, coś się jeszcze stanie. I właśnie dlatego mam Ciebie i caaały kącik medyka, po którym jeszcze walają się kłaki mojego brata. A, i chyba mam coś z łapą.
- Niestety nie tylko twojego brata... - rzuciła spinając się na wspomnienie, kto na nieszczęście miał tę przyjemność również przesiadywać zbyt często w legowisku medyka i kogo sierść udało jej się znaleźć wśród ziół. Po chwili jednak zerknęła na wskazaną przez niego łapę, a po krótkich oględzinach przyniosła kilka ziół - Będę musiała poprosić Liliową Łapę, aby tutaj nieco posprzątała. Jeszcze parę księżyców i ona będzie tutaj rządzić. - Starała się szybko zmienić temat podczas pracy - Wątpię czy będzie miała do ciebie tyle cierpliwości co ja, więc nie przyzwyczajaj się, aż tak bardzo, że będziesz mógł liczyć na dodatkowe darmowe zioła.
- Nie jest aż tak źle - stwierdził, po powąchaniu sobie ostrożnie kryzy - Gdyby było, już dawno by mnie wywalono ze żłobka. - tu prychnął jakoś ironicznie i burknął pod nosem niezrozumiałe słowa. W sumie kusiło go, by z niego wyjść. Od kiedy do niego wrócili, kocur cały czas odliczał dni do mianowania szczyli Widma, by nie siedzieć z nimi w jednym pomieszczeniu. - Poza tym, wziąłem teraz tylko kocimiętkę, widzisz? Kompletny brak ziarenek, nadal leżą na swoim miejscu~ - rzucił, wskazując łapą na składzik w jakimś niezbyt dokładnym kierunku. - Z resztą, spokojna głowa, mam wszystko pod kontrolą - stwierdził, po kilku lekkich krokach siadając obok szylkretowej - Mimo wszystko nie chcę ciągle odpływać przy kociakach, coś się jeszcze stanie. I właśnie dlatego mam Ciebie i caaały kącik medyka, po którym jeszcze walają się kłaki mojego brata. A, i chyba mam coś z łapą.
- Niestety nie tylko twojego brata... - rzuciła spinając się na wspomnienie, kto na nieszczęście miał tę przyjemność również przesiadywać zbyt często w legowisku medyka i kogo sierść udało jej się znaleźć wśród ziół. Po chwili jednak zerknęła na wskazaną przez niego łapę, a po krótkich oględzinach przyniosła kilka ziół - Będę musiała poprosić Liliową Łapę, aby tutaj nieco posprzątała. Jeszcze parę księżyców i ona będzie tutaj rządzić. - Starała się szybko zmienić temat podczas pracy - Wątpię czy będzie miała do ciebie tyle cierpliwości co ja, więc nie przyzwyczajaj się, aż tak bardzo, że będziesz mógł liczyć na dodatkowe darmowe zioła.
Kocur skrzywił nos na pierwsze zdanie, jedynie mrucząc pod nosem jakąś niezbyt entuzjastyczną zgodę, po czym zaśmiał słabo, poruszając ogonem.
- Wtedy będę mieć własny składzik kocimiętki - stwierdził - Czy to zrobi ze mnie kolejnego medyka?
- Nie do końca, zależy chyba od kota. Może lepiej byłoby cię nazwać wtedy zielarzem? Sam rozumiesz, medyk nie może mieć kociąt, a ty już je masz. Chyba, że takie coś by przeszło. Hmmm... Dobre obejście kodeksu medyka - zamyśliła się, kończąc pracę z łapą.
- Kodeks medyka ma pełno dziur. Ten ogólny też - rzucił od niechcenia, bawiąc się jakimś niesfornym kołtunem przy dłuższej sierści na leczonej kończynie. - Ktokolwiek go stworzył najpewniej nie różnił się inteligencją od pchły którą zgniotłem dzisiaj rano
- Nie do końca, zależy chyba od kota. Może lepiej byłoby cię nazwać wtedy zielarzem? Sam rozumiesz, medyk nie może mieć kociąt, a ty już je masz. Chyba, że takie coś by przeszło. Hmmm... Dobre obejście kodeksu medyka - zamyśliła się, kończąc pracę z łapą.
- Kodeks medyka ma pełno dziur. Ten ogólny też - rzucił od niechcenia, bawiąc się jakimś niesfornym kołtunem przy dłuższej sierści na leczonej kończynie. - Ktokolwiek go stworzył najpewniej nie różnił się inteligencją od pchły którą zgniotłem dzisiaj rano
- Możliwe. - podjęła, odsuwając łapkę od pyska. - Mógłbyś porozmawiać z Obserwującą Gwiazdą o chęci załatania ich. Na pewno doceni chęć ulepszenia zasad klanu.
- A po co - spytał, dla zabawy poruszając rytmicznie ogonem raz w jedną, raz w drugą stronę - Tak jest o wiele łatwiej, zawsze jak coś zepsujesz, możesz powołać się na dziurę w kodeksie.
- Widzę, że masz już doświadczenie w powoływaniu się na nie... nie byłoby ci to na łapę. - zauważyła.
- Nie wykorzystałem wszystkich ruchów - wskazał na nią palcem - Zobaczysz, dziury są nawet tam, gdzie ich nie widzisz, trzeba pokombinować. - Po tych słowach wstał, poczochrał łapą głowę szylkretowej i skierował się ku wyjściu - Trzymaj się, młoda. I dzięki za naprawienie mojej łapy - rzucił jeszcze na odchodne. Może i nos mu się psuł przy przebywaniu u medyka, jednak nadal mógł wyczuć charakterystyczny zapach kocimiętki również od medyczki, a to znaczyło, że zapasy w klanie uszczuplały się z podwójną szybkością. Nie miał zamiaru jednak narzekać, sam zaczynał tracić głowę i dochodziło do niego, że pewnie czeka go wycieczka do miasta po dostawę ziół. Po drodze jeszcze minął Barszcza, który to skierował się do medyka, najpewniej z problemem kaszlu, który męczył go od jakiegoś czasu. A Szept po swojej dawce uspokojenia, mógł spokojnie i z uśmiechem patrzeć na jego intensywne, pomarańczowe ślepia.
Wyleczeni: Szepcząca Pustka, Barszczowa Łodyga, Kukułcze Skrzydło
- A po co - spytał, dla zabawy poruszając rytmicznie ogonem raz w jedną, raz w drugą stronę - Tak jest o wiele łatwiej, zawsze jak coś zepsujesz, możesz powołać się na dziurę w kodeksie.
- Widzę, że masz już doświadczenie w powoływaniu się na nie... nie byłoby ci to na łapę. - zauważyła.
- Nie wykorzystałem wszystkich ruchów - wskazał na nią palcem - Zobaczysz, dziury są nawet tam, gdzie ich nie widzisz, trzeba pokombinować. - Po tych słowach wstał, poczochrał łapą głowę szylkretowej i skierował się ku wyjściu - Trzymaj się, młoda. I dzięki za naprawienie mojej łapy - rzucił jeszcze na odchodne. Może i nos mu się psuł przy przebywaniu u medyka, jednak nadal mógł wyczuć charakterystyczny zapach kocimiętki również od medyczki, a to znaczyło, że zapasy w klanie uszczuplały się z podwójną szybkością. Nie miał zamiaru jednak narzekać, sam zaczynał tracić głowę i dochodziło do niego, że pewnie czeka go wycieczka do miasta po dostawę ziół. Po drodze jeszcze minął Barszcza, który to skierował się do medyka, najpewniej z problemem kaszlu, który męczył go od jakiegoś czasu. A Szept po swojej dawce uspokojenia, mógł spokojnie i z uśmiechem patrzeć na jego intensywne, pomarańczowe ślepia.
Wyleczeni: Szepcząca Pustka, Barszczowa Łodyga, Kukułcze Skrzydło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz