Dojrzał braciszka, który szedł niosąc coś w pyszczku. Zaciekawiło go to. Może potrzebował pomocy? Jako dobry brat powinien dbać o swoje młodsze rodzeństwo. Byli w końcu... niedoświadczeni. Nie wiedzieli jak działał ten świat i jaki potrafił być straszny!
Dlatego też zbliżył się do kocurka, zerkając z ciekawością na to co niósł. To był jakiś liść? Hm... Bardzo dziwna forma zabawki.
— Cześć braciszku! — przywitał się z kocurkiem, pozbywając się na moment swej płaczliwej strony. Musiał przyznać, że coś w tych kruszynach poruszało jego serce i sprawiało, że łzy znikały. Miał podobnie, kiedy ujrzał swoje własne pociechy.
No i... świadomość tego, że miał braciszka bardzo go radowała! W końcu... w jego miocie były tylko siostrzyczki, które na nieszczęście zniknęły z jego świata w dość... przykrych okolicznościach.
— C-co t-tam niesiesz? — wyjąkał nieco zawstydzony swoją ciekawością.
Czasami miewał takie chwilę, które sprawiały, że zastanawiał się czy dobrze robił, wtrącając się do cudzych spraw.
Modliszka zatrzymał się i skupił na nim swe oczka.
— Żuk — wypowiedział przez liść, który starał się nie upuścić.
Żuk? Obsmarkany Kamień zrobił wielkie oczy. O rany! Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Maluch je kolekcjonował? Był żywy?
— Um... C-ciekawe. A-a jest... s-straszny? — przełknął ślinę, ponieważ jego wyobraźnia zaczęła działać i już widział, że w tym liściu czai się najstraszliwsza kreatura, która chodziła po tych wrzosowiskach!
Modliszka wpatrywał się w niego dziwnie... Tak jakby nie zrozumiał co mogłoby być strasznego w owadzie. Jedynie wzruszył ramionami i ostrożnie rozwinął listek, by pokazać bratu owada.
Ależ czarnemu sierść się nastroszyła! Rzeczywiście to był żuk! Czasami takie większe potrafiły latać i bzyczeć tak przerażająco, że aż miało się ochotę uciec nim to coś w ciebie wleci! Przełknął ślinę. No cóż... brat był najwidoczniej odważniejszy od niego.
— Fa-fajny... — skomentował żyjątko już tak jedną łapą próbując wycofać się na wypadek niespodziewanego ataku. Niby się nie ruszał i wyglądał tak jakoś martwo, ale kto wie... Z owadami nigdy nic nie wiadomo. — A-ale... um... P-pilnuj go... B-bo mo-może kogoś u-ugryźć.
<Modliszka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz