Parę księżyców temu…
Jestem głodny. Znowu. Albo nadal. To zależy.
Siedzę w moim kolejnym tymczasowym schronieniu, w takim… wgłębieniu w ziemi. Naznosiłem tu bardzo dużo liści i mchu, więc jest tu bardzo przytulnie. Lubię to miejsce. Chyba tu już na stałe zostanę.
Szkoda, że nie ma tu ucznia Śnieżnej Łapy, on zawsze pomagał mi coś upolować, coś, co dało się zjeść. Ja chyba nie potrafię sam. To znaczy… faktycznie, ostatnio udało mi się upolować jakiegoś ptaka, leżał na trawie, ale ruszał się. A przecież ruszających się ptaszków się nie je, no bo jak? A potem, parę dni później, upolowałem taki mały, wolno pełzający, łysy ogon wiewiórki z muszlą na górze. Ale jak go zjadłem, i nic złego się nie stało, to zjadłem ich więcej i…potem przez następne kilka dni nie mogłem się ruszać… To było niemiłe.
Ciekawe, co się z nim stało… To znaczy z uczniem Śnieżną Łapą. Mam wrażenie, że ostatni raz gdy go widziałem, to było wczoraj, ale…jestem pewien, że wczoraj go nie widziałem. Już sam nie wiem. Brakuje mi go.
Wtedy przez głowę przeszła mi jedna myśl – to moja wina, że go nie ma? Może zrobiłem coś nie tak, jak zwykle czegoś nie zrozumiałem, może mi coś powiedział, a ja jak zawsze zapomniałem albo to zignorowałem, może ma przeze mnie kłopoty…
Zamrugałem.
Jestem głodny.
Siedzę w moim kolejnym tymczasowym schronieniu, w takim… wgłębieniu w ziemi. Naznosiłem tu bardzo dużo liści i mchu, więc jest tu bardzo przytulnie. Lubię to miejsce. Chyba tu już na stałe zostanę.
Szkoda, że nie ma tu ucznia Śnieżnej Łapy, on zawsze pomagał mi coś upolować, coś, co dało się zjeść. Ja chyba nie potrafię sam. To znaczy… faktycznie, ostatnio udało mi się upolować jakiegoś ptaka, leżał na trawie, ale ruszał się. A przecież ruszających się ptaszków się nie je, no bo jak? A potem, parę dni później, upolowałem taki mały, wolno pełzający, łysy ogon wiewiórki z muszlą na górze. Ale jak go zjadłem, i nic złego się nie stało, to zjadłem ich więcej i…potem przez następne kilka dni nie mogłem się ruszać… To było niemiłe.
Ciekawe, co się z nim stało… To znaczy z uczniem Śnieżną Łapą. Mam wrażenie, że ostatni raz gdy go widziałem, to było wczoraj, ale…jestem pewien, że wczoraj go nie widziałem. Już sam nie wiem. Brakuje mi go.
Wtedy przez głowę przeszła mi jedna myśl – to moja wina, że go nie ma? Może zrobiłem coś nie tak, jak zwykle czegoś nie zrozumiałem, może mi coś powiedział, a ja jak zawsze zapomniałem albo to zignorowałem, może ma przeze mnie kłopoty…
Zamrugałem.
Jestem głodny.
***
Wyszedłem z mojego przytulnego legowiska. Muszę upolować jedzenie. Przyczaiłem się za pniem drzewa, tak jak pokazywał mi uczeń Śnieżna Łapa. I wtedy, między źdźbłami trawy, zobaczyłem małe, szare stworzonko… Mysz. Zamarłem. Mysz była tuż przede mną. Wystarczyłoby skoczyć na nią, i miałbym co jeść. Nie byłbym już głodny. Uczeń Śnieżna Łapa byłby ze mnie dumny. Matka też. I ojciec. Ale właściwie, to… mysz to taki… mały kot. Też ma cztery łapki, tyle że mniejsze, też ma futerko, długi ogonek, dwoje oczu, nos i wąsy, też żyją w lesie, też mają swoje rodziny…chyba… I też lubią mieszkać w przytulnych legowiskach pod ziemią. Dlaczego miałbym ją zjeść? Dlaczego ona, skoro jest tak podobna do mnie, nigdy nie upolowałaby mnie? Może to kwestia małego rozmiaru myszy i faktu, że raczej z reguły nie je mięsa. Ale może teoretycznie skoro ona może nie jeść mięsa, a jest tak podobna do mnie, to ja też mogę go nie jeść? Mógłbym zacząć jeść. Co jedzą myszy? Trawę? Mógłbym zacząć jeść tra… nie, w sumie to jednak bym nie potrafił. Ale może chociaż przestałbym jeść myszy? A zaczął jeść ptaki. Bo one nie wyglądają jak koty. Chociaż teoretycznie, ptaki też mają…
Zamrugałem.
Skoczyłem, złapałem mysz w swoje zęby, poczułem smak krwi w pysku. Mysz nawet nie pisnęła.
Zaraz nie będę głodny. Szkoda, że tak łatwo nie mogę po prostu przestać być sam...
[433 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz