Siedziała niezbyt zadowolona w objęciach Przepiórczego Puchu. Była jej kolej czyszczenia i o ile nie miała nic przeciwko masażowi grzbietu, tak sama czynność niezwykle ją irytowała, w dodatku potem była cała mokra, co z kolei prowadziło do tego, że było jej zimno. I przez to musiała siedzieć z resztą kociąt w jednej, małej kupce, żeby nie zmarznąć.
- Stalczy... - kotka wykręciła się w sposób idealny, by wystawić swoje przednie łapki w górę i zablokować jakoś pysk czekoladowej. Jeszcze chwila i oszaleje, sama potrafiła się już umyć, nie potrzebowała pomocy! Po prostu nie chciała, a to była różnica. Walka była zaciekła, trwała jeszcze kilka uderzeń serca i dwa pociągnięcia językiem, ale w końcu udało się młodej wyrwać ze straszliwych szpon, które to wzięły się za atakowanie kolejnego z braci, któremu kotka mogła jedynie posłać wyrazy współczucia i poświęcić kilka sekund ciszy. Powodzenia, żołnierzu! A ona, omijając ogon ojca, potruchtała dalej w legowisku, deptając przez przypadek niektóre futra, by w końcu wdrapać się na grzbiet dziadka i zerknąć w dół, wypatrując znajomego futra. A jakże by inaczej, było! Nawet nie musiała szukać dalej, punkt widokowy położony na srebrnym grzbiecie był wystarczający. Zaraz się więc z niego ześlizgnęła, by wylądować obok Dzwonka.
- Zalas będzie tfoja kolej - poinformowała go, omijając jedną z łap i stając obok czegoś, co budował.
- Nieee, jusz? Jeszcze nie skończyłem - pożalił się, a Kniejka miała okazję bliżej przyjrzeć się temu czemuś, co niby budował. Wyglądało jak bałagan. Stała więc tak nadal, w miejscu, próbując zrozumieć co przed sobą ma, gdyż żadnej konkretnej budowli to nie przypominało. No, architekt, to z niego nie będzie.
- Co to - spytała w końcu, gdy po chwili bezradnego myślenia, spojrzała na Konwaliowy Powiew, który na wpół śpiąc, jedynie wzruszył barkami ledwie zauważalnie. Nie pomógł jej w ten sposób za wiele.
- Obóz! - pochwalił się, dumnie wypinając pierś, przez co wizja szylkretowej się rozjaśniła. Rzeczywiście, jeśli brać pod uwagę opis obozu przekazywany z ust dorosłych, rzeczywiście mogło to tak wyglądać. Kotka zaczęła powoli rozpoznawać możliwe miejsca wzrokiem, aż w końcu otworzyła pyszczek.
- A to co? - wskazała na szyszkę - A to? - wskazała na drugą - A mogę tesz lobić?
- Stalczy... - kotka wykręciła się w sposób idealny, by wystawić swoje przednie łapki w górę i zablokować jakoś pysk czekoladowej. Jeszcze chwila i oszaleje, sama potrafiła się już umyć, nie potrzebowała pomocy! Po prostu nie chciała, a to była różnica. Walka była zaciekła, trwała jeszcze kilka uderzeń serca i dwa pociągnięcia językiem, ale w końcu udało się młodej wyrwać ze straszliwych szpon, które to wzięły się za atakowanie kolejnego z braci, któremu kotka mogła jedynie posłać wyrazy współczucia i poświęcić kilka sekund ciszy. Powodzenia, żołnierzu! A ona, omijając ogon ojca, potruchtała dalej w legowisku, deptając przez przypadek niektóre futra, by w końcu wdrapać się na grzbiet dziadka i zerknąć w dół, wypatrując znajomego futra. A jakże by inaczej, było! Nawet nie musiała szukać dalej, punkt widokowy położony na srebrnym grzbiecie był wystarczający. Zaraz się więc z niego ześlizgnęła, by wylądować obok Dzwonka.
- Zalas będzie tfoja kolej - poinformowała go, omijając jedną z łap i stając obok czegoś, co budował.
- Nieee, jusz? Jeszcze nie skończyłem - pożalił się, a Kniejka miała okazję bliżej przyjrzeć się temu czemuś, co niby budował. Wyglądało jak bałagan. Stała więc tak nadal, w miejscu, próbując zrozumieć co przed sobą ma, gdyż żadnej konkretnej budowli to nie przypominało. No, architekt, to z niego nie będzie.
- Co to - spytała w końcu, gdy po chwili bezradnego myślenia, spojrzała na Konwaliowy Powiew, który na wpół śpiąc, jedynie wzruszył barkami ledwie zauważalnie. Nie pomógł jej w ten sposób za wiele.
- Obóz! - pochwalił się, dumnie wypinając pierś, przez co wizja szylkretowej się rozjaśniła. Rzeczywiście, jeśli brać pod uwagę opis obozu przekazywany z ust dorosłych, rzeczywiście mogło to tak wyglądać. Kotka zaczęła powoli rozpoznawać możliwe miejsca wzrokiem, aż w końcu otworzyła pyszczek.
- A to co? - wskazała na szyszkę - A to? - wskazała na drugą - A mogę tesz lobić?
<Dzwonek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz