- P-p-pomocy! Coś mnie ukuło i nie chcę wyjść! - Wskazała na swoją łapę, którą na chwilę postawiła na ziemi z cichym jękiem.
- Ej! Łapa do góry! - rozkazał widząc strużkę krwi, która już skapywała na ziemie. Poruszył niezadowolony ogonem. No co za prostactwo! Tak syfić mu swoimi wydzielinami jego czyste i pachnące lokum!
Sarnia Łapa wystraszona uniosła kończynę wyżej.
- I tak ją trzymaj. Wiesz jak trudno się ściera krew z ziemi? Siadaj na mech, tam możesz się wykrwawiać.
Uczennica zrobiła się jeszcze bardziej bledsza, posłusznie siadając w wyznaczonym miejscu.
- Ja-ja... nie chcę się wykrwawiać! Pomóż mi błagam! - załkała.
Ech... Jeszcze tego mu brakowało... Histeryczki. Podszedł do niej i obejrzał skaleczenie. Ewidentnie coś jej się wbiło. Było to przezroczyste i grube coś.
- Zamknij oczy i postaraj się nie krzyczeć mi do ucha - powiedział.
- Co?
Nie zdążył wytłumaczyć, ponieważ już chwycił w pysk szkło i mocnym szarpnięciem, wyjął je z łapy pacjentki.
- AAAA!
Skulił uszy. Mówił przecież, by się nie darła! Szybko poszedł do sterty ziół, wziął odpowiednie składniki, a następnie zmielił je na papkę, którą przyłożył do rany, zaklejając pajęczyną.
- Do partnerstwa się zagoi, a teraz spadaj i nie próbuj na niej stawać, bo znów u mnie wylądujesz, ale w gorszym stanie, jasne?
Koteczka kiwnęła głową i mówiąc ciche dziękuje, opuściła jaskinie.
***
Jego spokój nie trwał długo, ponieważ znów usłyszał dźwięk wołania. Tym razem jego lokum odwiedziła Senny Świt, która z uśmiechem na pysku, kierowała się w jego stronę. Szybko ją obejrzał, dostrzegając krwawą smugę na grzbiecie.
- Witaj, Potrójny Kroku, ale się urządziłeś! Nie za ponuro tu? - stwierdziła pacjentka, patrząc na te wszystkie ptasie czaszki na patykach.
- Mów z czym przyszłaś. - powiedział tylko, czekając na jakieś uzasadnienie wizyty.
- A tak! Ugryzł mnie szczur! O tu, tu. Krwawi, ale to nic.
- Jak nic to po co tu przylazłaś? - prychnął.
- No... No bo... Słyszałam, że szczurze ugryzienia bywają niebezpieczne - wyszeptała konspiracyjnie.
Kiwnął głową.
- Owszem. Są. Siadaj na mech - rozkazał szukając w swoich ziółkach korzenia łopianu.
Powinni z Fasolkową Krzywicą wykopać go więcej, skoro tak dużo kotów ostatnimi czasy, pada ofiarą tych dużych gryzoni. Pewnie się mszczą za swoich małych pobratymców. Cały czas w końcu mówi, że myszy są siedliskiem nieszczęść. Po jakiejś chwili udało mu się odszukać korzeń i zaczął go przeżuwać na papkę. Ble. Że wszystko musiał robić pyskiem. Dobrze, że to nie było nic trującego...
Wypluł masę na liść i podszedł z tym do Sennego Świtu, która nadal zaciekawiona obserwowała nowy wystrój.
- Nie kręć się tak! - rozkazał, kładąc papkę na ranę.
- Dziękuję, Trójeczko, dziękuję!
Skrzywił się. Co z tymi kotami było nie tak, że używały jego kocięcego imienia?
- Potrójny Krok - poprawił ją z kamiennym wyrazem pyska.
- Och, dobrze, dobrze. Tak tylko żartowałam, haha!
Nie rozumiał tych... kotów.
- Jakby się pogorszyło to przyjdź. - powiedział dając do zrozumienia kocicy, że jej czas na konsultacje i leczenie właśnie minął.
- Tak, tak. Dziękuję ci!
Obserwował jak wychodzi i jeszcze chwilę siedział, czekając przybycia kolejnego kota, który wepchnąłby mu się tu z błahą sprawą, lecz najwyraźniej Senny Świt była ostatnia. Westchnął i wrócił do pracy nad czerwonym pyłem. Ostatnio udał się nad strumyk i wykopał trochę tamtejszej, mokrej ziemi. Odkrył dzięki temu, że połączenie wody, płatków maku i lepkiej ziemi, tworzy całkiem ciekawą substancję. Jednak badania musiały jeszcze trochę potrwać. Był pewien, że jeszcze kilka prób, a uzyska to, co sobie wyobraził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz