Krew. Wszędzie krew. Odór śmierci dotarł do niego w zaskakująco szybkim tempie. Zjeżył sierść, pozwolił sobie na wysunięcie pazurów, tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, co może kryć się w obozie wroga. Jeżowa Ścieżka wsłuchał się w rytmiczne dźwięki uderzeń. Ktoś oberwał, inny wrzasnął z bólu, kolejny wycelował w pysk przeciwnika z sukcesem. Dźwięk rozrywanej skóry słyszał niepierwszy raz w swoim życiu, jednak to był pierwszy raz, gdy był świadkiem bitwy. Wojny na życie i śmierć. O wolność. Tym kierowali się jego przodkowie, by zachować Klan Burzy w pokojowym stanie. Zatęsknił za pokojowym życiem w rodzinnym klanie, swoim bezpiecznym obozem i otaczającym go wianuszkiem pobratymców. Medyk nawet nie mógł sobie wyobrazić, co musiał czuć Klan Wilka, gdy zostało im to odebrane i dopiero teraz tak naprawdę będą mogli wrócić do starego trybu, gdy to wszystko dobiegnie końca. Nadejdą lepsze czasy. Błogie.
Jeżowa Ścieżka nie umiał nienawidzić grupy Stwórcy. Nie należał do kotów, które syczały jadem na prawo i lewo, mimo iż wiedział, że to przez czarnego kocura, to wszystko miało miejsce. Życzył mu jedynie, by dostrzegł błąd swojego zachowania. Naiwny sposób myślenia? Był medykiem, nie mieszał się w konflikty, jego obowiązkiem należało nie tylko leczenie chorego ciała, ale również duszy. Czekoladowy kocur czuł się zadowolony z tego co robił. Mimo, że wiedział, że może stracić życie, nie odwróciłby za nic decyzji, by pojawić się w obozie upadłego Klanu Wilka i pomóc ich rannym. To był jego obowiązek oraz cel. Nie mógłby spojrzeć na przodków wiedząc, że ich zawiódł. A nie zawiódł. Był tutaj. Do samego końca będzie służył pomocą. To sobie obiecał.
Kocur już nie słuchał bitewnych okrzyków. W ruch poszły pazury i kły. Wbijające się w ciała przeciwników, działały z pełną brutalnością i zamiarem odebrania życia. Taka była cena. To była zemsta, czy już chęć udowodnienia swoich umiejętności? Może wszystko dało się rozegrać inaczej? Obserwował to wszystko tylko chwilę. Nie miał czasu na dłuższe przyglądanie się walczącym, powalających się na ziemię, odskakujących, z zaskoczenia wykonujących atak. Sam nie walczył od naprawdę wielu księżyców. Ciekawe co czuli wojownicy, broniący swych rodzin, w prawdziwym, krwawym pojedynku?
Biegał. Nawet nie zwracał już uwagi na ból w łapach i na ciele, gdy dostało mu się czyjąś łapą, pazurem, zębami. W pyszczku trzymał tyle ziół, ile mógł zabrać. Widząc leżącego ciało, szybko znalazł się obok niego. Pokręcił łbem, zamiast swojego dostrzegając jednego z samotników pomagających Stwórcy. Wypluł dość sporą ilość krwi. Spoglądali na siebie chwilę. Samotnik zbyt słaby, by potraktować go pazurami. Jeżowa Ścieżka wiedział, że już wkrótce odejdzie. I nie jemu było wiedzieć gdzie. Przytrzymał pajęczynę na najbardziej krwawiącej ranie. Do samej chwili starał się jakoś pomóc kocurowi, zanim ten ostatecznie zamknął oczy. Wtedy wyszeptał cichą modlitwę, zanim przyszło mu pomóc kolejnemu rannemu.
Tym razem z Klanu Wilka. Poznał po zapachu, mimo iż mieszał się z krwią.
- No już, będzie dobrze. Odważnie walczyłeś. - starał się podnieść go na duchu, zatrzymując krwawienie z ran. Nie były zbyt głębokie. Papka na rany, by nie wdało się zakażenie, oczyszczenie ich i zatamowanie powinno pomóc i doprowadzić, że przeżyje.
Zaciągnął kocura bliżej krzewów, żeby nie leżał blisko rozgrywającej się bitwy. Dalej wszystko toczyło się szybko. Śmierci wielu szlachetnych wojowników i pożegnanie się z życiem przez wrogów kodeksu. Wygrali. Klan Burzy pomógł Klanowi Wilka. Wkrótce wszystko wróci do normy, znajdą się u siebie i kto wie, może ich relacja się mocno po tym wszystkim poprawi?
Jeżowa Ścieżka zatamował właśnie obfitą ranę na ramieniu jakiejś niezbyt wysokiej wojowniczki. Kontem oka dojrzał przemykającą Fasolkową Łapę. Żyła. Teraz będzie bezpieczna. Czekoladowy uśmiechnął się lekko na myśl o dawnej panice Potrójnego Kroku. Medyk też wróci do siebie i może Fasolka następnym razem, stanie na Zgromadzeniu jako pełnoprawna asystentka? Czas pokaże.
- Gdzie jest Mokra Gwiazda? - Jeżyk kiwnął głową kotce, każąc jej tym samym się położyć i odpocząć. Teraz musieli zebrać siły. Było dużo rannych, każdy potrzebował pomocy medycznej. Zwrócił się do siebie tymi słowami i dopiero dostrzegając niebieskiego kocura, mógł odetchnąć z ulgą. Lider żył. Nie chciał go stracić. Podbiegł do przyjaciela, szybko sprawdzając jego stan. Stracił życie? Będzie musiał się upewnić. Na razie zajął się tamowaniem ran, może niezbyt głębokich, ale jednak.
Dopiero widok liliowej sierści, gdzieś na środku, pośród martwych kotów, przywołał jego myśli na nowy tor. Tak się martwił, czy na pewno zajmą się każdym i jaki będzie wynik, że nawet przez myśl mu nie przeszło, że nie tylko grupa Stwórcy i Klan Wilka mogą ponieść swoje ofiary. Rozejrzał się z przestrachem. Przed żłobkiem leżało martwe ciało Tygrysiej Pręgi. Rozpoznał od razu brata Konwaliowego Serca i mimo całego żalu jaki czuł do byłej uczennicy, musiał jej powiedzieć o śmierci brata.
Nie minęło uderzenie serca, gdy podszedł do ciała liliowej kotki. Chciał się upewnić. A właściwie wierzyć, że się mylił. Chciał, by zmęczenie go tak pochłonęło, że zmysły zaczęły płatać mu przykre wizje. Sylwetka, sierść, pyszczek. Wiedział, że to wyrok. Jednak do ostatniej chwili chciał, by nagle kotka okazała się kimś innym. Przyłapał się na tym egoizmie. Nie... nie chciał, by to była jego siostra! Każdego innego zniósłby na tym miejscu, tylko nie ją! Nie chciał. Nie chciał. Zaczął kręcić głową, jakby to miał być zły sen, z którego lada chwila się obudzi. Już nawet nie docierały do niego odgłosy i zapachy, otaczające go przecież z każdej strony. Poczuł się zupełnie tak, jakby jego serce po raz kolejny rozpadło się na wiele drobnych kawałeczków. Najpierw Brzozowy Szept, potem Zajęcza Stopa, czy los musiał mu odebrać jeszcze Psiankową Szyję?!
Miał ochotę wrzeszczeć. Najgłośniej jak umiał. Poczuł jak siły go opuszczają, a tak długo trzymane łzy, nalewają się do niebieskich oczu. Jego siostra... jego malutka siostrzyczka... Najmłodsza z nich wszystkich, a najbardziej psotna. Ona rządziła wśród ich czwórki. Nagle uświadomił sobie, ile jej zawdzięcza. Psiankowa Szyja i Rzeczny Nurt były jego cennymi skarbami. Kochał je, dbał o nie, obiecał je chronić. Jedyny kocur w miocie nawet w koszmarach nie wyobrażał sobie dnia, takiego jak ten, okrytego żałobą. To było... chore. Po prostu chore! Jeżowa Ścieżka wbił pazury w ziemię, by jakoś utrzymać się na łapach. Marzył, by otworzyła oczy, wstała i rzuciła się na niego z okrzykiem "Wygrałam! Leżysz!". Pragnął, by wraz z nim czuwała przy Rzece, gdy ta urodzi swoje pierwsze dzieci. Ona już ich nie pozna. Już nigdy się nie zaśmieje. Nie otrze o jego futro i nie da kuksańca, by wziął się do roboty.
Właśnie w tym momencie, mimo otaczającego go pobojowiska zmarłych, Jeżyk legł na ziemię, tuląc się do liliowej sierści.
- J-j-jeżyku?
Zastrzygł uszami. Głos był słaby. Prawie niedosłyszalny. Rozległ się tak nagle, że uniósł głowę dynamicznie. Łzy same napływały mu do oczu, a głos zdawał się utknąć gdzieś głęboko w nim. Psianka wpatrywała się w niego kontem oka. Nie uśmiechała się. Wiedziała doskonale, że nadszedł jej koniec.
- M-ma-ma... - wyszeptała. Widziała Brzozowy Szept? Czy to właśnie ona prowadziła ją ku bezpiecznej przystani?
- B-będzie d-dobrze, siostrzyczko. Za-zaraz ci pomogę. - miauknął Jeżowa Ścieżka, zdobywając się w końcu na jakiekolwiek słowo. Chwycił pobliską pajęczynę, przyciskając ją szybko do jednej z licznych ran wojowniczki. - P-przeżyjesz. Nie możesz odejść... nie z-zostawiaj n-nas.
- Gł-głu-głupek. - wyszeptała liliowa kotka. - K-k-kocham w-w-w-was.
Zamknęła oczy. Odeszła. Czekoladowy przycisnął mocniej pajęczynę do rany.
- Psianka? Psianka! Nie... nie... NIE! - wrzasnął.
Psiankowa Szyja odeszła polować z Klanem Gwiazdy. Zginęła jak bohaterka, w obronie potrzebujących, pozostając w swoim żywiole.
Odsunął się od jej ciała. Nie poruszyła się. Zamknął oczy czując, że nie zniesie więcej widoku jej martwego ciała. Jego siostrzyczka nie żyła. Czuł się za słaby, by sprowadzić ją z powrotem. Nie mógł. Nie miał władzy nad tym, kogo zabierał do siebie Klan Gwiazdy. Potknął się o własne łapy, gdy starał się odejść jak najdalej. Musiał uciec gdzieś myślami. Czuł, że jeszcze chwila, a wybuchnie tym wszystkim, co sprowadzała na siebie żałoba. Znalazł pierwszego lepszego rannego i starał się skupić na nim, starając się nie odwracać. Nie żyła. Zostawiła go. Już nigdy jej nie zobaczy. Był to prawdziwy cios dla czekoladowego kocura.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Jejku jeżyku:(( mokry cie przytuli chodź no *wyciąga łapki*
OdpowiedzUsuńW takich momentach miewam wyrzuty sumienia :')
OdpowiedzUsuń