Zimorodek zaraz po przedostaniu się na zewnątrz, zrobił szybki skok w stronę kępy mchu. Szylkretka nie chcąc pozostać w tyle, postanowiła wziąć z niego przykład. Problem w tym, iż wciąż była małą, nieproporcjonalną kulką, przez co nie była w posiadaniu takiej równowagi. Jej łapa zahaczyła o leżący przed nią kamyk, przez co poszybowała do przodu, wpadając na drugiego kociaka. Wydała z siebie cichy pisk, czym zwróciła uwagę stojącej niedaleko Berberysowej Bryzy. W porę wczołgała się pod mech, biorąc przykład z kocura, przez co pozostała niezauważalna.
- Musisz być szybsza – mruknął pośpiesznie Zimorodek. – A telas cho! – wyrzucił cicho, podnosząc się lekko i czołgając w bok, przez co pociągnął za sobą kępę rośliny. Jego matka od razu spostrzegła niecodzienny widok, jakim był przemieszczający się mech. Przeprosiła na moment swojego rozmówcę i podeszła do nich. Oboje zastygli w bezruchu, wierząc naiwnie, iż jeśli oni jej nie widzą, to ona nie widzi ich. Ta metoda nie sprawdziła się jednak tak, jak powinna.
Kociaki zostały przyłapane i niechętnie wycofały się do legowiska, mamrocząc niezadowolone pod nosem, z powodu nieudanej podróży.
********
Minęły dwa księżyce, a Zguba mimo wciąż młodego wieku, coraz częściej uciekała ze żłobka. Zazwyczaj spotykała dziadka i odbywała z nim krótkie spacery, bądź też zwyczajnie bawiła się ze znajomymi, którzy za niedługo mieli znaleźć się w innym miejscu.
- Co to w sumie znaczy, że zostaniesz uczniem? – zawzięcie dopytywała Zimorodka. Wiedziała bowiem jedynie to, iż jest to etap przejściowy między byciem kociakiem, a zostaniem prawdziwym wojownikiem, jak te wszystkie duże koty w klanie.
- No… Po prostu będę się szkolił. Wiesz, walka i te sprawy – odparł, czując dumę z tego, iż będzie dla kogoś autorytetem, bowiem Zguba była ogromnie zafascynowana tym, że za niedługo może mieć za przyjaciela ucznia. Zmartwiła się na moment. A może będzie zbyt bardzo zajęty, aby mogli się czasami widywać? W końcu zmieni legowisko na to specjalne dla kotów, które ukończyły sześć księżyców. No i dojdzie mu ogrom obowiązków. Mruknęła z niezadowolenia. Dlaczego musiała być jeszcze taka młoda? Bycie kociakiem zaczynało ją mocno nudzić, gdyż nic nie mogła zrobić, bo mama co chwile upominała ją i zaganiała do kąta.
- Ej, Zimorodku – zaczęła niepewnie, przyglądając się większemu od niej kocurkowi – Jak już zostaniesz uczniem, to będziesz mnie czasem odwiedzał?
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz