- Slubmy cos supelowego - miauknął Kaczorek z łobuzerskim błyskiem w oczach.
Brzoskwiniowa Bryza przerwała wspaniałą zabawę pierwszych potomków swoich i Jesionowego Wichru. Malinka machała ogonem ze zniecierpliwieniem. Energia, zużyta przed chwilą na darcie mordy na całą kociarnię, powoli wracała. Patrzyła na rudą sierść Kaczorka.
Pomyślała o wkurzonym wyrazie pyska Jesiotra. Wypierdka ich rodzeństwa. Posłusznego lizusa, który w głowie szylkretki błagał ją o litość.
Kotka zaśmiała się głośno.
- Cio est? - zapytał się zdziwiony Kaczorek, przekrzywiając głowę.
- Wisalam Jesotla, jak scal litosci. Losumes? On nas.. Znacy mne o to plosil! - mówiła pełna entuzjazmu Malinka. Wstała na cztery łapy, nie mogąc wytrzymać tego leżenia. Wolała działać. Im więcej aktywności i bodźców tym lepiej.
- Cebe? Tylko cebe? Mne tes musi plosic, a wiecne skalsy - odpowiedział Kaczorek z niezadowoleniem na pyszczku. Malinka za nic nie dziwiła się relacji brata. Jesiotr psuł każdą zabawę: czy to rzucanie się na ogon mamy, czy gryzienie uszu, czy zwykłe rzucenie spojrzenia poza żłobek. - Naslajmy nego naslac w nocy! - szepnął. Z trudem powstrzymywał śmiech.
Malinka wyobraziła sobie kremowego w takiej sytuacji. Leżącego i krzywiącego nos z powodu cuchnącej niespodzianki na własnym futrze. Chciała miauknąć tak, bez zachamowań zjadłaby nielegalnie kawał rybyz, żeby tylko wydalić więcej na Jesiotra. Niestety... Zauważyła w tym planie drobne niedociągnięcie.
- Mama pocuje. Pseces on bensie smelsal gosej nis Tluskawek - miauknęła szylkretka. - Naslamy na nego, gdy mama pojse w ksaki z tatom. Podobno tam posli by nas stwosyc. Misiali se o sebe. Fuuuj - dodała Malinka, krzywiąc się. Potrząsnęła kilka razy energicznie głową, żeby odegnać tę myśl. Nie pamiętała, skąd zdołała zdobyć taką informację. Żałowała, że w ogóle jej mały móżdżek przyswoił taką ochydną rzecz. Jak można ocierać się o siebie? I to w krzakach!
- Fuj! Dlatego Jesotl jes taki bsydki, dusy i wledny. Pses te ksaki - stwierdził Kaczorek, uśmiechając się perfidnie.
Malinka pomyślała chwilę, raz po raz machając ogonem.
- Ja i ty moglismy powstac ne pses ksaki, a pses... Pses lyby! Mama se ich najadla i tak do niej tlafilismy! Jestes mondly, Kacolku. My... Jestesmy mondsy i lepsi, i ladnejsi od nego, bo bylismy pjelfsi, a on se pses ksaki wsedl. Semscimy se na nim.. Sucajmy w nego siemiom! - mówiła Malinka, nie potrafiąc się zamknąć. Czuła coraz większą potrzebę zemsty na kremowym. - Albo cekaj! W nocy zlobimy dzule i on tam wpadne i se ne wygsebie!
- Genalne! Ale do nocy dlaekooo, a se NUDZEEEEEE! - powiedział Kaczorek, wykrzykując na głos ostatnie słowo.
- TES SEEEEE NUDZEEEEEE! - miauknęła Malinka, chcąc przekrzyczeć brata. Może i mama raz ich uciszyła, lecz konkurs na głośniejsze darcie mordy nadal trwał.
- JA BARSEEEEEEEEEJ!
- NEEEEE, BOOOOO JAAAAAAAA!
- JAAAAAA!
- JAAAAA!
- Kaczorku! Malinko! Uszy mi przez was zwiędną - miauknęła Brzoskwiniowa Bryza. Leżący blisko niej Jesiotr przerwocił oczami, podniósł się i spojrzał ze współczuciem na mamę.
- Sajme se nimi - miauknął i szybkim krokiem zaczął zbliżać się do brata i siostry.
Malinka rozejrzała się. Po części podobał jej się ten zwrot akcji, po części nie. Zaraz będzie musiała uciekać, drgnęła z radości na myśl o możliwości ruchu. Dostawała szału od przebywania w tym żłobku. Z drugiej strony... Za chwilę podepcze ich największa paskuda tego żłobka!
- Na tsy ja w lewo, ty w plawo - rzuciła do Kaczorka.
- Ne! Ja sce w plawo! - odpowiedział.
- Dobse! - odpowiedziała, od razu rzucając się do biegu w lewą stronę. Jesiotr zbliżył się za bardzo, więc nie próbowała dalej dyskutować z Kaczorkiem.
***
Nadeszła noc. Malinka nie mogła zasnąć, bo czekała na odpowiedni moment na wcielenie w życie szatańskiego planu. Kaczorek spał smacznie, mama i Jesiotr również. Kremowy położył głowę na ogonie siostry. Szylkretka syknęła na niego i przygotowała pazury, żeby zdzielić większego od siebie. Może i nie przeważała wzrostem, ale dopiec potrafiła.
Jesiotr ziewnął, zmieniając pozycję ciała. Kotka poczuła zapach jego oddechu. Skrzywiła się.
- Fuj, ale smelsi.- Wybałuszyła oczy, nie mogąc zapomnieć tego zapachu.
Potrąciła kilka razy łapą Kaczorka. Chciała widzieć Jesiotra w dole z ziemią, a rudy cały czas się wylegiwał. - Wstafaj, wstafaj, posno jus - miauczała.
Po kilku minutach gryzienia Kaczorka w uszy zdołała wybudzić go ze snu. Kocięta bezszelestnie potuptały w kierunku środka żłobka.
- Tu kopmy - zaproponował Kaczorek, uśmiechając się do siostry.
- Dobse... - odpowiedziała, uśmiechając się również. - Kto wykope mnej semi, ten sgnila lyba! - miauknęła, rzucając się do robienia dołu. Rudy poszedł w ślady szylkretki, nie chcąc pozostać w tyle.
Kopali we dwójkę, starając się być cicho. Nie okazało się to łatwe, lecz, mimo drobnego hałasu i drobnego śmiechu, nie obudzili Brzoskwiniowej Bryzy ani Jesiotra.
- Dobse... Wpadne w to, glupek - stwierdziła Malinka. - Telas musimy go tu swabic - powiedziała, z błyskiem w brązowych oczach.
Brzoskwiniowa Bryza przerwała wspaniałą zabawę pierwszych potomków swoich i Jesionowego Wichru. Malinka machała ogonem ze zniecierpliwieniem. Energia, zużyta przed chwilą na darcie mordy na całą kociarnię, powoli wracała. Patrzyła na rudą sierść Kaczorka.
Pomyślała o wkurzonym wyrazie pyska Jesiotra. Wypierdka ich rodzeństwa. Posłusznego lizusa, który w głowie szylkretki błagał ją o litość.
Kotka zaśmiała się głośno.
- Cio est? - zapytał się zdziwiony Kaczorek, przekrzywiając głowę.
- Wisalam Jesotla, jak scal litosci. Losumes? On nas.. Znacy mne o to plosil! - mówiła pełna entuzjazmu Malinka. Wstała na cztery łapy, nie mogąc wytrzymać tego leżenia. Wolała działać. Im więcej aktywności i bodźców tym lepiej.
- Cebe? Tylko cebe? Mne tes musi plosic, a wiecne skalsy - odpowiedział Kaczorek z niezadowoleniem na pyszczku. Malinka za nic nie dziwiła się relacji brata. Jesiotr psuł każdą zabawę: czy to rzucanie się na ogon mamy, czy gryzienie uszu, czy zwykłe rzucenie spojrzenia poza żłobek. - Naslajmy nego naslac w nocy! - szepnął. Z trudem powstrzymywał śmiech.
Malinka wyobraziła sobie kremowego w takiej sytuacji. Leżącego i krzywiącego nos z powodu cuchnącej niespodzianki na własnym futrze. Chciała miauknąć tak, bez zachamowań zjadłaby nielegalnie kawał rybyz, żeby tylko wydalić więcej na Jesiotra. Niestety... Zauważyła w tym planie drobne niedociągnięcie.
- Mama pocuje. Pseces on bensie smelsal gosej nis Tluskawek - miauknęła szylkretka. - Naslamy na nego, gdy mama pojse w ksaki z tatom. Podobno tam posli by nas stwosyc. Misiali se o sebe. Fuuuj - dodała Malinka, krzywiąc się. Potrząsnęła kilka razy energicznie głową, żeby odegnać tę myśl. Nie pamiętała, skąd zdołała zdobyć taką informację. Żałowała, że w ogóle jej mały móżdżek przyswoił taką ochydną rzecz. Jak można ocierać się o siebie? I to w krzakach!
- Fuj! Dlatego Jesotl jes taki bsydki, dusy i wledny. Pses te ksaki - stwierdził Kaczorek, uśmiechając się perfidnie.
Malinka pomyślała chwilę, raz po raz machając ogonem.
- Ja i ty moglismy powstac ne pses ksaki, a pses... Pses lyby! Mama se ich najadla i tak do niej tlafilismy! Jestes mondly, Kacolku. My... Jestesmy mondsy i lepsi, i ladnejsi od nego, bo bylismy pjelfsi, a on se pses ksaki wsedl. Semscimy se na nim.. Sucajmy w nego siemiom! - mówiła Malinka, nie potrafiąc się zamknąć. Czuła coraz większą potrzebę zemsty na kremowym. - Albo cekaj! W nocy zlobimy dzule i on tam wpadne i se ne wygsebie!
- Genalne! Ale do nocy dlaekooo, a se NUDZEEEEEE! - powiedział Kaczorek, wykrzykując na głos ostatnie słowo.
- TES SEEEEE NUDZEEEEEE! - miauknęła Malinka, chcąc przekrzyczeć brata. Może i mama raz ich uciszyła, lecz konkurs na głośniejsze darcie mordy nadal trwał.
- JA BARSEEEEEEEEEJ!
- NEEEEE, BOOOOO JAAAAAAAA!
- JAAAAAA!
- JAAAAA!
- Kaczorku! Malinko! Uszy mi przez was zwiędną - miauknęła Brzoskwiniowa Bryza. Leżący blisko niej Jesiotr przerwocił oczami, podniósł się i spojrzał ze współczuciem na mamę.
- Sajme se nimi - miauknął i szybkim krokiem zaczął zbliżać się do brata i siostry.
Malinka rozejrzała się. Po części podobał jej się ten zwrot akcji, po części nie. Zaraz będzie musiała uciekać, drgnęła z radości na myśl o możliwości ruchu. Dostawała szału od przebywania w tym żłobku. Z drugiej strony... Za chwilę podepcze ich największa paskuda tego żłobka!
- Na tsy ja w lewo, ty w plawo - rzuciła do Kaczorka.
- Ne! Ja sce w plawo! - odpowiedział.
- Dobse! - odpowiedziała, od razu rzucając się do biegu w lewą stronę. Jesiotr zbliżył się za bardzo, więc nie próbowała dalej dyskutować z Kaczorkiem.
***
Nadeszła noc. Malinka nie mogła zasnąć, bo czekała na odpowiedni moment na wcielenie w życie szatańskiego planu. Kaczorek spał smacznie, mama i Jesiotr również. Kremowy położył głowę na ogonie siostry. Szylkretka syknęła na niego i przygotowała pazury, żeby zdzielić większego od siebie. Może i nie przeważała wzrostem, ale dopiec potrafiła.
Jesiotr ziewnął, zmieniając pozycję ciała. Kotka poczuła zapach jego oddechu. Skrzywiła się.
- Fuj, ale smelsi.- Wybałuszyła oczy, nie mogąc zapomnieć tego zapachu.
Potrąciła kilka razy łapą Kaczorka. Chciała widzieć Jesiotra w dole z ziemią, a rudy cały czas się wylegiwał. - Wstafaj, wstafaj, posno jus - miauczała.
Po kilku minutach gryzienia Kaczorka w uszy zdołała wybudzić go ze snu. Kocięta bezszelestnie potuptały w kierunku środka żłobka.
- Tu kopmy - zaproponował Kaczorek, uśmiechając się do siostry.
- Dobse... - odpowiedziała, uśmiechając się również. - Kto wykope mnej semi, ten sgnila lyba! - miauknęła, rzucając się do robienia dołu. Rudy poszedł w ślady szylkretki, nie chcąc pozostać w tyle.
Kopali we dwójkę, starając się być cicho. Nie okazało się to łatwe, lecz, mimo drobnego hałasu i drobnego śmiechu, nie obudzili Brzoskwiniowej Bryzy ani Jesiotra.
- Dobse... Wpadne w to, glupek - stwierdziła Malinka. - Telas musimy go tu swabic - powiedziała, z błyskiem w brązowych oczach.
<Kaczorku? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz