Mokra Gwiazda zostawił ich samych. Z pyska liliowego niemal od razu padło pytanie:
- Co z Fasolkową Łapą? Czy ona... Czy ona żyje?
Jego głos lekko drżał, a w oczach można było dostrzec…? Niepokój? Poczucie winy? Nadzieję? Kocur nie był w stanie jednoznacznie tego określić.
Po prostu skinął głową, rozwiewając obawy medyka. Prawdę mówiąc, nie miał ochoty z nim rozmawiać. Coś sprawiało, że kocur go irytował, jak wbity w łapę cierń.
- A przynajmniej tak było kiedy opuszczałem obóz - Bury uśmiechnął się cynicznie jednym kącikiem pyska, w bardzo charakterystyczny sposób.
Zanim liliowy zdążył mu odpowiedzieć, po prostu odwrócił się do niego tyłem i odszedł, kierując się zapachem Mokrej Gwiazdy. Miał do niego parę pytań, a później… Później chciał odpocząć. Sam.
Leżał na obrzeżach obozu, wpatrując się w przesuwające się po niebie obłoki. Duże, białe chmury sunęły powoli po błękicie, jakby czas nie miał dla nich żadnego znaczenia.
Wróblowe Serce też tak się czuł. Leżał, po prostu patrząc przed siebie i pozwalając swoim myślom płynąć, dokładnie jak te obłoki. Wolno i bez celu.
Czuł się pusty.
Doświadczył tak wiele, balansując na granicy rozpaczy i szaleństwa, a teraz, gdy mógł przez chwilę czuć się wolny… Nie czuł już nic. Obrazy z ostatniego księżyca zamazywały się i zacierały, doświadczone emocje stawały się tylko cieniem, niewyraźnym odbiciem w spokojnej tafli jego umysłu.
Mógłby teraz wstać i po prostu odejść, nie oglądając się za siebie. Chłonąć błękit nieba, ciszę i wolność. Szedłby tak daleko, jak pozwoliły by mu na to zmęczone łapy, a później…
Zamknął oczy i odetchnął głęboko.
Przelatujący nad nim biały kolos wydał mu się znajomy. Wpatrzył się w niego bez skrępowania, oglądając we wspomnieniach kolejne obrazy pogodnego błękitu.
Górski Szczyt. Uśmiechnął się na wspomnienie owalnego czekoladowego pyska i spokojnych pomarańczowych oczu. Z jakiegoś powodu przypomniał sobie rozmowę, którą odbyli dawno temu, pod podobnym niebem, wpatrując się w niemal identyczne chmury.
- Jak wygląda partnerstwo?
Jego uczeń zbierał się do zadania tego pytania od dłuższego czasu. Patrzył mu pewnie w oczy, a jedyną oznaką targająch nim uczuć była niespokojna końcówka ogona.
- Czyżbyś miał kogoś na oku? - Burasek uśmiechnął się do niego, szturchając go lekko w bok.
- Może - odparł czekoladowy, tym samym pewnym tonem, zadzwiając mentora. Jego uśmiech przygasł, a w ślepiach pojawiła się jakaś nowa emocja.
- To po prostu umowa, którą zawierają między sobą wojownicy. Nie ma jakiś specjalnych reguł ani rytuałów, wystarczy zwykłe “zostaniesz moim partnerem?” “Tak” i koty są razem, chociaż to nie znaczy, że nie można rozegrać tego jakoś inaczej - Kocurek puścił mu oczko. - No wiesz, wspólne oglądanie wschodu księżyca albo bukiet kwiatów… - Wróbelek bawił się coraz lepiej, podpuszczając swojego ucznia. - Borsuczy Kroku! - miauknął z emfazą, wpatrując się natchnionym wzrokiem w dal. - Mój księżycu, różo skąpana w rosie! To Gwiazdy splotły nasze losy!
Góra zachichotał pod nosem, widząc wygłupy burego.
- Tak, księżyc w pełni zdecydowanie do niej pasuje - mruknął, prostując się tak, żeby jak najlepiej oddać gabaryty tego “księżyca”.
Wróbelek trzepnął go łapą w bark.
- Ej, nie śmiej się z niej!
- Sam zacząłeś - celnie zauważył czekoladowy, uśmiechając się.
Mentor spojrzał na niego, robiąc obrażoną minę.
- Bo ja mogę! To moja siostra, mam prawo się z niej śmiać.
- Jasne, jasne - miauknął Góra, chichocząc. - To jak z tym partnerstwem?
Wróbelek jeszcze przez chwilę udawał, że się dąsa, ale w końcu uśmiechnął się szeroko.
- No właśnie tak. Jak druga strona się zgodzi, po prostu się nimi zostaje. A jak któreś uzna, że ma już dość, może najzwyklej w świecie odejść. Cała filozofia. - Wzruszył ramionami.
- I tyle? Żadnych konsekwencji?
Bury pokręcił łbem.
- Lepiej mów, kogo masz na oku - miauknął, uśmiechając się szelmowsko.
Góra trochę się zmieszał. Mruknął coś pod nosem, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. W końcu westchnął i wymiauczał:
- Wężowy Wrzask.
- O kurdę - wyrwało się Wróbelkowi. Widząc spojrzenie ucznia, dodał jednak szybko - Znaczy, no… Gratulacje, czy coś.
- Dzięki - parsknął Góra, ale uśmiechnął się pod nosem. - Ona wcale nie jest taka zła, wiesz?
Wróbelek spojrzał na niego, śmiejąc się cicho.
- Skoro tak twierdzisz, to chyba muszę ci uwierzyć. Chociaż na twoim miejscu… To ja już bym wolał Borsuk - zażartował.
Czekoladowy zapatrzył się w dal.
- Moim zdaniem jest… urocza. I kochana. Lubię jej słuchać - “jako jedyny z klanu”, pomyślał Wróbelek - podziwiam jej wytrwałość. No i… Jest naprawdę ładna - zakończył Góra i jego mentor mógłby przysiąc, że kocur się zarumienił. “No to po tobie” - ze śmiechem pomyślał bury. Trochę mu było szkoda przyjaciela, ale jeśli to miałoby sprawić, że byłby szczęśliwy…
- Porozmawiaj z nią. Z tego co wiem, raczej nie masz konkurencji - zażartował. Uczeń udał oburzenie, ale w jego oczach malowała się wdzięczność.
Milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. W końcu Góra przerwał ciszę.
- A ty? Masz kogoś?
Na moment w jasnych ślepiach pojawił się smutek. Ale szybko minął, zastąpiony przez uśmiech. Kocurek westchnął i spojrzał uczniowi w oczy.
- Nie, chociaż jest ktoś szczególnie mi bliski… - Odwrócił wzrok, oczami wyobraźni widząc piękne, choć zawsze smutne ślepia Żabiego Skoku. - Ale nie chcę niczego więcej. Jestem za młody, żeby się wiązać, a ona, nie wypominając jej wieku oczywiście - uśmiechnął się szelmowsko - trochę za stara. Zresztą… Teraz to już chyba bez znaczenia.
Zamilkł. Góra trącił go ogonem, jakby próbując pocieszyć.
- Pierwsza miłość, co?
Wróbelek skinął głową.
- Pamiętam swoją - czekoladowy kontynuował. Do obozu wrócili dopiero, gdy słońce zawisło już nisko nad horyzontem.
Żabi Skok. Uśmiechnął się ciepło, mając przed oczami jej niewielką sylwetkę. Czy dalej ją kochał? Nie. Choć był pewien, że kotka do końca życia będzie miała specjalne miejsce w jego sercu.
Gdzieś obok niego rozległ się szelest, wytrącając burego z zamyślenia. Podniósł łeb i bez trudu dostrzegł idącego w jego stronę medyka.
- Tu jesteś - miauknął Potrójny Krok zamiast powitania. - Mokra Gwiazda cię szukał.
Bury wstał, otrzepując się z resztek wspomnień. Spojrzał liliowemu w oczy, a w jego ślepiach płonęła determinacja.
- Chodźmy - miauknął, a jego niski głos zawibrował w czystym powietrzu.
<Trójko? Mokry? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz