*dawno;;*
złośliwy uśmieszek, co chyba jeszcze bardziej denerwowało kocura.
— Zawołajmy Iglastą Gwiazdę. On rozstrzygnie ten spór!
Fasolkowa Łapa westchnęła. Widziała, że najwyraźniej Potrójny Krok nie odpuści, póki sam lider nie przyzna mu racji. Na dowód swych słów, medyk opuścił legowisko i skierował swoje trójłape kroki w stronę dziadka. Fasolka pokręciła z uśmiechem głową, po czym w paru susach znalazła się obok mentora. Nawet jeśli Igiełka nie przyzna jej racji, to miała jeszcze chwilkę, żeby zabawić się siostrzeńcem.
— Z drogi, ciotka idzie. — zamruczała dumnie, przepychając się przed trójłapego.
— Ty mała Krzywico! Wracaj tu zaraz! — zawołał, widocznie oburzony zachowaniem uczennicy. Młoda wytknęła kocurowi język, po czym popędziła prosto do rodziców, zostawiając cętkowanego w tyle. Nie zajęło długo, aż ten też przyczłapał obok z niezwykle niezadowoloną miną.
— Iglasta Gwiazdo! — zawołał, przykuwając na siebie uwagę lidera i jego partnerki.Liliowy kocur spojrzał na niego, po czym zmarszczył brwi, widząc jego opatrzone już rany.
— Potrójny Kroku? Co ci się stało? — zapytał zmartwionym tonem.
— To... to nie jest teraz ważne! — obruszył się wnuk Igły. — Teraz ważniejsza jest sprawiedliwość!
— Sprawiedliwość? — prychnęła rozbawiona Fasolkowa Łapa. Starszy kocur trzepnął ją ogonem, żeby się uciszyła.
—To poważna sprawa! — syknął trójłapy. — Iglasta Gwiazdo, kto ma większą władzę? Fasolkowa Łapa jako moja ciocia, czy ja, wspaniały mentor, główny i starszy medyk od Fasolki, która jest jeszcze uczennicą?
Jego skrzekliwy głos wypowiadający to zdanie wciąż niezwykle bawił młodszą kotkę. Za to Igła wyglądał na bardzo zaskoczonego i zmieszanego.
— Ja... wiecie, może ten problem nie jest taki trudny? Proponuję żebyście porozmawiali chwilę i powinno się to rozwiązać. — miauknął w końcu przywódca, próbując ominąć pytanie co wyszło mu niekoniecznie zgrabnie.
— Nie! Nie zgadzam się! — zawołał zdenerwowany Trójka, tupiąc przednią łapą. — Żądam wyjaśnienia tu i teraz!
Fasolkowa Łapa kątem oka zobaczyła, że Miedź posyła jej proszące spojrzenie, nieznacznie wskazując głową zmieszanego Igłę, który widocznie nie widział, co zrobić. Fasolka westchnęła, po czym zwróciła się do mentora. Czas zakończyć wygłupy, bo jeszcze jej ojciec, a jego dziadek osiwieje bardziej ze stresu. A tego by nie chciała.
— Dobra, powiedźmy, że ty masz większą władzę. — miauknęła niechętnie, wzdychając pod nosem. To nie tak, że uważała to za prawdę, ale cóż, czasem trzeba ustąpić Potrójnemu Dziadowi, prawda?
— HA! — krzyknął ucieszony, a na jego pysk wpadł szeroki uśmiech. — Miałem rację! A teraz masz karę.
— Hej, tak nie wolno! Jestem za stara na kary!
— Bez dyskusji!
— Ale...
— Idziemy! — skończył szybko, po czym udał się z powrotem do legowiska medyków, by tam poczekać na kotkę. Uczennica pożegnała się szybko z rodzicami, po czym wróciła marudzić kocurowi o planowanej karze, która ostatecznie nigdy nie weszła w życie przez to, że Trójka nie potrafił wymyślić nic odpowiedniego.
***
Chociaż wszystkie walki już się zakończyły, w obozie Klanu Wilka wciąż panowało poruszenie i zamieszanie. Do uszu pointki docierały jeszcze wrzaski, jak kolejne ciała poległych klanowiczów były odkrywane. Oprócz tego okropnego dźwięku, w jej uszach pojawił się dziwny, nienaturalny pisk. Kotka leżała na ziemi, czując, jak powoli siły opuszczają jej ciało. Rana na jej piersi coraz bardziej dawała się we znaki, a rozdzierający ból powoli paraliżował jej zdolność logicznego myślenia. Zacisnęła zęby i spróbowała wstać, jednak jakiekolwiek próby nawet najmniejszego ruchu prowadzącego w stronę podniesienia się kończyły się porażką. Była coraz bardziej zmęczona i obolała, a przed jej oczami zaczęły tańczyć mroczki. Przymknęła oczy, mając nadzieję, że chociaż to da jej chwilę ukojenia.
Nagle, usłyszała czyiś znajomy głos. Nierówne kroki zdawały się być coraz bliżej. Poczuła tak dobrze znany zapach... nie. To nie możliwe. Otworzyła szerzej oczy, gdy w zasięgu jej wzroku pojawiły się trzy liliowe łapy. Jej ślepia momentalnie zaszkliły się, jednak nie z bólu czy smutku.
— Fasolkowa Łapo! — wrzasnął kocur, momentalnie do niej podbiegając. Z trudem uniosła głowę, by zobaczyć wykrzywiony w strachu pysk Potrójnego Kroku. Widziała, jak jego wzrok biegał szybko po jej ciele, badając rany. Ta głupia, tchórzliwa kupa futra...ten, którego przeklinała za nieobecność, gdy ich zostawił... wrócił. A ona głupio się cieszyła w duchu, że znowu widzi jego zrzędliwy pysk. Na jej mordkę wszedł blady uśmiech, po policzku spłynęły łzy, a ostatnimi siłami kotka ruszyła łapę, która po chwili spoczęła na palcach przedniej łapy kocura.
— Ty głupi debilu... — wymruczała słabym głosem z dobrze słyszalną ulgą, której nie dała rady ukryć. Będzie mogła się na niego wściekać po tym wszystkim. Teraz mogła się ciszyć, że chociaż ten był cały i zdrowy... po tych krótkich myślach kotka straciła przytomność, dając się pogrążyć ciemności.
< Potrójny Kroku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz