- Spokojnie, Królicza Łapo! Uspokój się i wstań na łapy! - poinstruował go mentor.
Biło mu szybko serce. Umierał. Umierał. Dopiero na głos wujka lekko się uspokoił. Przecież by go nie zabił. Ze zdziwieniem zauważył, że dotyka dna, gdy tylko wykonał poinstruowanie.
- Przepraszam... Taki tu panuje zwyczaj. Mentor wrzuca swojego ucznia do wody, podczas pierwszej nauki pływania. - wyjaśnił. - Jak widzisz... Woda cię nie zjadła. Nie trzeba się jej bać. Nie zrobi ci nic złego, jeśli będziesz wiedział co robić. Teraz nie wiedziałeś i tonąłeś. Wystarczyło, że powiedziałem ci byś stanął na łapy, a to przerwałeś. Tak to wygląda również, gdy nie masz na czym oprzeć łap. Gdy wiesz co robić, będziesz się unosił na powierzchni. - zaczął wprowadzać go w nową umiejętność. - W głębokiej wodzie, musisz machać łapami, pysk trzymać wysoko i sterować ogonem, aby wybrać odpowiedni kierunek. - wyjaśnił wchodząc do wody. - Obserwuj mnie uważnie.
Królicza Łapa uważnie go wysłuchał. Wciąż jednak czuł się okropnie niepewnie w nowym żywiole. Kocurek obserwował z uwagą Jesionowy Wicher, który pokazał mu jak machać łapami, kierować ogonem oraz kilka innych instrukcji. Musiał zapamiętać. Od tego może kiedyś zależeć jego życie. Do tego kocurek należał do ambitnych uczniów.
Spojrzał na głębinę.
- Teraz ty. Spróbuj. Jak coś to cię uratuję. - zapewnił go Jesionowy Wicher.
Syn Żółwiego Brzasku spojrzał na wojownika jak na wariata. Że miał sam tam wejść? Przecież dopiero się uczył! Znowu zebrała się w nim panika, którą próbował ze wszystkich sił odpędzić, żeby w pełni skupić się na treningu. No Królik, już! działaj! jego przyjaciel znowu wyszeptał mu kilka kojących słów. Wziął głębszy wdech, nim wszedł głębiej, cały czas uważając. Powoli zanurzając się w wodzie, czuł, jak jego łapy tracą grunt. Woda pochłonęła go ze wszystkich stron w swoje macki. Zaczął machać łapkami i kręcić ogonkiem tak, żeby się utrzymać i nie zatonąć. Połknął wodę. Ledwo dał radę.
- Szybciej, Królicza Łapo. Już prawie.
Łatwo mu mówić! On już umiał pływać!
- Próbuje! - pisnął.
Właśnie wtedy połknął kolejny chlust wody. Machał łapkami, ale zdawało się niebieskiemu, że to nie daje żadnych efektów. Oczywiście wpadł w panikę. Poczuł wkrótce przy sobie obecność mentora. To go trochę uspokoiło, że był obok. Obserwował jego ruchy uważnie, próbując je naśladować, ale przede wszystkim, być po prostu obok niego. Wtedy czuł się o wiele bezpieczny.
Był nocniakiem, musiał sobie poradzić. Woda to jego dziedzictwo. Nie po to się urodził właśnie w tym klanie, żeby teraz się bać. Motywował siebie tymi słowami, próbując znowu nie zanurzyć się bardziej w wodzie. A pomyśleć, że w przyszłości może to robić z takim wyczuciem jak Jesionowy Wicher! Wow! Machając łapkami znalazł w końcu jeden rytm. Uderzenie, cofnięcie. Kolejna fala. Powtórka ruchu. Niczym taniec! Albo spadanie listków! Jeszcze raz! Królicza Łapa już nawet nie zwracał uwagi, czy mentor-wujek jest obok, skupiając się jedynie na swoich drobnych ruchach. Pływanie było takie cudowne!
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz