Bocian na chwilę odpędził się od złośliwości. Oczywiście zapewnienia Czermienia o tym, że nie interesuje go Nornica były poprawne, w końcu z kotki był puszczalski lisi bobek, ale nie odpuści momentu, by jeszcze trochę mu dopiec. Tak po przyjacielsku. Na chwilę jednak oderwał się od tego tematu, by skupić się w pełni na zadanym mu przez czarnego kocura pytaniu.
- Od kiedy się tym interesujesz?
- Od kiedy zauważyłem, że bez tej wiedzy jestem jak kocię we mglę. - machnął zirytowany ogonem. - Jestem zależny od jakichś medyków. To takie... słabe. Zwykłe zranienie i nieznajomość podstawowych ziół, a już stawiany jest na tobie krzyżyk. Chciałbym to zmienić i być samowystarczalny. - przerwał na chwilę, wpatrując się w kocura. - To co? Pomożesz? Czy mam szukać porady u twojego brata?
Bocian nie spodziewał się, że Czermień będzie kiedykolwiek chciał poznać wiedzę medyczną. Niejednokrotnie się zdarzało, że biały mu coś tam o ziółkach opowiadał, jednak kocur nie był tematem zainteresowany. Zaskoczenie odbiło się w zielonych ślepiach, jednak już po kilku uderzeniach serca, zostało zastąpione przez zirytowanie. Czermień - tak jak Bocian - wiedział w który punkt uderzyć. Doskonale wiedział jakie zdanie na temat swoich braci ma biały uczeń. Wystarczyła więc krótka wzmianka o Wschodzie i o tym, że to on może nauczyć czarnego czegoś o ziółkach, żeby biały błyskawicznie przyjął inicjatywę.
- Ten lisi bobek wie tyle, ile mysz o lataniu. - mruknął, mrużąc oczy w kolorze lasu.
Czermień przyjrzał mu się uważnie, z tak typowym dla siebie wyrazem pyszczka.
- Przekonamy się?
Biały fuknął z niezadowoleniem. Wschodowi udało się dostać fuchę medyka tylko dlatego, że podczas gdy Bocian uczył się wojowniczych umiejętności, gotowy wraz z Konopią odnaleźć swoich i pokonać rybojadów, jego brat szkolił się u mamy. Chociaż nie był zadowolony, przynajmniej pracę medyka dalej pełnił jakiś członek jego rodziny, jak nakazywała ich tradycja, a nie przypadkowy lisiak.
- Czyżbyś wątpił w moje umiejętności, Czermieniu? - wywrócił oczami biały.
Ogonem wskazał na stosik ziół. Uczennice jego brata dawno powinny je posegregować, ale oczywiście wolały zająć się pomocą mentorowi. Jakie to żałosne. Kocury ruszyły we wskazaną stronę. Uczeń usiadł przy stosie, wdychając szybko intensywny zapach wielu ziół, mieszających się w jedno. To było cudowne. Po skrzywieniu się towarzysza domyślił się jednak, że Czermieniowi zapach ziół do gustu nie przypadł. Nie dorastał w zaufaniu do ich leczniczych zdolności. Bocian uwielbiał rośliny, które może zdawały się być zwykłym zielskiem, a potrafiły uratować życie bądź je odebrać.
- Patrz i słuchaj uważnie, mysi bobku. - mruknął, łapą sięgając po pierwsze zioło. Słodko pachnącą roślinę rozpoznał od razu. Przystawił ją bliżej Czermieniowi. - To jest trybula. Pomaga na zainfekowane rany i ból brzucha. Na wyleczenie infekcji, a także krwawienie, najlepszy jest skrzyp. Rozpoznasz go po charakterystycznych mięsistych łodygach. Na ból brzucha, lisi bobku, zawsze użyjesz jagód jałowca. Dodadzą ci też siły oraz pomogą w kłopotach z oddychaniem. Chociaż podbiał również ci na oddychanie pomoże. - podsunął mu wspomnianą roślinę. Sięgnął teraz po mniszek i szczaw. - Mniszek łagodzi użądlenia pszczół, szczaw natomiast pomoże na rany i zadrapania. Nadążasz, mysi bobku?
- Nadążam.
- Świetnie, bo nie będę się powtarzał. Lecimy dalej. - przysunął bliżej wrotycz. - Ta roślina nazywana jest wrotyczem. Mimo swojej głupiej nazwy, pomaga na gorączkę. Nasiona maku już pewnie znasz, niejednokrotnie miałeś z nimi do czynienia... - podsunął bliżej kwiatek. - Pomagają w zaśnięciu i łagodzą ból smutku. Podobno przynajmniej. To jest krwawnik. Powoduje wymioty. Wystarczy, że to wszystko zapamiętasz, a mogą ci te rośliny uratować życie.
A gdyby tak był panem życia i śmierci? Bocian spojrzał na pozostawione pod ich łapami roślinami. Gdyby tak znaleźć jedną, która na wszystko pomoże, chyba, że tego by się nie chciało? Kocur musiał naprawdę przespać się z tym tematem.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz