Nie potrafił wytrzymać. Powstrzymywał
się całą swoją wolną wolą, żeby nie walczyć o dostanie się
do Nocy. Myśli o czarnej wirowały w jego głowie jak szalone, a
chęć udzielenia zwykłej pomocy córce swojej i Konwaliowego Serca
rosła z dnia na dzień. Nie wiedział, czy porcja mięsa dla kociaka
docierała do brązowookiej, czy ona żyła, czy nie była ranna, czy
załamana. Chodził w tę i z powrotem, wściekły na samego siebie.
Dlaczego nie potrafił się zmobilizować i zwyczajnie ruszyć dupsko
i uciec z tego piekła? Tak się bał, strasznie. Bardziej niż
kiedykolwiek. Nie chciał osiwieć ze zdenerwowania. Co pomyślą
inni, jak ten cały koszmar się skończy.
Walnął się w głowę jedną z łap,
aby się uspokoić. Popadał w paranoję. Jedna myśl i zrobi coś
głupiego. Musiał zacząć działać.
Jego chodzeniu przypatrywała się
Pierzasta Łapa, dawna uczennica Ciężkiego Kroku. Liliowa
wylizywała swój ogon już dłuższą chwilę. Próbowała zachować
czystość, gdy wróg nawet nie dbał o porządek w klanie. Nie
rozumiał zachowania kotki, kocura? Nie potrafił nadążyć za
myśleniem przyszłej wojowniczki.
Wpadł na pewien pomysł. Mógłby
wykorzystać pokrewieństwo między Pierzastą Łapą a Fasolkową
Łapą. Morskooka pointka widziała Noc codziennie i mogła ocenić
stan zdrowia czarnej. Gdy coś stanie się brązowookiej, ten
wykradnie pod osłoną ciemności zioła i uratuje malutką!
Plan naiwny, lecz nie potrafił żyć o przebywającej blisko, a jednocześnie tak daleko córki.
Plan naiwny, lecz nie potrafił żyć o przebywającej blisko, a jednocześnie tak daleko córki.
Podszedł do liliowej, jakby nigdy nic.
- Posłuchaj... Mam pewne ważne
pytanie... - Świtająca Maska rozejrzał się szybko po otoczeniu,
sprawdzając odległość od najbliższego pobocznego Stwórcy.
Kilkadziesiąt żabich skoków od nich leżał ze znudzeniem na
pysku Zachwaszczona Ścieżka. Płowy odetchnął, nikt im nie
przeszkodzi w rozmowie.
Pierzasta Łapa przestała pielęgnować
ogon i przyjrzała się wojownikowi.
- Hmm? Jestem nieco zajęta –
miauknęła tylko i wróciła do zajmowania się swoją końcówką
ciała.
Co za dzieciak – pomyślał
poirytowany wojownik. Jedna z córek Iglastego Krzewu nie szła mu
wcale na łapę.
- Posłuchaj mnie... Jesteś siostrą
Fasolkowej Łapy, wiem to. W sumie każdy wie. Potrzebuję od niej
jednej, bardzo ważnej informacji. W trybie natychmiastowym –
odezwał się szeptem płowy do młodszej od siebie.
- Hmmm... Nikt nie może z nią
rozmawiać. Przykro mi. Nie dowiesz się od niej niczego –
odpowiedziała Pierzasta Łapa
- Wiem, że masz z nią kontakt.
Chodzi mi tylko o jedną rzecz. Masz swoje sposoby, by do niej
dotrzeć. Nie wiem jakie, ale nie wierzę, że nie próbowałaś z
nią nawiązać rozmowę. Widziałem raz, jak z nią miauczałaś,
gdy nikt z przybocznych Stwórcy nie patrzył – mówił, patrząc
prosto w niebieskie oczy liliowej.
Kotka przełknęła ślinę i kątem
oka spojrzała na niebieskiego strażnika, który coraz baczniej
przyglądał się jej i Świtającej Masce.
- Tylko spróbuj to komuś
powiedzieć, a dopilnuję, by tata zajął się tobą po zakończeniu
tego wszystkiego – syknęła liliowa, zwężając oczy.
- No, proszę. Jaka niespodzianka.
Nie spodziewałem się takiej zaciętości u takiego młodego
kocurka. - Płowy podniósł kącik ust w drwinie. Przez moment
zatęsknił za mało przyjemnymi rozmowami z Potrójnym Krokiem.
- Jestem kotką. Brnij w to dalej, a
pożałujesz – powiedziała Pierzasta Łapa, wysuwając lekko
pazury.
- Nie obchodzi mnie w tym momencie
twoja płeć... Chcę znać stan zdrowia Nocy. Jeśli jest z nią
źle, zdobędę zioła. Jeśli nie... to po prostu będę wiedział
o jej stanie – powiedział,odsuwając się nieco od towarzyszki,
żeby zmniejszyć uwagę Zachwaszczonej Ścieżki od ich dwójki.
- Za tę prowokację nie powinnam
się zgodzić... Zrobię to tylko ze względu na Ciężkiego –
odparła Pierzasta Łapa.
Świtająca Maska oddalił się,
zostawiając liliową samą ze swoją przesadną dbałością o
siebie.
***
Odczekał kilka dni na odpowiedź od
Fasolkowej Łapy, przekazaną przez Pierzastą Łapę. Robił już
któreś okrążenie przy legowisku uczennicy, z niecierpliwością
czekając na przybycie liliowej.
- Wszystko wiem – oznajmiła, gdy
doszła do płowego wojownika. - Coś bardzo ci zależy na tej
Nocy... Co was tak naprawdę łączy? - zapytała się bezpośrednio.
Już kolejna osoba pytała się o tę rzecz. Jak to wszystko się
skończy, będzie musiał ograniczyć kontakt z córką.- Nic. Znalazłem ją porzuconą przez włóczęgów. I tyle. Odpowiadam za nią w jakiś tam sposób. Mów lepiej, co ci miauknęła Fasolka – mówił szybko płowy, chcąc przestać się niepokoić.
- Noc ma najprawdopodobniej ma zapalenie płuc. Moja siostra nie może w żaden sposób dostać się do ziół, więc, jak chcesz ryzykować, proszę bardzo – powiedziała Pierzasta Łapa i położyła się na legowisku.
Świtająca Maska odszedł w kąt. Jego biedna Noc chorowała. Tak poważnie, w tak młodym wieku. Dodatkowo nie otrzyma pomocy medycznej przez bandę zapchlonych sadystów. Wydukał przekleństwo pod nosem.
Uratuje ją, nawet za cenę życia.
Może i postąpi jak głupiec, lecz w dobrej sprawie.
***
Zapadła ciemność. Wszyscy spali, jak
zwykle z niepewnością na pyskach i nierównym oddechem ze
zdenerwowania. Nikt nie próbował wyciągnąć pomocnej łapy
nieistniejącemu Klanowi Wilka. Wszyscy zaczynali tracić nadzieję
na poprawę własnego losu. Najpierw podejrzana kochanka Wilczego
Serca, potem bunt Ostrokrzewiowego Ciernia, teraz niewola. To kółko
nieszczęścia nigdy się nie zakończy.
Świtająca Maska podniósł głowę i
rozejrzał się. Czekał, aż trzymający straż Mleczowy Kwiat
pójdzie na chwilę w krzaczki i uda się na swoje fizjologiczne
posiedzenie. Gdy bury arlekin poszedł szybkim krokiem na bok, płowy
od razu podniósł się i szybkim i cichym truchtem wyszedł z
legowiska więźniów. Odetchnął z ulgą. Ryzykował wiele, lecz
musiał szybko wziąć najpotrzebniejsze zioła i zakopać je przy
swoim legowisku, a następnie przemycić do Fasolkowej Łapy. Nie
wiedział, w jaki sposób przekaże rośliny medyczce, ale w tej
chwili liczyło się dla niego tylko zdobycie potrzebnych rzeczy.
Wszedł do legowiska medyków i szybkim
ruchem zgarnął leżące tam zioła. Zdziwił się, że wejście do
niedawnej ostoi leczących nie było pilnowane przez kogoś z wrogów.
Nie przejmował się tym, pod wpływem chwili po prostu wyszedł i
skierował się z powrotem do więzienia.
Dopóki ktoś na niego nie naskoczył i
boleśnie nie przygwoździł do ziemi. Ciężar cielska czyjegoś
kota powalił płowego na ziemię. Wojownik od razu wypluł zioła i
warknął wrogo, chcąc rozpocząć obronę przed obcym. Tylko...
czuł się słaby. Długi czas niedoboru pożywienia dał się we
znaki i kocur nie potrafił wykrzesać z siebie żadnych sił.
- A kto pozwolił ci wychodzić z
legowiska, co, lamusie? - usłyszał syknięcie Bagiennego Kwiatu.-
Zaraz zawołam resztę i będzie zabawa! Kolejna kara, kolejna kara.
- Czekoladowa kotka zaśmiała się w głos. - Mleczyku! Budź
więźniów! Zapowiada się ciekawa noc!- Co się dzieje? Co on robi poza legowiskiem? - zapytał się Mleczowy Kwiat, widząc ich we dwoje.
- Wykradł zioła. Złamał BARDZO ważną zasadę. Zasługuje na karę, a Stwórca dzisiaj nie śpi za dobrze... Jego krzyki uśpią naszego władcę – miauczała.
Świtająca Maska z szoku się nie odzywał. Jak mógł popełnić tak głupi błąd. Nie wyłapał nigdzie obecności Bagiennego Kwiatu.
Dawny Klan Wilka został zbudzony.
Stwórca przybył do złapanego i zadowolonej z siebie czekoladowej,
wraz zresztą przybocznych, którzy ziewali, widocznie wyrwani z
naprawdę przyjemnego snu.
- Widzę, że mimo kar i restrykcji
nadal nie docierają do was pewne zasady – miauczał donośnie
czarny kocur, patrząc z gniewem na Świtającą Maskę, którego
głowa znajdowała się tuż przy łapach „lidera”. - A jednak
jeden z więźniów ma w dupie zakazy i udał się po zioła... Co
za głupiec... Zobaczcie sami, ile kosztuje was zwykłe chodzenie po
nocy i brak zgody na lekarstwa – miauknął.Bagienny Kwiat zeszła z płowego. Kocur próbował się podnieść, lecz Stwórca od razu wbił pazury w jego ciało i zaczął torturować wojownika.
Cały obóz wypełnił pełen bólu krzyk lynxa. Raz po raz otrzymywał ciosy w głowę, brzuch i resztę ciała. Czarny wróg z gracją i pewnością w swoich ruchach zadawał kolejne rany,z precyzją wbijając pazury coraz głębiej. Zdołał nawet rozszarpać końcówkę ogona Świtającej Maski. Płowy nie zdołał się bronić. Za każde uniesienie łapy czy zwykły syk otrzymywał silniejszy cios i coraz więcej bólu ogarniało jego ciało. Zdawało mu się, że widzi niezadowoloną minę Trzcinowego Brzegu. Czyżby ten nadęty Klan Gwiazdy istniał?
W którymś
momencie cierpienie ustało. Nastała cisza, którą przerywały jęki
strachu wychodzące z ust kocurów i kotek z dawnego Klanu Wilka,
widowni brutalnego przedstawienia. Wojownik brał bardzo szybko
wdechy i wydechy. Próbował się uspokoić, ale ponownie poczuł
strach. Krzywdzili go, słusznie w ich oczach, lecz inaczej nie
zdołał postąpić.
- Słodko krzyczałeś, rozkoszny
więźniu. Twój głos to melodia dla moich uszu. Męcz się, podoba
mi się to – powiedział Stwórca, kopiąc Świtającą Maskę
centralnie w brzuch. Płowy zwymiotował resztkami jedzenia, które
zdołał zjeść wczoraj, podczas przydzielania dziennej racji
żywieniowej. - Tak kończą zdrajcy. Od dzisiaj przez następne
kilka dni ten oto kocur będzie tu leżał i głodował. Bardziej
niż wy. Pomęczy się. Sam wybrał swoją drogę. Dostanie nauczkę.
Jak ktoś się do niego zbliży, sam przeżyje to, co on przed
chwilą. Zastanówcie się nad swoim losem – powiedział tak, aby
każdy z zebranych usłyszał jego słowa.Mglista Ścieżka i Zachodzący Promyk przyturlali kilka kamieni, które położyli na ogonie płowej ofiary, pełnego krwawiących ran. Świtająca Maska zdołał przyjrzeć się swojemu ciału. Nie zapamiętał zbyt wiele przez wymęczenie. Bolało go gardło od długiego krzyku i obawiał się o swój głos. Zobaczył liczne plamy krwi na jasnym ciele.
Poczuł spokój, otarł się o śmierć,
zamknął oczy, chcąc odpocząć.
***
Obudził się, widząc przed sobą
rozbawiony pysk Bagiennego Kwiatu.
- Obudził się! Gratulacje!
Zostałeś pupilkiem Stwórcy! Będzie codziennie cię doglądał,
żebyś mógł rozkoszować się jego widokiem – miauczała
czekoladowa.Płowy tylko się skrzywił. Nadal czuł ból gardła, a próba otworzenia pyska okazała się ogromnym wysiłkiem. Czuł ciężar kilku kamieni na własnym ogonie.
Nie miał sił do czegokolwiek. Ledwo
co się ruszał, ledwo co oddychał. Pomyślał o Konwaliowym Sercu,
szczęśliwie żyjącej w pokojowo nastawionym Klanie Burzy. Z lekka
się uśmiechnął. Gdzieś tam bawiły się w żłobku Burza i
Stokrotka.
A w więzieniu Noc traciła szczęśliwe
księżyce.
Zamarzył o rodzinie, spokojnej i
szczęśliwej.
Znienawidził wiarę w Klan Gwiazd jeszcze bardziej, przeklinał w swoich myślach przodków, którzy obiecali dbać o ich wszystkich, a odwdzięczali się zwykłym gównem.
Znienawidził wiarę w Klan Gwiazd jeszcze bardziej, przeklinał w swoich myślach przodków, którzy obiecali dbać o ich wszystkich, a odwdzięczali się zwykłym gównem.
O woah to było ciekawe! Czekam na więcej owo
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńUu... Naprawdę ciekawe, będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy :3
OdpowiedzUsuń