- Przecież duże koty nie przynoszą dużo jedzenia z polowań. - mruknął kremowy, prostując się.
Zimorodek przekrzywił bardziej łepek. Co on wygadywał? Nie widział, że mieli wieeelki stos ze zwierzyną? Z jakiego on świata się urwał? Był obcym? No tak, w końcu był nowy i dziwnie pachniał. Ale żeby w jego świecie nie było wojowników, którzy przynosiliby świeży pokarm i gromadzili dla każdego kota z klanu?
- Jak nie? Jak tak! - zawołał. - Lepiej wiem, bo tu mieszkam. A ty się nie znasz - miauknął.
- Taa... Już ci wierzę.
Nadmuchał policzki. No jak to? Nie wierzył mu? Miał mu to wszystko tu przyciągnąć? Albo samego Melona zaprowadzić na miejsce? Zerknął na Sokole Skrzydło, który zajmował się nowym pacjentem - Okoniową Łapą, który narzekał na swoją łapę. Ale śmieszne! Łapa narzekał na łapę! Ha, ha!
Melon nadal czekał na jakiś znak od niego, pewnie myśląc, że jest dziwny. O nie! Udowodni mu, że napompowany się myli!
- Chodź. Pokaże ci, ale musimy się wymknąć cicho, aby medyk nas nie powstrzymał - szepnął mu do ucha.
- Zabieraj tą paszczę ode mnie - Kociak odsunął się od niego.
Co on? Nie znał się na konspiracji? Złapał go za ogon i pociągnął. Melon nie był zadowolony, ale w końcu wstał na łapy, co go ucieszyło, ale i zmartwiło. Czy on da radę iść w tym stanie? Przyjrzał się jego fałdką tłuszczu, uznając je za objaw choroby. Ale jak miał mu pokazać jedzenie, jeśli tu zostanie? Zaryzykują. Jak coś postanowił, że go złapie, gdyby się nagle stoczył.
- No chodź. Nie pożałujesz - powiedział zachęcająco.
Nie wiedział czy kociak ruszył za nim z ciekawości, czy może by mieć spokój. Nie obchodziło go to. Ważne, że za nim szedł.
Cicho opuścili legowisko medyka i skierowali łapy do stosu ze zwierzyną. Był duży i dobrze widoczny. Jakiś wojownik akurat rzucał na niego jakiegoś ptaka.
- Widzisz? To nasze jedzenie - Wskazał na to z dumą.
<Melon?>
Wyleczony: Okoniowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz