- Z-zbiera się n-na d-deszcz.
Faktycznie. Niebo było dziwnie ciemne. Pewnie oprócz kropel deszczu, mogą spodziewać się burzy. Pierwszej w tym sezonie. Nie przejął się specjalnie tą informacją. Nie zamierzał się ruszyć. Mięśnie bolały go od długiego siedzenia, jednak dla niego czuwanie końca nie dobiegło. Siostra zasługiwała, by przy niej byli. Pobratymcy już dawno siedzieli w obozie. Jeżowa Ścieżka nie chciał iść ich śladem. Czułby się jak zdrajca, który tak po prostu zapomniał. Nie zapomniał. I nigdy nie zapomni o swojej wspaniałej siostrze. Dalej zdawało mu się, że widzi liliową kotkę, siedzącą obok niego. Pewnie Psiankowa Szyja nie chciałaby, żeby za nią rozpaczali. Była bezpieczna z mamą. Jedynie ta myśl go pocieszyła. Zanim się spotkają, upłynie tyle sezonów. Czy kiedykolwiek odejdzie żałoba?
- Możesz wracać do obozu. Nie powinnaś narażać kociąt. - mruknął.
Smutek odbił się w oczach Rzecznego Nurtu. Oprócz niego, widział również własny strach i wiele łez. Oparła głowę na jego barku. Starali się nikogo nie obwiniać, jednak wpatrując się w kopiec ziemi, pod którym leżała zmarła wojowniczka, dopadało ich jedno pytanie "Co by było, gdyby nie wzięła udziału w bitwie?".
- Tęsknię za nią, Jeżyku. - wyszeptała kotka.
Była ich czwórka. Potem odeszła Srebrna Łapa, chcąca poznać życie pieszczocha. Teraz Klan Gwiazdy do siebie przyjął Psiankową Szyję. Które z nich będzie następne? Na samą myśl po jego ciele przebiegły ciarki. Rzeczny Nurt wyczuła to. Pogładziła go ogonem po karku. Brzuch kotki był ogromny. Nie upłynie zbyt dużo czasu, gdy na świecie pojawią się jej pociechy. Może jedno będzie podobne do babci lub cioci?
- Ja też. - odpowiedział, starając się, by głos nie zadrżał mu z tego wszystkiego.
Tak po prostu odeszła. Zniknęła nieoczekiwanie. Jeszcze dzień przed bitwą dzielili się posiłkiem, plotkując o tym, że coś iskrzy między Burzą a Wiewiórczą Łapą. Gdyby tylko wiedzieli... Czy dało się powstrzymać los?
Złączył swój ogon z tym siostry. Resztę czasu spędzili w ciszy. Każde z własną modlitwą.
***
Wrócili do obozu, gdy tylko rozpoczęła się burza. Wiatr był bardzo silny, krople deszczu zimne i w ogromnej ilości. Jeżowa Ścieżka nie chciał, by siostra się pochorowała. Dlatego choć pękało mu serce, pożegnali się z Psiankową Szyją obiecując, że odwiedzą ją jutro. Odprowadził przemokniętą kotkę do żłobka, gdzie czekała już zatroskana Pląsająca Sójka. Czekoladowy wpatrywał się chwilę w niebieską. Musiał ją chronić.
Mimo przemokniętego futra, usiadł na środku obozu. Wsłuchiwał się w dźwięki wydawane przez deszcz i coraz głośniejsze grzmoty. Wbił pazury w mokrą ziemię.
- Jeżowa Ścieżko? W porządku?
Lamparci Skok podszedł do niego. Musiał go dojrzeć, gdy kierował się do legowiska wojowników. Syn Brzozowego Szeptu rzucił mu krótkie spojrzenie.
- Straciłem siostrę. Nie jest w porządku. - mruknął. To było oczywiste, że czuł się okropnie! Podniósł się na równe łapy.
- Rozumiem, że to boli, ale...
- Dziękuję, ale naprawdę nie potrzebuje pocieszenia.
Już usłyszał ich dużo, podczas czuwania i gdy wrócili do obozu z ciałem zmarłej. Nic mu nie dawały. Musiał po prostu zwinąć się w kłębek na swoim posłaniu i zażyć ziarenka maku. Zamierzał od razu tam się udać, licząc, że Konwaliowe Serce śpi i nie będzie zadawać pytań. Lamparci Skok chyba to zrozumiał, bo odsunął się, żeby Jeżyk mógł przejść. Kocur miał zamiar odejść, ale zatrzymał go czekoladowy ogon na ramieniu.
Już usłyszał ich dużo, podczas czuwania i gdy wrócili do obozu z ciałem zmarłej. Nic mu nie dawały. Musiał po prostu zwinąć się w kłębek na swoim posłaniu i zażyć ziarenka maku. Zamierzał od razu tam się udać, licząc, że Konwaliowe Serce śpi i nie będzie zadawać pytań. Lamparci Skok chyba to zrozumiał, bo odsunął się, żeby Jeżyk mógł przejść. Kocur miał zamiar odejść, ale zatrzymał go czekoladowy ogon na ramieniu.
- Byłeś ważny dla Psianki. Nie tylko jako były mentor. - mruknął cicho medyk. Nie obserwował już reakcji kocura. Skierował się do legowiska medyka.
Chlip chlip chlip
OdpowiedzUsuń