Zesztywniał, na widok wzroku Sroczej Gwiazdy. Wiedział, co mówią jej oczy.
"Weź się w garść, głuptoku, ja czekam!"
— N-niezapominajka jest czadowa, a-ale nie tak, jak t-ty. Wiesz, ty zawsze będziesz dla mnie najfajniejsza, najczadowsza i w ogóle naj, naj — oznajmił, uśmiechając się nieśmiało. Naprawdę tak uważał. Srocza Łapa, która już za niedługo miała zostać smoczym Żarem, uśmiechnęła się szeroko, po czym liznęła go w nos. Wywołało to chichot uczniaka, zadowolonego, że usatysfakcjonował ją odpowiedzią.
— No, masz szczęście — oznajmiła, a na pyszczku Zlepka pojawił się delikatny uśmiech. — Chociaż to oczywiste, że jestem świetna — dodała, wypinając dumnie łeb. Zlepek przyglądał się jej, zupełnie tak, jakby był zaczarowany. Ciężko mu było uwierzyć, że ta cętkowana adoratorka przygód, jego partnerka, naprawdę troszczyła się o jego opinię. Że czuła w jego kierunku to samo, co on czuł w jej.
— J-jasne, że mam. Mam ciebie, no nie? — rzucił niewinnie, a Srocza Łapa na moment zamarła, leżąc na nim i wpatrując się w jego zielone oczęta. Wyglądała trochę, jakby powtarzała sobie to, co powiedział.
— Punktujesz, skubańcu! — zawołała, po czym wtuliła łebek w jego futro. Zlepek uśmiechnął się szeroko, ocierając się pyszczkiem o jej głowę.
~*~
Jego partnerka nosiła już dumne imię wojowniczki, kiedy on wciąż był... Nim. Zlepioną Łapą. Uczniem Klanu Klifu. Tą łamagą, pokonywaną przez krzaki. Ale nie ważne. Jeszcze im wszystkim pokaże, prawda? W końcu, kto, jeśli nie on, mógłby to uczynić? Wracając jednak z treningu, jego myśli wydawały się iść w zupełnie innym kierunku. Kierunku, mówiącym, że jeszcze długo sobie poczeka, nim zostanie kimś więcej, niż tylko pierdołowatym uczniem. Jego mentor miał do niego cały szereg zastrzeżeń, którym Zlepek nie umiał sprostać. Pojedynczo pewnie dałby radę, jednak wszystkie na raz zwyczajnie się w nim kumulowały, a w jego życiu ostatnio tyle się działo, że sam nie był w stanie ogarnąć, gdzie ma głowę, a gdzie ogon. Może dlatego uznał, że potrzebuje chwilę przerwy. Pogoda była piękna, a słońce ogrzewało jego futerko ciepłymi promieniami, tym bardziej go do tego zachęcając. W ostatecznej decyzji pomógł mu jednak widok Sroczego Żaru, rozmawiającej z Zimorodkową Pieśnią. Kocur wsunął się koło nich, szczerząc ząbki.
— Niebywałe! — zawołała Zimorodek, mierząc Zlepka od góry do dołu. Kocur zamarł, nie wiedząc, do czego zmierza. — Twój amant wrócił z treningu i nie krwawi w żadnym miejscu! — Zlepiona Łapa nie do końca rozumiał, co siostra ukochanej właściwie do niego miała. Kiedy nie był obok Sroczki, traktowała go, jak każdego innego, jednak kiedy ta dwójka chociażby stała blisko, Zimorodek stawała się w stosunku do niego trochę czepliwa.
— Przesadzasz — mruknęła Sroczka, jednak widząc minę kocura, postanowiła podłapać żart. — Chociaż... Czy to ty, Nirzapominajkowa Łapo? Co zrobiłaś ze Zlepkiem?
Zlepiona Łapa przewrócił oczami. Właściwie, to faktycznie nigdzie w pobliżu nie widział swojej siostry. Ciekawe, co też robiła!
— Zwyczajnie robię postępy, dobrze? J-jeszcze zobaczycie, że Lisia Gwiazda l-lada moment mnie mianuje. Tymczasem... Chciałbym porwać twoją s-siostrę na plażę, Z-zimorodkowa Pieśnio. Mam nadzieję, że to nie problem? — zapytał, uśmiechając się niewinnie. Tak, Zlepek naprawdę nie rozumiał, o co jej chodziło.
<Sroczy Żarze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz